Ucieszyłem się bardzo, słysząc jego słowa, a więc mu smakowało. Poczułem, jak robi mi się cieplej na sercu, a kąciki warg samowolnie uniosły się ku górze. Często słyszałem słowa pochwały ze strony cioci, albo siostry, ale nie od kogoś spoza rodziny. Uczucie bycia docenianym było naprawdę przyjemne, chciałbym je czuć już zawsze. Chociaż przyznam, nie rozumiałem jego zachwytu nad posiłkiem, który dla niego przygotowałem. Przecież to był tylko zwykły omlet, nic nadzwyczajnego.
- Cieszę się, że ci smakuje, chociaż to nie jest nic nadzwyczajnego – powiedziałem, przysuwając swój talerz do siebie. Teraz, kiedy już Taiki zaczął jeść, i ja mogłem zacząć. Zostało mi wpojone to, by zacząć jeść dopiero po tym, jak najstarszy zacznie; w tym przypadku był to właśnie Taiki.
- Co ty gadasz, to jest niesamowite – odparł, wsuwając kęs za kęsem. Widziałem dwie możliwości; albo chłopakowi faktycznie zasmakowało to, co przygotowałem, albo po prostu był bardzo głodny, a człowiekowi głodnemu smakuje wszystko.
- Przesadzasz – powiedziałem nieśmiało, zabierając się za swoją porcję. Lepiej zjeść, póki ciepłe, bo później nie będzie smakować tak samo dobrze, gdyby było zimne.
- Oj, zdecydowanie nie, wiem, co mówię – Taiki trzymał twardo przy swoim, czego kompletnie nie zrozumiałem.
Resztę posiłku spędziliśmy w milczeniu, po prostu się posilając. Chłopak może i mówił, że to smakuje niesamowicie, ale ja wiedziałem swoje. To było bardzo zwykłe, bo co niezwykłego może być w omlecie? I tak najważniejsze było, że Taiki się choć trochę posilił. Jedna kanapka, może dwie, na cały dzień to zdecydowanie za mało jak na niego. I wiem to nawet ja, który nie za wiele je. Czyżby to miało związek z tym, że nie potrafił gotować? Co prawda, nie powiedział mi tego wprost, ale po serii pytań, jaką zadał mi podczas przygotowywania zwykłego omleta mogłem wysunąć już jakieś wnioski.
Kiedy zjedliśmy, wstałem od stołu i chciałem sprzątnąć talerze, a następnie je umyć, ale Taiki nie pozwolił mi na to.
- Ale mogę pozmywać, przecież należy po sobie sprzątać – powiedziałem cicho z zakłopotaniem obserwując, jak chłopak zbiera wszystkie brudne naczynia do zlewu i zaczyna gotować wodę specjalnie na zmywanie. Przygotowałem mu jedzenie, zjadłem, więc teraz również czas na to, aby posprzątać po bałaganie, który spowodowałem.
- Jesteś moim gościem, masz się czuć swobodnie, a nie sprzątać – powiedział naburmuszony, a ja postanowiłem już nie naciskać i zaakceptować jego postanowienie, chociaż i tak w głębi uważałem, że to ja powinienem posprzątać. Wiedziałem jednak, że go nie przegadam, a jak Taiki coś sobie postanowi, to tak już będzie i tyle.
Podczas oczekiwania na to, aż zagotuje się woda, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak nie poruszał tematu o mnie i o moich ogonach, co trochę mnie zaskoczyło, w sensie pozytywnym. Zachowywał się tak, jak gdyby nic się stało, a przecież tak nie było. Właśnie miał do czynienia z kimś zdecydowanie gorszym i słabszym, a mimo to traktuje mnie tak, jak równego sobie. Nie wydaje mi się, abym na to zasługiwał.
- Wiesz, nie musisz mnie odprowadzać – odezwałem się cicho, kiedy siedzieliśmy przy kolejnej herbacie. Już wszystko dawno było pozmywane, poza naszymi kubkami. Od dłuższego czasu padało i to wcale nie był mały deszczyk; lało jak z cebra i założę się, że gdybym wyszedł chociażby na sekundę, przemókłbym do suchej nitki. Trochę do przejścia miałem i nie chciałem, aby Taiki niepotrzebnie zmókł i nie daj boże jeszcze zachorował.
- Na razie nawet nie wiem, czy cię stąd wypuszczę, nie zapowiada się na to, aby szybko przestało – powiedział chłopak z cichym westchnięciem. - Jeszcze mi zachorujesz, nie mogę na to pozwolić – dodał, a ja zamrugałem kilkukrotnie, nie dowierzając w jego słowa.
- Chcesz, abym został? - spytałem, patrząc na niego z uwagą. Wczoraj proponował mi to samo, ale uznałem, że zrobił to ze zwykłej grzeczności, bo byłem lekko podłamany i roztrzęsiony, ale dzisiaj było ze mną lepiej. Co prawda nie miałem ochoty na wychodzenie na zewnątrz, było tam tak brzydko, zimno i mokro, a tutaj, u jego w domu, było wręcz cudownie; tak ciepło, sucho i przyjemnie, i choć czułem się troszkę dziwnie, miałem wrażenie, że byłem tutaj chciany. Jednak nie chciałem być dla niego problemem, poza tym nie mam żadnych ubrań na zmianę.
- Cieszę się, że ci smakuje, chociaż to nie jest nic nadzwyczajnego – powiedziałem, przysuwając swój talerz do siebie. Teraz, kiedy już Taiki zaczął jeść, i ja mogłem zacząć. Zostało mi wpojone to, by zacząć jeść dopiero po tym, jak najstarszy zacznie; w tym przypadku był to właśnie Taiki.
- Co ty gadasz, to jest niesamowite – odparł, wsuwając kęs za kęsem. Widziałem dwie możliwości; albo chłopakowi faktycznie zasmakowało to, co przygotowałem, albo po prostu był bardzo głodny, a człowiekowi głodnemu smakuje wszystko.
- Przesadzasz – powiedziałem nieśmiało, zabierając się za swoją porcję. Lepiej zjeść, póki ciepłe, bo później nie będzie smakować tak samo dobrze, gdyby było zimne.
- Oj, zdecydowanie nie, wiem, co mówię – Taiki trzymał twardo przy swoim, czego kompletnie nie zrozumiałem.
Resztę posiłku spędziliśmy w milczeniu, po prostu się posilając. Chłopak może i mówił, że to smakuje niesamowicie, ale ja wiedziałem swoje. To było bardzo zwykłe, bo co niezwykłego może być w omlecie? I tak najważniejsze było, że Taiki się choć trochę posilił. Jedna kanapka, może dwie, na cały dzień to zdecydowanie za mało jak na niego. I wiem to nawet ja, który nie za wiele je. Czyżby to miało związek z tym, że nie potrafił gotować? Co prawda, nie powiedział mi tego wprost, ale po serii pytań, jaką zadał mi podczas przygotowywania zwykłego omleta mogłem wysunąć już jakieś wnioski.
Kiedy zjedliśmy, wstałem od stołu i chciałem sprzątnąć talerze, a następnie je umyć, ale Taiki nie pozwolił mi na to.
- Ale mogę pozmywać, przecież należy po sobie sprzątać – powiedziałem cicho z zakłopotaniem obserwując, jak chłopak zbiera wszystkie brudne naczynia do zlewu i zaczyna gotować wodę specjalnie na zmywanie. Przygotowałem mu jedzenie, zjadłem, więc teraz również czas na to, aby posprzątać po bałaganie, który spowodowałem.
- Jesteś moim gościem, masz się czuć swobodnie, a nie sprzątać – powiedział naburmuszony, a ja postanowiłem już nie naciskać i zaakceptować jego postanowienie, chociaż i tak w głębi uważałem, że to ja powinienem posprzątać. Wiedziałem jednak, że go nie przegadam, a jak Taiki coś sobie postanowi, to tak już będzie i tyle.
Podczas oczekiwania na to, aż zagotuje się woda, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak nie poruszał tematu o mnie i o moich ogonach, co trochę mnie zaskoczyło, w sensie pozytywnym. Zachowywał się tak, jak gdyby nic się stało, a przecież tak nie było. Właśnie miał do czynienia z kimś zdecydowanie gorszym i słabszym, a mimo to traktuje mnie tak, jak równego sobie. Nie wydaje mi się, abym na to zasługiwał.
- Wiesz, nie musisz mnie odprowadzać – odezwałem się cicho, kiedy siedzieliśmy przy kolejnej herbacie. Już wszystko dawno było pozmywane, poza naszymi kubkami. Od dłuższego czasu padało i to wcale nie był mały deszczyk; lało jak z cebra i założę się, że gdybym wyszedł chociażby na sekundę, przemókłbym do suchej nitki. Trochę do przejścia miałem i nie chciałem, aby Taiki niepotrzebnie zmókł i nie daj boże jeszcze zachorował.
- Na razie nawet nie wiem, czy cię stąd wypuszczę, nie zapowiada się na to, aby szybko przestało – powiedział chłopak z cichym westchnięciem. - Jeszcze mi zachorujesz, nie mogę na to pozwolić – dodał, a ja zamrugałem kilkukrotnie, nie dowierzając w jego słowa.
- Chcesz, abym został? - spytałem, patrząc na niego z uwagą. Wczoraj proponował mi to samo, ale uznałem, że zrobił to ze zwykłej grzeczności, bo byłem lekko podłamany i roztrzęsiony, ale dzisiaj było ze mną lepiej. Co prawda nie miałem ochoty na wychodzenie na zewnątrz, było tam tak brzydko, zimno i mokro, a tutaj, u jego w domu, było wręcz cudownie; tak ciepło, sucho i przyjemnie, i choć czułem się troszkę dziwnie, miałem wrażenie, że byłem tutaj chciany. Jednak nie chciałem być dla niego problemem, poza tym nie mam żadnych ubrań na zmianę.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz