Ciche westchnięcie wydostało się z moich ust, gdy usłyszałem słowa mojego męża, które tak naprawdę nigdy nie powinny wypłynąć z jego ust. Nie może przekładać mojego życia nad życie istoty ludzkiej, stworzonej na wzór Boga to nie jest sprawiedliwe i zgodne z prawem pana naszego, albowiem to ni my zdecydujemy, kiedy przyjdzie czas na tę naiwną dziewczynę pragnącą tylko miłości w miejscu, w którym nigdy tej miłości nie zazna, wybierając sobie nieodpowiedniego człowieka do kochania. Każdy popełnia błędy, ale nie my zdecydujemy, kiedy za to odpokutuje, od tego jest władca niebios, a nie my.
- Nie mów, tak proszę, nie możemy uczynić czegoś tak ryzykownego, pozbawiając życia niewinnej osoby - Wyjaśniłem, rozumiejąc męża, jednocześnie nie zgadzając się na to, by dziewczyna umarła niw lubię jej i to jest fakt, mimo wszystko śmierci jej nie życzę, nikomu jej nie życzę to nie po bożemu.
- Sama sobie taki los wybrała - Odparł, najwidoczniej nie chcąc odpuścić tematu.
- Sorey, nie mów tak. Posłuchaj... - Zacząłem, gdy mój mąż przerwał mi, moją wypowiedz, wchodząc mi słowo.
- Nie, Miki to ty mnie posłuchaj. Nie chcę Ci stracić, nie mogę cię stracić, ani ja, ani dzieci nie poradzimy sobie bez ciebie - Odparł, twardo wpatrując się w moje oczy, nie wierząc w to, że ją i demon możemy wygrać, wciąż za bardzo się o mnie martwiąc, kiedy tak naprawdę nie mi nie będzie, dam sobie radę i tego jestem pewien, po prostu to czując.
- Nie stracisz ani ty, ani dzieci jestem przy was i będę przez cały czas, nie musisz się martwić, naprawdę nie patrz na to w taki sposób, wszystko będzie dobrze i z taką myślą pozwól sobie zostać - Starałem się go uspokoić, zapewniając o tym, że jestem tutaj i zawsze będą, nie musi się martwić, bo już nigdy mnie nie straci.
- Mimo wszystko chciałbym porozmawiać o tym z Lailah - Uparcie dążył do swojego, nie chcąc odpuścić, szukając innego wyjścia z tego sytuacji.
- W porządku, porozmawiaj z Lailah - Zgodziłem się, po pierwsze nie chcąc się kłócić, a po drugie nie mając nic przeciwko temu, aby porozmawiał z panią jeziora, skoro to go uspokoi, niech więc czyni to, co uważa za słuszne.
Sorey nic już nie powiedział, kończąc ten temat i znów nic nie wiem, ta sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza, niż tak naprawdę powinna być. Dopóki ten demon będzie prześladował, nasze dziecko my wciąż będziemy spięci i niepewni tego, jak dalej potoczy się nasz i jej los.
Nie zmuszając męża do dalszej rozmowy, wróciłem do wykonywania swojej poprzedniej pracy. Chcąc, by obiad, który dla niego przygotowuje, był smaczny, bo na tym najbardziej mi zależało.
- Dziś też idziesz do pracy? - Spytałem, zerkając na niego za ramienia, gdy bawił się z córką.
- Tak, dziś też idę - Wyznał, zerkając na zegarek. - Za godzinę najprawdopodobniej wyjdę z domu - Wyjaśnił, na co kiwnąłem głową. A więc miałem godzinę, aby przygotować mu obiad, to wcale nie tak dużo jednak powinienem się wyrobić. Nie mogę bowiem wypuścić głodnego Soreya z domu, jakim byłbym w końcu mężem, gdybym zrobił coś takiego.
Posiłek przygotowałem w ciągu trzydziestu minut, daniel opierało się na makaronie, z warzywami bez mięsa tak jak lubił mój mąż, posiłki bezmięsne. Zawsze mnie to w niż zadziwiało, mężczyźni jedzą mięso, lubią mięso a on, cóż, od kiedy tylko pamiętam, zawsze był przeciwny jedzeniu mięs dlaczego? Sam nie wiem, po prostu już taki jest, a ja nie kwestionuje tego, po prostu kochając go takim, jakim jest.
- Obiad gotowy zjesz teraz? - Spytałem, robiąc troszeczkę więcej, pakując mu do pracy i tam musi mieć co zjeść, jednocześnie chcąc troszeczkę nakarmić Misaki, trochę makaronu nie powinno jej zaszkodzić.
- Tak, poproszę - Odparł, biorąc naszą małą kruszynkę na ręce przychodzące z nią do kuchni.
Kiwając spokojnie głową, nałożyłem jedzenie na talerz mężowi i córce, którą wziąłem na ręce, dając mężowi spokojnie zjeść, samemu karmiąc córkę, która również zdążyła już zgłodnieć.
- Dasz sobie radę sam, gdy pójdę? - Spytał, najpierw jednak chwaląc moje jedzenie, no niech będzie, że aż tak dobre jest, chociaż bym nie powiedział, że aż tak trochę przesadza.
- Oczywiście, mała pewnie niedługo zaśnie a ja i tak będę miał towarzystwo. Lailah niedługo powinna do nas zajrzeć - Wyznałem, szczerze ciesząc się z przyjścia pani jeziora, bądź co bądź obecność kogoś w domu uspokaja mnie bardziej niż jak gdybym miał zostać w nim sam z dzieckiem, tym bardziej, teraz gdy niebezpieczeństwo czyha z każdych stron..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz