Byłem zaskoczony jego propozycją, która była zarówno niebezpieczna, jak i kusząca. Nigdy nie latałem i nie miałem szansy podziwiać świata z góry. Brzmiało to naprawdę niesamowicie, tylko co, jeżeli spadnę? Taki wypadek może się zdarzyć, nie mogę mieć co do tego pewności. A jestem przekonany, że śmierć z powodu upadku z tak dużej wysokości na pewno nie była przyjemna, żadna śmierć nie była przyjemna.
Położyłem uszy i spuściłem wzrok. Taiki bardzo chciał, abym się zgodził, czułem to w tonie jego głosu. Chciałem się zgodzić i zrobić mu tę przyjemność, ale jednak dominował we mnie strach. Jestem tchórzem i to akurat było powszechnie wiadome. Vivi, czując moją nagłą zmianę nastroju, trąciła pyszczkiem moją dłoń, chcąc mnie pocieszyć i podnieść na duchu.
– To chyba może być trochę niebezpiecznie – powiedziałem cicho, wbijając wzrok w ziemię.
– No co ty, nie pozwoliłbym ci spaść, byłbyś ze mną całkowicie bezpieczny – powiedział chłopak, a ja poczułem, że uśmiecha się szeroko. I jak ja mam mu teraz odmówić, kiedy on tak bardzo chciał?
– Miałeś już kiedyś takiego pasażera? – spytałem nie tylko z ciekawości, ale i dla uspokojenia samego siebie. Może przesadzam, skoro tak twierdzi to pewnie ma jakieś doświadczenie i wie, co robi. Przecież nie mógł tak po prostu rzucać słów na wiatr...
– Nie. Ale spokojnie, nie jestem aż tak głupi, będę ostrożny. Nic ci się ze mną nie stanie – dodał, zauważywszy mój niepewny wzrok. Ta wiadomość nie uspokoiła mnie ani trochę, w końcu byłbym pierwszy, który towarzyszyłby mu podczas takiej powietrznej wędrówki. Gdy tak o tym pomyślałem, poczułem się tak dziwnie miło. Czyli nikomu tego wcześniej nie proponował.
Albo proponował, ale ci odmawiali, ponieważ są mądrzy i wiedzieli, jakie to niebezpieczne.
– Teraz chciałbyś to zrobić? – spytałem, patrząc na niego z uwagą. Jeżeli tak, to była głupota, przecież było widno i ktoś mógłby nas zobaczyć. Miałby z tego tylko kłopoty.
– Dopiero po zmroku. No i nie musimy dzisiaj, a wtedy, kiedy będziesz miał ochotę. Możemy nawet dzisiaj wieczorem – wytłumaczył, a ja powoli pokiwałem głową na jego słowa.
– Dzisiaj odpada, ale dam ci znać, kiedy będę mógł – odparłem, cicho wzdychając.
Nawet gdybym bardzo chciał, nie mogłem dzisiaj wyjść po zmroku. Do domu wracał tata wraz z Natsu. Co prawda, moja siostra pewnie padnie wkrótce po zmroku, w końcu była jeszcze bardzo młoda i to było dla niej naturalne, z czasem zacznie wytrzymywać trochę dłużej. Ze względu na tatę wolałem jednak zostać w domu, na pewno bardzo by się zdenerwował, gdyby dowiedział się, że wymykam się z domu.
– Czyli się wstępnie zgadzasz? – spytał, a ja wychwyciłem w jego głosie ekscytację w jego głosie. Naprawdę mu na tym zależało, ale dlaczego? Tego nie potrafiłem pojąć.
– Tak, i jak zginę, to będzie twoja wina – westchnąłem cicho i zaraz poczułem, jak chłopak owija swoje ramiona wokół mojej talii.
Nie zdążyłem jakkolwiek zareagować, Taiki uniósł mnie całkiem wysoko – przynajmniej z perspektywy takiego niziołka, jak ja — i okręcił się wraz ze mną wokół własnej osi i radośnie się śmiejąc.
Krzyknąłem cicho, zaskoczony jego gestem, którego kompletnie się nie spodziewałem, i chwyciłem się jego rąk na wypadek, gdyby mnie jednak puścił, nie chciałem uderzyć o twardą ziemię. Spodziewałem się, że pewnie trochę się ucieszy, ale żeby aż tak? Vivi odskoczyła od nas, nieco przestraszona i zdezorientowana, wpatrując się w nas z niezrozumieniem.
– Dziękuję, obiecuję, że nie pożałujesz – powiedział wesoło, stawiając mnie w końcu na ziemię.
– Mam taką nadzieję – burknąłem, udając obrażonego, ale i tak nie potrafiłem ukryć delikatnego uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. Cieszyłem się, że mogłem sprawić mu radość, chociaż nie potrafiłem zrozumieć powodu jego radości. Co to za różnica, czy zgodziłbym się na jego propozycję, czy nie? Pewnie i tak zepsuję mu całą radość z tego latania, tak, jak psuję wszystko, czego dotknę, na jego miejscu tak bym się nie cieszył.
W milczeniu dotarliśmy nad wodę i już myślałem, że będziemy do niej wchodzić, ale zamiast tego chłopak zdjął torbę i usiadł na trawie. Zmarszczyłem brwi i przechyliłem lekko głowę patrząc na niego z niezrozumieniem.
– Muszę chwilę odpocząć, nie wejdę do wody z pełnym brzuchem – wytłumaczył mi, kładąc się na trawie i przymykając oczy.
Westchnąłem cicho, lekko się niecierpliwiąc. Nigdy nie słyszałem, że nie powinno się wchodzić do wody po jedzeniu, dlatego nie za bardzo wiedziałem sens w nic nierobieniu. Ale nic na to nie mogłem poradzić, nie mogłem przecież go zmusić do wejścia do wody. Usiadłem zatem niedaleko niego i zacząłem rysować patykiem jakieś szlaczki ja piasku, od czasu do czasu ciężko wzdychając.
– Nie jesteś zmęczony? Na meczu sporo się nabiegałeś – spytał Taiki, chyba lekko rozbawiony moją niecierpliwością.
– Nie – wzruszyłem lekko ramionami, dorabiając mojemu piaskowemu liskowi dziewiąty ogon. Tak mało brakowało mi do doskonałości. Jeden głupi ogon i mógłbym mieć normalne życie, i nie musiał się niczym przejmować.
– Ani trochę?
– Ani trochę.
– Rany, skąd ty czerpiesz tyle energii – westchnął ciężko chłopak, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wiem, czy było coś dobrego w tym, że miało się tak dużo energii, zwłaszcza w nocy, kiedy powinienem spać i zbierać energię na następny dzień. Nie potrafiłem usiedzieć w miejscu i ciągle musiałem coś robić, przez co nie potrafiłem się skupić na praktycznie niczym. I bardzo szybko potrafiło mi się nudzić. Na przykład teraz.
Skończywszy swoją karykaturę kitsune odłożyłem patyk i znowu ciężko westchnąłem. Vivi sobie poszła, chyba mając dosyć już naszego towarzystwa. Spojrzałem na odpoczywającego chłopaka i odsunąłem od siebie myśl o tym, aby zacząć go łaskotać. Naprawdę za bardzo mi się nudziło.
– Długo jeszcze? – spytałem po jakiejś minucie trwania w ciszy. I tak długo wytrwałem, biorąc pod uwagę moją niecierpliwość.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz