poniedziałek, 21 września 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Dla mnie ten bal był jedną wielką katastrofą. Uczucie, kiedy przechodził przeze mnie człowiek, było naprawdę okropne, dlatego starałem się trzymać jak najbliżej swojego męża z nadzieją, że doświadczę go jak najmniejszą ilość razy. Irytowali mnie również goście, którzy kręcili się zdecydowanie za blisko mojego męża, ale starałem się przybrać dobrą minę do złej gry. Nie chciałem, aby mój mąż miał wyrzuty sumienia, w końcu miał się bawić, a nie poświęcać uwagę swojemu zazdrosnemu i głupiemu mężowi. Nie miałem zamiaru psuć mu pewnie wspaniałej dla niego chwili, chociaż nie powiem, serce delikatnie kłuło mnie ja widok jego tańczącego z innymi kobietami. Zwłaszcza z Yui. Najbardziej irytowało mnie w tej dziewczynie to, że o wiele bardziej pasowała do Mikleo, niż ja do niego; była piękna, mądra i mieli tyle wspólnych tematów. Widziałem, że Mikleo był nią oczarowany i bardzo dobrze mu się z nią rozmawiało. Nic jednak nie mówiłem i siedziałem cicho, dając mu się cieszyć towarzystwem nowo poznanych ludzi. 
Słysząc jego słowa, jedynie łagodnie uśmiechnąłem się do męża. Oj, bardzo chciałem, nawet nie miał pojęcia, jak bardzo. Już od momentu przekroczenia progu wiedziałem, że to będzie męcząca dla mnie noc, ale włożyłem na swoją twarz uśmiech, nie chcąc niepokoić ani Mikleo, ani Alishi. Dla nich obu było ważne to, abym tutaj był i nie chciałem ich w tym zawieść. 
– Mną się nie sugeruj, to ty decydujesz – odparłem do męża, nie przestając się uśmiechać. 
Mikleo westchnął cicho, a ja miałem wrażenie, że chyba był nieco zirytowany. Ludzie dają w kość, nie powiem, ale ile bym dał, aby choć trochę z nimi porozmawiać. I wytłumaczyć im, by nie stosowali tych tanich podrywów wobec Mikleo, ponieważ jest mój. Może jako anioł otrzymałem wspaniałe skrzydła, nie musiałem wiele spać, ani nic jeść, ale brakowało mi tego spokoju, że Mikleo był tylko i wyłącznie mój, oraz że nic mu nie groziło że strony innych. Wokół było tylu bardziej wartościowych ludzi, i tak wiele złych — czułem bijącą od niektórych mężczyzn aurę nienawiści wobec mojego męża tylko dlatego, że wzbudzał zainteresowanie kobiet. Może był bezpieczny, jeżeli chodzi o pasterza, ale już teraz tylu ludzi chciało go skrzywdzić przez taką głupią rzecz. Nie podobało mi się to ani trochę. 
~ Zdecydowałem, wracamy – usłyszałem głos chłopaka. Kiwnąłem głową, całkowicie zgadzając się z jego słowami i czując ulgę.  I tak pobyliśmy tutaj wystarczającą ilość czasu. 
– Mikleo! – usłyszałem już dobrze mi znany irytujący głos Yui. Czemu akurat musiała sobie upatrzyć mojego męża? Wokół było tylu wolnych, niech na nich się skupi, a od niego odczepi. – Musisz kogoś poznać – dodała, podając mojemu ukochanemu kieliszek, który z niechęcią przyjął.
– Jestem trochę zmęczony, chciałbym wrócić do pokoju... – Mikleo starał się wymigać, za co byłem mu naprawdę wdzięczny. 
– To zajmie tylko moment – powiedziała zachęcająco i delikatnie chwyciła go pod ramię. Zmarszczyłem gniewnie brwi, niech przestanie go dotykać, jeszcze Miki przesiąknie jej zapachem, a nie tego nie chce. – Poza tym, później mogę cię odprowadzić, skoro źle się czujesz – dodała, zaczynając go prowadzić w stronę tylko jej znaną. Ruszyłem oczywiście za nimi, ani myśląc zostawiać ich samych. 
– Nie wiesz, gdzie jest mój pokój – zauważył mądrze mój mąż, patrząc na nią ze zmarszczonymi brwiami. 
– Więc mi pokażesz. Zostaję tutaj na kilka dni, kto wie, może mamy pokoje obok siebie i będziemy mogli się bez problemu odwiedzać nawet i w nocy – powiedziała, uśmiechając się uroczo, a ja poczułem, jak się we mnie gotuje. 
Och, ja mam nadzieję, że masz pokój obok naszego. Dopilnuję, abyś w nocy doskonale słyszała, jak krzyczy moje imię, pomyślałem ze złością. 
Mikleo również nie wyglądał na zadowolonego, ale nie miał nawet szansy czegoś odpowiedzieć, bo zaraz został przedstawiony kilku ważnym osobom. Od razu wywołał zachwyt w kobietach oraz nienawiść w ich partnerach, ale to raczej nie było niczym nowym. Westchnąłem cicho i przytuliłem się do pleców męża, delikatnie obejmując go dłońmi w pasie; nie robiłem niczego złego, a tak bardzo bym chciał, zwłaszcza tej Yui. Mimo tego poczułem, jak ciało Mikleo delikatnie się napina, co wziąłem za znak że mam się wycofać. 
Mój mąż starał się za bardzo nie odzywać i szukał okazji, aby się wymknąć, ale nie za bardzo mu to wychodziło: był w centrum zainteresowania i te głupie kobiety ciągle zadawały mu pytania. Z początku mój mąż odpowiadał na nie grzecznie i zdawkowo, ale z czasem zaczynały być one coraz bardziej prywatne, przez co ton mojego męża z miłego zmieniał się na coraz bardziej chłodny. W końcu zapytany o to, dlaczego nie ma jeszcze drugiej połówki odparł, że tak właściwie ma i jest dawno po ślubie, po czym wszystkich przeprosił i powiedział, że teraz musi do niej iść. To wszystko powiedział tak oziębłym tonem, że i ja poczułem się, jakbym był besztany, dlatego stałem przy osłupiałych gościach jeszcze przez chwilę patrząc, jak mój mąż wychodzi z sali. Obudziłem się dopiero po kilkunastu sekundach i pobiegłem za nim mając nadzieję, że nie zacznie i do mnie się tak odnosić, chociaż miał do tego pełne prawo. W końcu, nic nie zrobiłem i pozwalałem, aby go męczyli, jestem beznadziejnym mężem. 
Znalazłem go kilkanaście metrów od naszego pokoju, opartego o chłodną szybę i obserwującego nocne niebo. Podszedłem niepewnie do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu, przygotowując się na wybuch złości z jego strony. 
– Mikleo? Wszystko w porządku? – spytałem cicho, chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku. 
Chłopak odwrócił się w moją stronę, a następnie chwycił za moją szatę i pociągnął w swoją stronę, by móc złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Zaskoczony jego czynem zamruczałem cicho z aprobatą i położyłem dłonie na jego biodrach, przyciągając go bliżej siebie. Kompletnie nie przejmowałem się tym, że ktoś mógłby nas w tej chwili zobaczyć, a raczej jego. Bliskość mojego męża kompletnie zawróciła mi w głowie. 
– Chciałbym się napić jeszcze trochę wina – wyszeptał nieśmiało, kiedy się od siebie w końcu oderwaliśmy. Zmarszczyłem brwi na jego prośbę, kolejna rzecz, której się po nim nie spodziewałem. 
– Nie uważasz, że wypiłeś już wystarczająco dużo? – spytałem, przenosząc dłonie na jego plecy i zaczynając kreślić na nich małe szlaczki. 
– Cztery kieliszki to za mało – dodał słodko, bawiąc się małymi dekoracyjnymi przypinkami przy moim garniturze. Kompletnie nie rozumiałem, dlaczego miałem się przebierać w ten strój. To i tak w żaden sposób nie poprawiło mojego wizerunku poza tym, że miałem na sobie droższe ubrania. Jedyne, co zdołałem zrobić na ten bal, to się przebrać, nawet nie zdążyłem się uczesać: moje włosy były dokładnie w takim samym nieładzie, jak zazwyczaj, o ile nie gorszym. 
– Zobaczę, co da się zrobić, poczekaj w pokoju – wymruczałem mu do ucha, a następnie delikatnie przygryzłem jego płatek. Skoro mój anioł chciał jeszcze wina, przyniosę mu go, tylko niech później rano nie narzeka, że źle się czuje. Są jednak lekcje, które musi przeżyć na własnej skórze i kac jest właśnie jedną z nich.

<Mikleo? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz