poniedziałek, 7 września 2020

Od Mikleo CD Soreya

Patrzyłem na tę dwójkę w milczeniu, analizując ich wypowiedzi, nie byłem głodny, naprawdę nie miałem ochoty jeść, wręcz przeciwnie było mi niedobrze, a mimo to zostaje zmuszony do jedzenia? Co to w ogóle ma znaczy? Przecież dostałem już nauczkę, nie trzeba mnie do niczego zmuszać, sam zjem w swoim czasie.
- Nie odpuścicie? - Zadałem pytanie, na które i tak znałem odpowiedź, to było przecież takie oczywiste.
- Nie - Jednogłośna odpowiedź dała mi do zrozumienia, że i tak nie wygram lepiej to zjeść i mieć od nich spokój na kilka godzin przyda mi się, dziś jestem wyjątkowo zirytowany, nie mam apetytu ani humoru niech zejdą mi z oczu.
Burknąłem coś pod nosem, zabierając się do jedzenia, im szybciej to zjem, tym szybciej się ich pozbędę, niech idą na dwór i niech wszyscy dadzą mi święty spokój.
Moje jedzenie nie trwało za długo, na chama wepchnąłem w siebie to wszystko niezadowolony z tego faktu.
- Widzisz, nie było tak źle co? - Sorey chciał mnie pocałować, ale ja jedynie odwróciłem głowę zły i na niego i na młodego.
- Idźcie już - Burknąłem, biorąc do rąk herbatę, jak się okazało z miodem, którą odstawiłem, nie będę tego pił ohyda.
Sorey westchnął ciężko, koniec końców zabierając dziecko ze sobą na dwór, zostawiając mnie samego z kotem.
Westchnąłem cicho, wracając do czytania lektury co nie trwało zbyt długo, mój organizm dość szybko chciał pozbyć się zbyt dużej ilości jedzenia, nie wytrzymałem, zwracając wszystko, co zjadłem, od rana było mi niedobrze, ale żeby aż tak? W sumie to dobry sposób, aby nie przytyć. Co ja mówię, to przypadek jeden raz więcej się nie zdarzy. Mimo wszystko poczułem się lepiej, naprawdę dużo lepiej, gdy mój żołądek opróżnił wszystko to, czego nie chciał w sobie mieć. Fakt bolało mnie gardło i głowa, ale to nic przejdzie mi, ogarnę się i położę na kilka chwil i wszystko będzie jak wcześniej..
Położyłem się faktycznie do łóżka, wcześniej jednak wypijając tę okropną herbatę z dwojga złego wolę już zdecydowanie jej posmak w gardle od tego poprzedniego.
Westchnąłem cicho, wtulając się w poduszkę, aby odpocząć kolejny irytujący po części dzień, jako człowiek powoli mam już tego dość ile jeszcze mam być tym czym? Nie chcę, nie mam już sił, naprawdę chciałbym być na powrót sobą, nie cieszy mnie to tak jak mojego męża i cieszyć nigdy nie będzie, wolałbym już umrzeć niż do końca życia męczyć się z tym okropnym ludzkim ciałem.
***
Rozciągając się leniwie, wstałem z łóżka, czując się już lepiej, trochę snu wystarczyło, abym mógł normalnie zacząć funkcjonować, dokuczał mi jedynie ból brzucha, który zignorowałem, idąc do łazienki, gdzie wziąłem gorącą kąpiel, byłem wciąż sam, miałem dzięki temu czas dla siebie mogłem odprężyć się w gorącej wodzie, przymykając oczy, już po chwili słysząc ciche pukanie do drzwi, nie odezwałem się, odwracając w stronę drzwi, które otworzyły się z powoli.
- Tu jesteś, czemu się nie odzywasz? - Słysząc głos męża, nic nie powiedziałem, patrząc tylko na niego w milczeniu. - Coś się stało? - Wszedł głębiej, zamykając za sobą drzwi, podchodząc do mnie.
- Nie, nic się nie stało - Odezwałem się nie chcąc niepotrzebnie go martwić, w końcu nic mi nie było, czułem się dobrze, nic się nie stało podczas ich nieobecności zupełnie nic. - Podasz mi ręcznik? - Dodałem, po chwili wiedząc, że i tak już nie odpocznę.
Sorey kiwając głową, przyniósł mi miękki ręcznik, którym owinął moje ciało, gdy tylko wyszedłem z wody, szczerząc się bez powodu.
- Co cię tak bawi? - Nie rozumiejąc, co jest grane, oparłem swoje dłonie na jego klatce, czując dłonie na biodrach.
- Nic zupełnie nic cieszę się tylko, że cię mam - Wymruczał zadowolony łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku czego nie mogłem nie odwzajemnić trzymając mocno w dłoni miękki materiał, aby nie zsunął się z mojego ciała, ja już doskonale wiedziałem, czego chciał mój mąż, nie mogłem jednak dać mu tego, mając inne plany.
- Nie teraz - To odsunąłem jego dłonie od swojego ciała, biorąc swoje ubrania do rąk.
- Czemu nie? - Zawsze, gdy nie szło po jego myśli, jak małe dziecko puszył słodko policzki, patrząc na mnie z obrazą.
- Wychodzę, muszę iść do miasta, może znajdę coś, co pomoże nam w tym problemie, włosami Yuki'ego zajmę się wieczorem - Wyjaśniłem, nie było mi to na rękę, Sorey był zadowolony ze swojego teraźniejszego życia, widziałem to w jego oczach i zachowaniu ja jednak nie miałem czym się cieszyć, już raz byłem człowiekiem, nigdy nie chciałem do tego wracać, moje wspomnienia pokazały mi życie, które miałem i o którym nie chciałem nigdy wiedzieć.
- Pójdę z tobą - Spodziewałem się takich słów z jego strony, choć nie wiedziałem, po co miałby ze mną iść, przecież dam sobie sam radę nie jestem dzieckiem.
- Nie wolisz zostać tutaj z Yukim? Pamiętasz teraz ty jesteś serafinem a pasterz tylko czeka na odpowiedni moment a mi raczej nic nie grozi - Zauważyłem ubrany wychodząc z łazienki mogąc iść do miasta, mając tylko nadzieję, że tym razem żadne towarzystwo nie zechce się ze mną zadawać, irytuje mnie to zachowanie kobiet, powinny odpuścić sobie te zaloty, mam męża poza tym nie czuje się najlepiej, ból brzucha trochę utrudniał mi życie, nie mogę jednak się przyznać, znów we mnie coś wciśnie, a ja nie jestem głodny... Chcę tylko załatwić tę drobną sprawę i wracać.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz