wtorek, 21 czerwca 2022

Od Soreya CD Mikleo

Mój mąż miał trochę racji. Powinienem pójść spać, bo już za kilka godzin powinienem wstać. Szkoda, że muszę do tej pracy wstawać tak wcześnie... no ale ma to swoje dobre strony. Im wcześniej wychodzę do pracy, tym wcześniej wracam i tym samym mam więcej czasu dla rodziny. Wcześniej nie miałem go praktycznie w ogóle. 
- Mogę się do ciebie przytulić? – spytałem niepewnie, kiedy Miki zmienił usiadł, zapalił świeczkę i wziął książkę do rąk. 
- Oczywiście, głuptasie. Nie musisz się pytać o takie rzeczy – odpowiedział, patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem. 
- Nie chciałbym ci przeszkadzać – wyjaśniłem, nie będąc pewien, co robić. Do spokojnego snu jak zwykle potrzebowałem Mikleo blisko siebie, ale jeżeli moje ramię ma mu w przeszkadzać w odpoczynku, to jakoś sobie poradzę. 
- Nie przeszkadzasz – odparł, całkowicie tym niezrażony. – No chodź tutaj – dodał, wyciągając rękę w moją stronę. 
Nadal nie będąc pewnym tego wszystkiego przybliżyłem się do niego i ostrożnie przytuliłem się do jego ciała. Mikleo, zapewne by trochę mnie uspokoić, zaczął gładzić moje włosy. To było całkiem przyjemne... zamruczałem cicho, wtulając się trochę bardziej w jego ciało. Dzięki bliskości mojego męża oraz tym jego głaskaniu mnie po głowie zasnąłem szybciej, niż się spodziewałem. 

***

Następne dni mijały mi bardzo monotonnie. Szedłem do pracy, wracałem z pracy, spędzałem trochę czasu z dziećmi, a przed pójściem spać Miki tradycyjnie rozmasowywał moje obolałe mięśnie. W końcu jednak zapracowałem na dzień wolny, który standardowo zamierzałem spędzić z rodziną. I muszę przyznać, miło się pracowało, kiedy już miało się tę świadomość, że dnia następnego nie muszę wstawać o piątej rano. 
Standardowo po powrocie z pracy poświęciłem czas dzieciom, zjadłem przepyszny obiad przygotowany przez mojego męża, a wieczorem, kiedy dzieci już spały, postanowiłem poczekać w sypialni na mojego męża. Miałem nadzieję, że może trochę skorzystamy z wolnego wieczoru... Minęło trochę czasu od naszego ostatniego stosunku, ale to wszystko było z mojej winy. Po tym, co mu zrobiłem, czułem, że nie zasługuję na niego. Zresztą, nadal tak czuję, ale to poczucie winy już mnie tak nie przytłacza. 
- Ostatnio bardzo dużo czasu spędzasz na dachu – odezwałem się, kiedy Mikleo wrócił do sypialni. Odkąd tylko zacząłem pracować, każdy wieczór spędzał tam na górze, aż do późnych godzin. Co prawda mówił mi, że rozmawiał z Bogiem, ale do tej pory nigdy tego nie robił. Albo może raczej nie robił tego tak często, jak teraz. Odrobinkę mnie to niepokoiło, miałem wrażenie, że dzieje się coś złego. 
- Mówiłem ci już, że rozmawiam z Panem. I tak nie poświęcam mu tak wiele czasu, jak powinienem – odpowiedział, siadając obok mnie. – A ty powinieneś już od dawna spać . Będziesz miał problem, aby wstać jutro do pracy – na jego słowa zmarszczyłem brwi. Przecież mam jutro wolne, mówiłem mu o tym... a może nie? Nie pamiętam już. Czy to już skleroza? Jestem dość stary, więc to całkiem prawdopodobne...
- Tym się nie przejmuj, jutro mam dzień wolny. Słuchaj, czy... wszystko w porządku? Mam wrażenie, że coś się dzieje, coś niedobrego – powiedziałem, przyglądając się mu z uwagą. 
- Nie powinieneś się tym przejmować, to już nie twoje zmartwienie. Nie jesteś już pasterzem, a to jest właśnie zadanie dla niego – jego słowa ani trochę mnie nie uspokoiły. Czyli jednak jest coś na rzeczy. I to coś poważnego, skoro Miki wspomina pasterza. 
- Właśnie, że powinienem, jeżeli grozi coś tobie, albo dzieciom, to... – zacząłem, ale dłoń Mikleo przeszkodziła mi w dalszym mówieniu. 
- Nic nam nie grozi. Tobie też nie – odpowiedział, uśmiechając się delikatnie. Uśmiech ten był szczery, czyli naprawdę nic im nie groziło, przynajmniej na razie. Tyle dobrego, oni już wystarczająco dużo wycierpieli, i to z mojego powodu, zasługują w końcu na spokój. – Połóżmy się spać, pewnie jesteś zmęczony po całym dniu pracy. 
- Właściwie, to miałem nadzieję, że trochę bardziej przyjemnie spędzimy ten wieczór, ale nie wiem, czy masz ochotę – wyjaśniłem, zakładając jeden z jego kosmyków za ucho. Po tym, co od niego usłyszałem, wcale bym się nie zdziwił, gdyby nie miał do tego ochoty, a ja to oczywiście zamierzałem uszanować. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz