niedziela, 20 września 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Kiedy zorientowałem się, że moja twarz jest wykrzywiona w delikatnym grymasie, od razu uśmiechnąłem się do niego delikatnie. Mikleo wydawał się być podekscytowany faktem, że pójdzie na bal, i co mu się dziwić? Pewnie nigdy nie był na balu, podobnie jak i ja. Tyle, że ja nie będę miał szansy nacieszyć się tym bałem; będę widzialny tylko dla dwóch osób na jakąś setkę, nawet nie będę mógł zatańczyć z własnym mężem, bo od razu wezmą go za dziwaka i rozejdą się nieprzyjemne plotki. A Mikleo na pewno będzie rozchwytywany, w końcu nie tylko cudownie wygląda, ale ma również niesamowitą osobowość, będzie mógł w pełni korzystać z uroków balu. Miałbym mu odmówić tej przyjemności? W życiu. Ja po prostu przeczekam w kącie, mając na niego oko i pilnując, by nic się mu nie stało. Tak jak przystało na anioła stróża. 
– Raczej za dużo czasu dla siebie nie mamy, w końcu musisz się przygotować do balu – powiedziałem z uśmiechem na ustach, odgarniając kosmyki przylepione do jego czoła. 
Musi umyć ciało, włosy, później jeszcze wysuszyć te włosy, przebrać się, uczesać, te rzeczy mogą zająć naprawdę dużo czasu. Ja wiem, że mój mąż jest zawsze piękny, nawet w tym momencie — a raczej zwłaszcza w tym momencie, z mokrym ubraniem przylegającym do jego cudownego ciała — ale co nam szkodzi na przeszkodzie, aby uczynić go jeszcze piękniejszym? Może będzie wyglądał tak zjawiskowo, że wszyscy będą nim onieśmieleni i mało kto odważy się obok niego kręcić. 
– Nie masz nic przeciwko? – spytał, patrząc na mnie uważnie. Ucałowałem jego czoło, by rozwiać jego wszelkie wątpliwości. Miałem, oczywiście, że miałem. Wokół niego będzie się kręcić tyle ludzi, o wiele bardziej urodziwych i wartościowych ode mnie i dla których nie będę istniał, dlatego nie będę mógł nic z nimi zrobić, ale miałem mu odmówić? Widziałem, że chce tam pójść, a ja nie chciałem mu sprawiać przykrości. Jego radość była najważniejsza, dla niej mogę przecierpieć te parę godzin.
– Oczywiście, że nie. Zresztą, nigdy nie byłem na balu, z chęcią zobaczę, jak to jest – wymruczałem, delikatnie głaszcząc jego policzek. 
Mikleo posłał mi jeden ze swoich cudownych uśmiechów, a ja poczułem, że poczułem, że podjąłem dobrą decyzję.
Kiedy wyszliśmy z wody, od razu pozbyłem się nadmiaru wody z jego ubrań i włosów oraz powierzchni skóry, by przypadkiem mi się nie przeziębił, i ruszyliśmy w kierunku zamku. Wodę, która znajdowała się w moich rzeczach, zostawiłem, zwyczajnie czując się lepiej z nią niż bez niej. Zresztą, mi nic nie będzie, a ja wyschnę prędzej czy później. 
Towarzyszyłem Mikleo przez cały cały ten czas, umilając mu czas rozmową i ciągle pamiętając o uśmiechu. Nie chciałem, żeby się mną przejmował, ten wieczór miał spędzić na zabawie. Musiał poznać życie ludzkie od tej najlepszej strony i nie będę mu w tym przeszkadzał. Pomagałem mu również w tych przygotowaniach, zwłaszcza, jeżeli chodzi o jego fryzurę. Upiąłem mu włosy tak, by jego opaska była doskonale widoczna. Ciągle chował ją za grzywką, a przecież wyglądał w niej cudownie. Jak książę. Dodatkowo królewskiego wyglądu dodawał mu strój, który przygotowała mu Alisha. Były to te same ubrania, które dostał rok temu, kiedy pojawiliśmy się tutaj po raz pierwszy. Z nas dwóch to on wyglądał na istotę niebiańską, a ja jak zwykły szary i nic niewarty człowiek. Cóż, w końcu taki był naturalny porządek rzeczy, i teraz właśnie to wychodzi. 
Podczas kiedy wygładzałem biały materiał ubrania mojego męża, rozległo się ciche pukanie do drzwi. Po chwili do środka weszła Alisha, która wyglądała równie pięknie, co mój mąż. Otaczają mnie sami piękni ludzie, tylko ja jestem jakiś taki nijaki.
– Wow, cudownie wyglądasz – powiedziałem szczerze do księżniczki, a raczej już królowej, uśmiechając się szeroko. 
– Dziękuję – odparła blondynka, rumieniąc się delikatnie i lekko się ukłoniła. – Jesteście gotowi? 
– Tak.
– Nie. 
Spojrzałem zaskoczony na męża, który nie zgodził się ze mną. O co mu chodziło? Zrobiliśmy wszystko, co musieliśmy, a nawet i więcej. Nie dość, że nieziemsko wyglądał, to jeszcze cudownie pachniał; zadbałem o to, aby olśnił ich wszystkich na tym balu. 
– Nie? – powtórzyłem jego słowa, patrząc na niego z niezrozumieniem. A może o czymś zapomniałem? Pewnie tak, zawsze kiedy na czymś się skupiam, zapominam o najoczywistszych rzeczach. 
– Ty się jeszcze nie ogarnąłeś – odparł, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. 
– Ale ja nie mam po co, i tak nikt prócz was mnie tam nie zobaczy – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Nie widziałem sensu, dla którego miałbym się przygotowywać. W końcu moją rolą było stanie pod ścianą i pilnowanie, aby nic mu się nie stało. Zresztą, nie było nawet na to czasu. Skoro Alisha po nas przyszła to znak, że mamy wychodzić, nie możemy się przecież spóźnić.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz