wtorek, 14 czerwca 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zerknąłem kątem oka na męża, szczerze powiedziawszy, nie zwracając uwagi na ludzi, znajdujących się dokoła nas, no może prócz Yui która tu była. Dziewczyna nic się nie zmieniła wciąż była tak samo ładna, jak wcześniej, ciekawe czy już kogoś ma zasłużyła na szczęście jak każde z nas.
- Kilka osób na pewno by się znalazło - Odezwałem się po dłuższej chwili, obserwując otoczenie, które naprawdę mnie ciekawiło, w tym miejscu było naprawdę sporo osób, które mnie intrygowały, nie mam na myśli ich wyglądu, bardziej to, jak mówiły lub się zachowywały, goście od strony pana młodego byli mi jakoś tak dziwnie znajomi jakbym już kiedyś ich gdzieś widział, a przecież to nie było możliwe.
Samo wesele w sobie upływało bardzo przyjemnie, siedząc przy stole, mogłem popijać wino, nie musząc z nikim rozmawiać i tak było mi dobrze. Sorey trochę całkowicie poświęcił uwagę Alishy, wspierając ją, w tym nazwijmy to wyjątkowym dniu, który jak dla mnie nigdy nie powinien mieć miejsca. Nie godzi się brać ślubu, z której osobą się nie kocha, to nie jest normalne. Ludzie sami się krzywdzą, a potem błagają Boga o pomoc.
W pewnym momencie po cichu nie przeszkadzając nikomu, wstałem od stołu, wychodząc z sali, idąc na ogród, królewski zastanawiając się nad powrotem, powinienem już chyba wracać, nie chciałem, aby Misaki za długo była sama. Sorey jeszcze trochę pewnie tu zostanie, by wesprzeć Alishe a ja i tak już troszeczkę się tu nudzę, miło jest tak popatrzeć na szczęście innych, jednakże już mi tego wystarczy wolę iść do domu.
Zanim jednak do tego doszło, usiadłem na chwilę w ogrodzie, wpatrując się w niebo, odczytując znaki mojego pana do mnie wysłane.
Cicho wzdychając, dostrzegłem po chwili Arthura podchodzącego do mnie, któż by się tego mógł spodziewać.
- Mogę się dosiąść? - Zapytał, tak jakby w ogóle miał zamiar mnie słuchać.
- Jeśli chcesz - Odparłem, bawiąc się obrączką na swoim palcu.
- Ciężkie chwile? - Spytał, tak nagle, lekko mnie zaskakując.
- Słucham? - Zaskoczony aż odwróciłem głowę w jego stronę, nie rozumiejąc jego pytania.
- W małżeństwie - Wyjaśnił, czyżby aż tak było to widać? Tak to jest, jak Sorey cały czas chodzi ponury, a ja naprawdę mam już dość ciągłego uśmiechania się, na który reaguje ciągłą powagą. Czasem naprawdę go nie rozumiem, wybaczyłem mu, potrzebuje go, a on odtrąca mnie i chyba to najbardziej mnie boli, co jednak mogę uczynić? Nic, zajmę się sobą i dziećmi, dając mu spokój którego potrzebuje.
- Nie, wszystko w porządku - Odparłem, nie chcąc rozmawiać z nim o tym, że czuje się troszeczkę odrzucony przez męża, na szczęście chłopak kiwnął tylko głową, już nie dopytując, za co szczerze byłem mu wdzięczny, nie chciałem o tym rozmawiać, bo nie było też o czym.
Z Arthurem spędziłem kilka minut, nim postanowiłem zebrać się do domu, w końcu musiałem iść do naszej córki, by mama Emmy nie musiała znosić jej humorków.
~ Wracam do domu - Wysłałem myśl mężowi, robiąc to, co planowałem, spokojnie kierując się do swojego gniazda, gdzie jak myślałem, Misaki zaczęła się złościć, na szczęście widząc mnie, uspokoiła się. Już widzę jak mogłoby być tu nieciekawie, gdybym przyszedł później.
Podziękowałem pani Caityn za pomoc, jednocześnie rozmawiając z nią na temat nocowania jej córki u nas, jutro Emma ma wolne w szkole, tak więc mogła tu zostać i tak nic w planach nie mamy, a więc możemy, a raczej ja mogę zająć się dziećmi.
Pani Caityn nie miała nic przeciwko, ciesząc się, że mała będzie pod moją opieką, żegnając się z córką i ze mną obiecując, że juto wieczorem zjawi się po córkę, jak dla mnie to nawet ja mogę odprowadzić jutro jej córkę żaden problem.
Dzieciaki po wyjście pani Caityn pobiegły do swojego pokoju, zostawiając mnie z małą, którą trzeba było nakarmić, wykąpać i położyć, spać, później zajmę się starszymi najpierw ten mały brzdąc.
Yuki i Emma mieli prawie dwie godziny na zabawę, nim ogarnąłem małą, kładąc ją spać, następnie zabierając się za nich, goniąc najpierw na kolacje a później do kąpieli, w pokoju mogli się bawić, jednak najpierw musieli się umyć i zjeść.
Późnym wieczorem, gdy sam byłem już wykapany, a dzieciaki spały miałem czas dla siebie, kładąc się do łóżka, wziąłem do ręki książkę, pogrążając się w świecie, gdzie wszystko było po prostu prostsze..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz