Patrzyłem na nich obu nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć. Znaczy, owszem, rozumiałem, skąd taki pomysł, sam myślałem, by zająć się ogródkiem, ale szybko zdałem sobie sprawę, że sam nie dałbym sobie rady. Jako, że teraz będę pracował do późnych popołudni, więc czasu nie będę miał za wiele, którego na takie rzeczy potrzeba, no i też teraz raczej jest trochę za późno na sianie nasion.
- Jesteś pewien? To wymaga trochę czasu, a i tak już teraz masz trochę obowiązków – odpowiedziałem, przyglądając się mu uważnie. Oczywiście, że będę mu pomagać, kiedy tylko będę mógł, no ale to nie będzie jakaś wielka pomoc. Dom, dzieci, zwierzaki i teraz jeszcze ogródek, to raczej trochę dużo, już wczoraj widziałem, że był zmęczony, a co dopiero będzie później... wiem, że taki ogródek będzie dobrą inwestycją na przyszłość, ale nie za cenę zdrowia mojego męża.
- Yuki mi będzie pomagał. Nie martw się o mnie, nie porywałbym się na takie coś wiedząc, że nie dałbym sobie rady – odpowiedział mi Miki, uśmiechając się do mnie łagodnie. Nie byłbym co do tego taki pewien, ale już nic nie mówiłem.
- Jakie chcecie te nasiona? – spytałem, biorąc łyk kawy.
- Wszystkie! – słysząc odpowiedź Yuki’ego, parsknąłem cicho śmiechem. To było bardzo konkretne, teraz już wszystko wiem.
- Rozumiem. Zobaczę, co da się zrobić – powiedziałem, odkładając kubek na blat i zacząłem powoli zbierać się do wyjścia.
- Ale że teraz, już? Może najpierw zjedz śniadanie – odezwał się Mikleo, biorąc na ręce Misaki, która ewidentnie chciała troszkę atencji.
- Zjem, jak wrócę, nie zajmie mi to dużo czasu. Do zobaczenia – dodałem, całując go w policzek na pożegnanie.
Wróciłem do domu po niecałej godzinie nie tylko z nasionami, ale także i kilkunastoma sadzonkami. Większość z tych nasion będą mogli wykorzystać dopiero w przyszłym roku, no ale sadzonki mogą posadzić już teraz. Trochę pieniędzy na to wydałem, no ale skoro tak bardzo tego chcą, to niech mają. Miałem tylko nadzieję, że Yuki szybko się nie znudzi, nie chciałbym, aby Miki po dwóch tygodniach został z tym wszystkim sam. To tylko dziecko, więc to naturalne, że trochę się czymś zainteresuje i po jakimś czasie przestanie. Myślałem, że z Codim będzie podobnie, a jednak minęło tyle lat i dalej zajmuje się nim zajmuje: daje mu jeść, czesze go regularnie, kąpie, trenuje... może więc jego zainteresowanie ogrodnictwem także przetrwa trochę dłużej.
- Proszę. Wszystkie nasiona, jakie znalazłem i kilka sadzonek, które można zasadzić już teraz – odpowiedziałem, kładąc siatkę z zakupami na stole.
- Super! Mamo, mamo, idziemy już sadzić? – spytał podekscytowany Yuki, tym razem męcząc Mikiego.
- Czekaj, Yuki, muszę tacie śniadanie przygotować... – zaczął, ale zaraz mu przerwałem.
- Jestem dużym chłopcem i potrafię sobie przygotować posiłek – odparłem, biorąc łyk swojej wcześniejszej kawy i zaraz się po tym się skrzywiłem. Myślałem, że zimna kawa nie jest taka za, ale zmieniam zdanie, jest obrzydliwa. Jak ludzie mogą pić coś takiego?
Mikleo wziął na zewnątrz dzieci oraz psa, zostawiając mnie z Coco, która raczej nie chciała opuszczać chłodnego domu. Nie spiesząc się przygotowałem sobie kanapki z serem i sałatą oraz także przygotowałem sobie nową kawę. Kiedy już wszystko zjadłem, wyszedłem na dwór zobaczyć, jak idzie moim aniołkom sadzenie w ogrodzie. Spodziewałem się, że na tym etapie Yuki będzie zajęty czymś zupełnie innym, dlatego lekko się zaskoczyłem, kiedy zastałem go przy grządkach: Mikleo sadził z jednej strony, Yuki z drugiej. W sumie, to z chęcią bym im pomógł, ale dla trzeciej osoby miejsca by tam nie było, a nie chciałbym przypadkiem zaszkodzić sadzonkom, trochę mnie one kosztowały.
- Co wy na to, abyśmy później poszli nad jezioro? – zaproponowałem, biorąc Misaki na ręce i trochę ratując przy tym Codiego, którego trochę zaczepiała. Od jutra zaczynam pracę w kuźni, więc to jest ostatni dzień przed pracą, który mógłbym całkowicie poświęcić rodzinie i właśnie to chciałem uczynić.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz