Widząc zawód i smutek w oczach Mikleo poczułem się jeszcze gorzej. Widać było, że miał ochotę, a ja go tak odtrąciłem. Z drugiej strony, nie czułem się w nastroju do takich rzeczy. Nie teraz i nie w tym momencie. Naprawdę jest ze mnie beznadziejny mąż i kochanek... do czego takiego mnie Miki potrzebuje, nie mam pojęcia. Beze mnie, albo z kimś innym byłoby mu zdecydowanie lepiej. Może nie powinienem się wtedy na niego gniewać za flirt z tamtym kupczykiem. Jak teraz sobie pomyślę wydaje mi się, że dałby mu więcej szczęścia niż ja.
- Nie siedź za długo, powinieneś jeszcze dużo odpoczywać – powiedziałem cicho, kładąc się po przeciwnej stronie łóżka. Nie byłem pewien, czy mój umysł pozwoli mi na odpoczynek, ale warto było spróbować.
- Spokojnie, dobrze wiem, kiedy przestać – odpowiedział, przewracając kolejną kartkę. Nie byłem co do tego taki pewien, znałem Miki’ego i wiem, że lubił czasem trochę przeginać, no ale nie zabiorę mu przecież książki. Najwyżej jutro sobie odeśpi, a ja zajmę się domem i dziećmi.
Zamknąłem oczy, próbując zaznać trochę snu, ale tak jak sądziłem wcześniej, moje sumienie mi na to nie pozwoliło. Nie byłem pewien, czy to tylko mój umysł podsyłał mi te wszystkie okropne rzeczy, czy może znowu zaczynam sobie coś przypominać, ale przed oczami miałem tylko to, jak krzywdzę Mikleo. Nie tylko, jak zmuszam go do stosunku, ale jak także go szarpię, krzyczę na niego, biję... Raz faktycznie udało mi się zasnąć, ale zaraz po tym wybudziłem się przerażony i zlany potem, czym zaniepokoiłem Mikleo.
- Trzeba było mi dać, że nie możesz spać. Pomógłbym ci – Mikleo odłożył książkę na bok i przysunął się bliżej mnie.
- Wszystko ze mną w porządku, nie musisz się przejmować – odpowiedziałem automatycznie, przeczesując dłonią włosy.
- Wybacz, skarbie, ale wyglądasz okropnie. Połóż się, to zajmie mi tylko chwilę – polecił mnie Miki, odrobinkę mnie do tego zmuszając popychając na poduszki.
- Prędzej czy później zasnę, nie musisz się mną przejmować – dalej uparcie trzymałem się swego uważając to za jego stratę czasu oraz moc. Miki jest stworzony do czegoś większego, a nie do usypiania mnie. To dosłownie marnotrawstwo jego cudownych mocy.
- Żebyś mi się zadręczył na śmierć? Mowy nie ma – swoje dłonie położył tak jak wczoraj i uwolnił niewielką cząstkę mocy, która już po chwili zaczęła działać cuda. – Dobranoc, kochanie – usłyszałem, kiedy powoli zapadałem w przyjemny sen.
Rano wyjątkowo obudziłem się przed Mikleo, co za często mi się ostatnio nie zdarza. Dodatkowo zauważyłem, że chłopak zasnął wtulony w moje ciało, co oczywiście było jak najbardziej normalne, ale i tak mnie zaskoczyło. Uważałem, że po tym wszystkim Miki nie powinien łaknąć tak bardzo mojej obecności, no ale to tylko moje zdanie. Ostrożnie wstałem z łóżka, starając się go nie obudzić, po czym skierowałem się do pokoju małej, ponieważ słyszałem stamtąd jakieś odgłosy. Nie myliłem się, nasza pociecha już wstała i ewidentnie domagała się uwagi. To tylko moje wrażenie, czy po prostu z dnia na dzień robiła się coraz to bardziej ruchliwa...?
- Szybko wstałaś, księżniczko – powiedziałem cicho, biorąc moją małą kruszynkę na ręce.
- Głodna – wymamrotała, łapiąc mnie za szyję.
- Zaraz coś ci przygotuję. Może naleśniki? I może mamie też zrobimy parę, co? Jestem pewien, że spodoba jej się taka niespodzianka – zaproponowałem, schodząc z malutką na dół. Miki lubił słodkie rzeczy, a naleśniki właśnie do takich należą. Oczywiście jeszcze podam dodatki, może jakiś syrop, albo konfiturę... Inna sprawa, czy dobrze je zrobię. U mnie z gotowaniem najlepiej nie jest, ale przepis znam, wiem, jak je się robi... cóż, będę się starać, a co z tego wyniknie, nie wiem. Najważniejsze, by nie były za bardzo spalone. – Zrobimy nam wszystkim śniadanie do łóżka?
- Tak! – mała zaklaskała w dłonie, zadowolona z takowego pomysłu. Jestem pewien, że podczas takowego śniadania pościel na pewno się ubrudzi, w końcu będziemy jeść z dzieckiem, ale to nic, upiorę i będzie po kłopocie.
Podczas przygotowywania śniadania Yuki zszedł na dół i kiedy tylko dowiedział się o pomyśle ze śniadaniem do łóżka, zaczął mi pomagać. On zajął się ogarnięciem sztućców i napoi oraz przygotowywaniem dodatków, a ja w pełni skupiłem się na naleśnikach, które wyszły perfekcyjnie. Byłem z siebie nawet zadowolony, ponieważ w końcu coś mi się udało, i to jeszcze w kuchni. Szkoda, że później będzie tyle zmywania, ale skoro to przygotowałem, to i po tym posprzątam.
Załadowałem wszystko na tacę, poprosiłem Yuki’ego, by wziął siostrę na ręce i ruszyliśmy do naszej sypialni. Myślałem, że zapachy zdążą obudzić Mikleo, ponieważ nie były jakieś najgorsze, ale zrobiła to Misaki. Kiedy tylko Yuki odłożył ją na ziemię, ta podbiegła do łóżka i wgramoliła się na nie, krzycząc głośno „mama”.
- Hej, skarbie... a to z jakiej okazji? – spytał Miki, podnosząc się do siadu i biorąc małą na ręce, chyba odrobinkę zaskoczony tym całym zgromadzeniem.
- Żeby troszkę sobie życie osłodzić. Proszę, spróbuj, chyba nie wyszły mi takie najgorsze – dodałem, zabierając się za krojenie pierwszego naleśnika dla małej. – Chyba, że nie masz ochoty, to nie szkodzi, ja i dzieci zjemy – dodałem szybko zdając sobie sprawę, że Miki nie musi jeść i może nie mieć ochoty... nie pomyślałem o tym wcześniej. Zrobiłem mu śniadanie, którego najprawdopodobniej nie zje i jeszcze niepotrzebnie go wybudziłem... nagroda do najgorszego męża roku zdecydowanie powinna trafić do mnie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz