Kiwnąłem posłusznie głową, czując przyjemny dreszcz biegnący po moim ciele, po tych wszystkich godzinach bycia w centrum zainteresowania chciałem odpocząć z dala od ludzi, jednak moje człowiecze ja miało swoje minusy, mój wygląd przyciągał kobiety, choć ja sam kompletnie tego nie rozumiałem, nie czułem się, jak to kobiety mówiły przystojnym, nie chciałem, aby zwracały na mnie uwagę, wiem jak nieprzyjemne, było to dla męża, ja jednak nic nie mogłem zrobić naprawdę nic, czasem chciałbym znów być aniołem wtedy moje piękno dostrzegał tylko Sorey i to było dla mnie najważniejsze.
Rozmyślając nad zachowaniem dziewcząt, wróciłem do pokoju gdzie miałem grzecznie czekać na męża. Usiadłem na łóżko, obok kota delikatnie głaskałem po łebku, wsłuchując się w dźwięki jego cichego mruczenia, po chwili słysząc delikatnie pukanie w drzwi, zaskoczony podszedłem do nich, otwierając powoli, przez chwilę mając nadzieję, że to mój mąż on jednak nie puka do drzwi, więc był to ktoś zupełnie inny.
- Yui? Skąd wiesz gdzie mam pokoju i co tu robisz - Zaskoczony spojrzałem na twarz dziewczyny, nie rozumiejąc jej obecności w tym miejscu ani zachowania, po co tu przyszła? Sorey nie będzie zadowolony oj nie, obrazi się na mnie jak nic.
- Alisha mi powiedziała, mogę wyjść? - W duchu przeklinałem Alishe nie rozumiejąc, po co jej to mówiła, teraz już w ogóle się od niej nie uwolnię.
- Chciałabym odpocząć jestem zmęczony - Chciałem jakoś grzecznie dać jej do zrozumienia, aby odeszła, dziewczyna jednak nieugięcie starała się wejść do środka.
- Wejdę tylko na chwilę, mamy pokoje obok siebie - Powiedziała to z taką ekscytacją, że mi samemu zrobiło się dziwnie nieprzyjemnie.
Nie zdążyłem jej powstrzymać, kiedy to kobieta weszła do środka, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Rany - Westchnąłem cicho dopiero teraz dostrzegając męża, który podszedł do drzwi, zabijając spojrzeniem dziewczynę, oj był wściekły i tym razem nawet tego nie ukrywał, podał mi wino, nawet słowem się nie odzywając, a mogło być tak przyjemnie tylko on i ja, z chęcią wynagrodziłbym mu ten bal, to jednak musi poczekać jeszcze chwilę.
- Mówiłeś tak poważnie o swojej drugiej połówki? - Tym pytaniem zwróciła moją uwagę, odwróciłem głowę w jej stronę, zamykając za sobą drzwi.
Księżniczka siedziała na łóżku, głaszcząc kota, który od niechcenia pozwalał jej na to, nie mając ochoty wstawać z łóżka.
- Tak - Odpowiadając krótko i treściwie postawiłem wino na stoliku, otwierając je.
- Gdzie jest? - Westchnąłem cicho z irytacji, czując się jak na przesłuchaniu, chcąc powiedzieć. „Tutaj z nami".
- Pytasz, bo chcesz poznać? - Podszedłem do dziewczyny, podając jej napój, jeśli już tu jest, poczęstuje i ją nie wypada mi pić samemu.
- Nie, pytam z ciekawości, chcę wiedzieć ile czasu mamy - Jej słowa mnie lekko zaniepokoiły czy ona mi coś sugeruje? Boże lepiej nie, Sorey już i tak chętnie zabiłby ją wzrokiem, wścieknie się, jeśli dziewczyna powie coś nie na miejscu.
- To źle zabrzmiało nie mów tak - Poprosiłem, siadając obok niej na łóżku, popijając wino.
- Dlaczego? - Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, kładąc mi dłoń na udzie, od razu poczułem wzrastającą irytację, doskonale rozumiem, do czego pije, nic jednak nie osiągnie, moje ciało już należy do kogoś, zdrada nie wchodzi w grę.
- Ponieważ nie robimy niczego złego, zabierz proszę dłoń, nie chciałbym, abyś sobie za dużo wyobrażała, jesteś miła, inteligenta i bardzo piękna dlatego powinnaś znaleźć kogoś tak wspaniale, jak ty, a nie bawić się z żonatymi - Nie chciałem jej obrazić. Chciałem, tylko aby zrozumiała, że u mnie szans nie ma.
- Rozumiem, potrzebujesz jeszcze czasu - Uśmiechając się złożyła na moim policzku pocałunek wstając z łóżka. - Gdy się zdecydujesz, wiesz gdzie mnie szukać, jestem obok - Mrugneła do mnie wychodząc z pokoju.
Zaskoczony dotknąłem policzka, przez chwilę nie rozumiejąc czy ja powiedziałem coś nie tak? Czy to ona coś źle zrozumiała?
- Co za żmija - Sorey syknął wyprowadzony z równowagi, podchodząc do mnie, unosząc mój podbródek, wycierając policzek dłonią. - Zostawiła ci ślady szminki - Burknął, porządnie wycierając miejsce, na którym złożyła pocałunek.
Westchnąłem cicho, gdy moja wściekła osa usiadła obok mnie, oj jak bardzo był zły, nawet nie próbował udać. Dopiłem resztę zawartości kielicha, odstawiając go na szafce nocnej, połowa poszła, z czego większość sam wypiłem, aby skupić się na czymś, gdy dziewczyna tu była, szczerze chętnie wypiłbym jeszcze odrobinę jednak nie teraz, musiałem zająć się mężem, aby troszeczkę go uspokoić i zapewnić, że jestem tylko jego.
- Hej, nie złość się tak mój aniele, przecież jestem tylko twój zawsze, wszędzie i w jaki sposób tylko zapragniesz - Wymruczałem siadając mu na kolanach, alkohol zrobił swoje, nie wypiłem bardzo dużo, choć wystarczająco jak na pierwszy raz, aby lekko szumiało mi w głowie, nie oznaczało to, jednak że kłamie, mój mąż doskonale wiedział, że jestem tylko jego, gdyby tak nie było, nie nosiłbym obrączki, która dla niego, jak i dla mnie ma wielkie znaczenie to mój pan, mój mąż istota, której nigdy nie zdradzę, ale też nigdy nikomu nie oddam.
<Sorey?C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz