Przyznam szczerze, nie wiedziałem, co się dzieje z Mikleo. To przez to, że tak długo trzymałem go w zamknięciu? Nie no, to było tylko raptem dwadzieścia cztery godziny, i to pewnie nawet niecałe, bywały sytuacje, że trzymałem go dłużej i wszystko było w porządku. Dlaczego więc teraz to się zmieniło...? Jakiś cichy głosik podpowiadał mi, że to wszystko moja wina, ale to nie miało najmniejszego sensu. Mikleo przyznał mi przecież rację, że słusznie postąpiłem, zamykając go w sobie, więc czemu to miała być moja wina? Może dlatego, ze zrobiłem coś wbrew jego woli...? Potrząsnąłem głową na tę myśl, nie chcąc jej do siebie za bardzo dopuścić. Z jakiegoś powodu bardzo mnie przerażała.
Zabrałem się za sprzątanie jedzenia oraz potłuczonego szkła z podłogi, odganiając zwierzaki, które były zwabione dobrym i łatwym jedzeniem. Obawiałem się, że mogłyby przypadkiem połknąć jedną kawałek talerza, a wtedy raczej ratunku by dla nich nie było. Kiedy już sprzątnąłem, zabrałem się za przygotowanie jedzenia dla zwierzaków oraz dla siebie. Nie byłem specjalnie zły na mojego męża, w końcu to nie była za bardzo jego wina. Moja wina to też nie była, więc czyja...? Jeszcze tego nie wiem, ale do tego dotrę.
Po szybkim śniadaniu rozejrzałem się za małą, którą znalazłem leżącą na kanapie z Mikleo. Mój mąż spał, ale Misaki jedynie leżała, wpatrując się w spokojną twarz mały. Normlanie bym im pozwolił tak sobie leżeć, ale w tym momencie Mikleo potrzebował odpoczynku. Bardzo dużo odpoczynku, a mała ważyła swoje i na pewno go trochę przygniatała. Wziąłem ją na ręce, co jej się nie do końca podobało, ponieważ wyciągała rączki w stronę chłopaka, mówiąc cicho „mama”.
- Mamusia musi odpocząć – powiedziałem cicho do małej, wychodząc z salonu. – Może poczytamy książkę? Albo pójdziemy na spacer?
Kiedy dziewczynka straciła z pola widzenia mamę, przeniosła wzrok na mnie. Przez kilka długich chwil wpatrywała się we mnie, jakby intensywnie nad czymś myśląc. Ciekawe, co tam w jej główce się dzieje... Najważniejsze, że była cicho i nie płakała, dzięki czemu nie budziła Mikleo, więc ten mógł odpocząć. Potrzebowałem go przy sobie, a jak będzie taki padnięty i snujący się po domu niczym żywy trup nie będzie mi za bardzo potrzebny. Zamiast pomagać, będzie mi sprawiał głównie kłopoty, bo nie dość, że będzie mi przeszkadzał, to jeszcze dodatkowo będę się o niego martwił.
Przeniosłem się z małą na dwór i tam usiadłem na bujanym krześle. Lepiej, abyśmy znajdowali się na zewnątrz, podczas kiedy mój mąż odpoczywał. Misaki jest jeszcze dzieckiem, więc z byle jakiego powodu może zacząć płakać. Swoją drogą, mała ciągle się wpatrywała w moje oczy, nadal nic nie mówiąc. Ona też ma jakieś „ale” do moich oczu, jak Mikleo wczoraj? Z jakiegoś powodu strasznie mi się nie podobało, ale przecież dziecku tego nie przetłumaczę. Nagle dziewczynka położyła dłoń na moim policzku, zupełnie jak Mikleo wczoraj, i powiedziała tylko jedno słowo:
- Zły.
- Nie jestem zły, skarbie, po prostu mama musi odpocząć, a ty jej w tym troszkę przeszkadzasz – odpowiedziałem, uśmiechając się do niej łagodnie. Jak na razie nie byłem na nią zły, bo nie dawała mi powodu, bym tak się czuł.
Misaki zaczęła się kręcić się na moich kolanach, ewidentnie chcąc z nich zejść. Nie chcąc jej do niczego zmuszać, postawiłem ją na ziemi. Dziewczynka pobiegła w stronę swoich zabawek, które znajdowały się całkiem daleko ode mnie, i zaczęła bawić się sama ze sobą, gadając tam coś po swojemu. Później trochę poganiała Coco, odrobinkę się przy tym męcząc, dzięki czemu szybciej się zmęczyła i mogłem ją położyć spać.
Było już późne popołudnie, a Mikleo nadal spał. Bojąc się o jego stan, wybudziłem go, chcąc się dowiedzieć, co się z nim dzieje. Zamierzałem z nim jedynie pogadać, a kiedy już wszystko będzie dla mnie jasne, zostawię go w spokoju.
- Jak... jak długo spałem? – wymamrotał, przecierając dłonią zmęczoną twarz i podnosząc się do siadu. Pomimo kilku godzin spania nie wyglądał dobrze. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że było z nim jeszcze gorzej. Czy drzemki nie powinny działać odwrotnie i poprawiać samopoczucie...?
- To nie jest ważne, bo zaraz znowu pójdziesz spać. Chciałem z tobą porozmawiać. Co się z tobą dzieje? Znowu sprawiasz jakieś kłopoty – odpowiedziałem, przyglądając mu się uważnie. Najpierw mi się stawia, szarpie mnie, olewa, a teraz ledwo się na nogach trzyma i zostawia wszystko na mojej głowie.
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz