Wciąż nie rozumiałem, po co mi ten strój, jednakże jeśli ma sprawić to przyjemność osobie, którą kocham, jestem w stanie go założyć, może właśnie to chociaż trochę poprawi nastrój mojego męża. Tak bardzo bym chciał, aby zapomniał o tym, co się stało, mu byłoby łatwiej, a ja nie czułbym się tak źle, może gdybym wtedy mu nie odmówił, wszystko byłoby dobrze, on dostałby to, czego chciał, a ja nie czułbym, że z mojego powodu jest smutny, a wszystko to z powodu pełni, gdyby nie ona do niczego by nie doszło.
- Dobrze rozumiem, pójdę przymierzyć, w razie co wołając - Odpowiedziałem na jego słowa, idąc do łazienki, starając się przebrać w ten jakże skomplikowany strój, jak się później okazało, ubranie go zajęło sporo czasu, a i tak nie udało mi się tego wszystkiego samemu założyć, musząc wołać męża, który pomógł mi uporać się z tymi wstążkami i kokardkami.
- I jak wyglądam? - Zapytałem, chcąc znać zdanie męża, w końcu to ono było najważniejsze, nikt poza nim i Alishą nie będą mnie widzieć, a mi samemu szczerze było obojętne to, jak będę wyglądał, chce tam iść tylko ze względu na dziewczynę nic poza tym.
- Pięknie, za pięknie - Wyznał, okręcając mnie do koła, by uważnie mi się przyjrzeć, łagodnie się przy tym uśmiechając, szczerze powiedziawszy, na to liczyłem, jego uśmiech znaczy dla mnie naprawdę wiele, kocham, gdy się uśmiecha, gdy patrzy na mnie wzrokiem pełnym miłości, kocham go całego i nie mogę bez niego żyć. - A ty jak się czujesz? - Dopytał, chcąc najwidoczniej poznać moje zdanie, trochę niepotrzebnie, bo jak mówiłem, mi było to naprawdę obojętne, nie czułem się w tym źle więc chyba jak dla mnie dobrze.
- Bardzo się cieszę, że wyglądam dla ciebie pięknie, a jak się w tym czuję? W sumie to dobrze jak księże tylko korony na głowie mi brakuje - Zaśmiałem się. Chcąc, aby mój mąż również trochę się rozluźnił, nie jest mi za przyjemnie oglądać go takiego poważnego.
Sorey pokręcił głową, nic nie mówiąc, a więc jednak go nie rozbawiłem szkoda, bo naprawdę bardzo chciałem.
- Pasuje ci wszystko? Nigdzie cię nie gniecie? Nic nie przeszkadza? Nie jest za duże lub za małe? - Dopytał, chociaż nie wiem szczerze, po co przecież pobrał moje wymiary, podając je odpowiedniemu człowiekowi, co więc mogłoby być nie tak z tym ubraniem?
- Wszystko jest dobrze, nic mnie nie uciska, nic nie drapie, wszystko pasuje - Wyznałem, uśmiechając się ciepło do mąż, podchodząc do niego, by ucałować jego policzek. - Dziękuj, ten strój jest naprawdę idealny - Dodałem, zadowolony z tego, co od niego dostałem.
- Cieszę się, że ci się podoba - Odparł, uśmiechając się łagodnie, pomagając mi rozebrać strój, który tak samo ciężko było zdjąć, jak założyć no nic, przynajmniej ładnie wygląda.
Resztę dnia upłynęło nam całkiem spokojnie, opieka nad dziećmi, wspólne przygotowywanie obiadu, rozmowy i zabawy. Nawet Sorey troszeczkę się rozchmurzył, na chwilę chyba zapominając, o tym, co się wydarzyło.
Wieczorem, gdy dzieciaki położyliśmy spać, mieliśmy trochę czasu dla siebie, trzeba było w końcu naprawić to, co stało się między nami, gdy złe wcielenie mojego męża nagle się pojawiło.
Mając ochotę na odrobinkę czułości, przyszedłem do męża po kąpieli, nie ukrywając, czego chciałem, od momentu, gdy stał się zły, brakowało mi jego bliskości i czułości, dlatego teraz potrzebuje to nadrobić, aby dostać to, czego tak bardzo mi potrzeba.
Bez zastanowienie usiadłem na kolanach męża, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, który zaskoczył mojego męża, mimo tego odwzajemnił pocałunek, powstrzymując moje dłonie przed wślizgnięciem się pod jego koszulkę.
- Coś nie tak? - Spytałem zaskoczony, może nie chciał, nie miał ochoty, no trudno jakoś to przeżyję, do niczego zmuszać go nie będę.
- Nie powinniśmy - Wyszeptał, patrząc w moje oczy, czyli to dalej z niego nie zeszło, nadal ma się za potwora i nawet to, że ja sam chce, go nie przekonuje.
- Dlaczego? - Spytałem, chcąc zrozumieć, co go powstrzymuję? Czy jest to sytuacja z tamtego wydarzenia, czy po prostu nie ma na to ochoty.
- Po tym, co ci zrobiłem, nie powinieneś chcieć ze mną już nigdy się kochać - Wyznał, na co cicho westchnąłem troszeczkę zawiedziony tym, że co mówi, naprawdę myślałem, że moim zachowaniem dojdzie do tego, że nie mam mu tamtego za złe, bo sam do niego przychodzę, chcąc zbliżenia, chcąc kochać się z nim z własnej woli, naprawiając to, co się zepsuło, niestety chyba muszę dać mu dużo czasu, by doszedł do siebie, no nic, jakoś sobie z tym poradzę.
- To ty sobie to wmawiasz, gdybyś mnie skrzywdził, nie chciałbym się z tobą kochać. Jednak rozumiem, że nie chcesz, dam ci czas tyle ile ci potrzeba, aż dasz mi znać, że sam tego chcesz - Odparłem, całując go w czoło, schodząc z jego kolan, kładąc się do łóżka, biorąc do ręki książkę, skoro nie mam co liczyć na zbliżenie to chociaż książkę poczytam, by czymś zająć myśli.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz