poniedziałek, 13 czerwca 2022

Od Soreya CD Mikleo

To nie brzmiało jak nic. Dodatkowo, byłem przekonany, że Mikleo nie mówił mi wszystkiego, bo jeszcze wtedy całkowicie bym się załamał. Krew z jego ust sama z siebie popłynąć w końcu nie mogła. I że jeszcze nie ma mi tego za złe... Krzywdziłem go, świadomie czy też nie, powinien być na mnie zły. Nie rozumiałem tej jego dobroduszności. Chyba zdecydowanie łatwiej by mi było, gdyby mnie znienawidził i byłby na mnie zły, bo właśnie w ten sposób zareagowałaby każda normalna osoba. Nie potrafiłem zrozumieć tej jego dobroduszności. Może mi tłumaczyć, że jest aniołem i postrzega świat inaczej, ale dla mnie jest po prostu za dobry, a ja nie zasługuję na jego dobroć. 
Mikleo musiał wyczuć moje zwątpienie, ponieważ zaraz poczułem jego delikatne, cudownie miękkie usta na swoich. Ten pocałunek sprowadził mnie od razu na ziemię, na moment odsuwając złe myśli gdzieś na bok. 
- Mówiłem, żadnego obwiniania się. To nie jest twoja wina i właśnie tego powinieneś się trzymać – odpowiedział, uśmiechając się do mnie delikatnie. 
- To ja cię krzywdziłem, więc wina jest jak najbardziej moja... – zacząłem, chcąc mu wytłumaczyć, że się myli i że to ja mam rację, ale jego dłoń na moich ustach mi na to nie pozwoliła. 
- Kocham cię. Pamiętaj o tym, dobrze, kochanie? Tylko to powinno być w tym momencie dla ciebie ważne. A teraz już zmykaj, Yuki na ciebie czeka. 
No tak, Yuki... co prawda, jestem przekonany, że będzie niezbyt zadowolony, kiedy tam po niego pójdę, no ale dzisiaj musi spać w swoim domu. Jutro jest szkoła i Emma musi się jeszcze przygotować, podczas kiedy Yuki miał cały dzień wolne. Wiem, że chłopiec na pewno chciałby mieć więcej kontaktu ze swoimi rówieśnikami, ale żadnych szkół dla niewidzialnych serafinów nie stworzono, nawet w azylu dziadka czegoś takiego nie zaobserwowałem. Zresztą, trochę trudno było mi powiedzieć, co Yuki traci, ja i Miki też nie chodziliśmy do szkoły. Wychowywaliśmy się w małej i raczej biednej wsi, gdzie żadnej szkoły nie było, a nauczycielami były osoby starsze, które miały jakieś pojęcie o świecie. Muszę przyznać, że te nauki także miały swój urok.
Po dwóch godzinach wróciłem do domu z synem. Yuki widział, że byłem odrobinkę padnięty, dlatego powiedział, że da Codiemu jeść, a ja mogę iść spać. Byłem mu za to wdzięczny, najwidoczniej te kilkanaście godzin snu dla mojego organizmu to jeszcze za mało. To trochę żałosne, że aż tyle godzin snu potrzebuję, aby się zregenerować. I że Mikleo naprawdę potrzebuje kogoś tak słabego, jak ja? Nie wydaje mi się, bardziej byłem dla niego ciężarem niż pomocą, a przynajmniej ja tak to widziałem. 
Mój mąż leżał na łóżku w naszej sypialni i odpoczywał, czytając książkę. Zanim tam do niego dołączyłem, postanowiłem wziąć nieco porządniejszą kąpiel niż do tej pory; pilnowałem w końcu Mikleo, więc nie poświęcałem dużo czasu na kąpiele. Dzisiaj też nie zamierzałem wiele czasu spędzić w łazience, bo chciałem zaraz położyć się spać. Najpierw jednak trochę się ogarnę, nie pamiętam, kiedy ostatni raz się goliłem... normalnie wyglądam staro, ale teraz to tak jakby przybyło mi jeszcze dziesięć lat. 
Kiedy wpatrywałem się w swoje odbicie w lustrze i starałem się ogolić tak, by nie zaciąć skóry, zacząłem przypominać sobie kilka sytuacji, jak byłem zły. Nie wszystkie były jasne i wyraźne, ale jednego wspomnienia byłem pewien: pomimo wyraźnego „nie” ze strony Mikleo i tak zmusiłem go do tego, czego ja chcę, nie za wiele robiąc sobie z jego sprzeciwu. Jeżeli to jest co myślę... to ja naprawdę jestem potworem i cechuję się tym prymitywnym agresywnym zachowaniem. 
- Cholera – wymamrotałem, kiedy po policzku popłynęła stróżka krwi. Oczywiście, że się zaciąłem, co to byłoby za golenie, gdyby obyło się bez żadnych ran.
Dokończyłem golenie, poczekałem, aż krew przestanie trochę lecieć i dopiero wtedy wróciłem do Mikleo, musząc koniecznie z nim porozmawiać o tej sytuacji. Może to nie było to, o czym myślałem...? Kogo ja w ogóle oszukuję, to była jednoznaczna sytuacja, skrzywdziłem go chyba w najgorszy możliwy sposób, jaki tylko mogłem... Do czegoś takiego jeszcze nigdy się nie posunąłem, za każdym razem szanowałem słowa, co teraz mi odwaliło...? 
- Wszystko w porządku? – usłyszałem zmartwiony glos Mikleo. Nie jestem pewien, co wzbudziło jego zainteresowanie, przybity wyraz twarzy czy może zacięcie na policzku. 
- Czemu mi nie powiedziałeś, że zmusiłem cię do stosunku. To nie jest rzecz, którą tak po prostu się wybacza – postanowiłem zapytać go wprost, bo mogłem wtedy zaobserwować jego pierwszą reakcję, a ona powie mi bardzo dużo. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz