wtorek, 14 czerwca 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Kiwnąłem głową na jego słowa nie widząc powodu, dla którego mielibyśmy tutaj zostawać. Znaczy, jeżeli chodzi o mnie, to nie miałem najmniejszej ochoty na wychodzenie do ludzi, co niedługo i tak będę musiał uczynić, w końcu musiałem iść do pracy, by zarobić na naszą rodzinę. Po ostatnich wydarzeniach zdecydowałem się trochę spędzić czasu z rodziną i uspokoić znerwicowany umysł, z czego to drugie nie do końca mi się udało. Trudno było mi się pogodzić z tym, co zrobiłem Mikleo, mimo że ten już dawno mi wybaczył. Przysięgałem mu miłość, że zawsze będę go bronił i że nigdy go nie skrzywdzę, i co potem robię? Nadal uważałem, że Miki nie powinien był mi wybaczać. 
Teraz jednak najważniejsze było, aby być przy Alishy i wspierać ją w tym niby najszczęśliwszym dniu jej życia, ale oboje wiedzieliśmy, że wcale tak nie było. Wiedziałem, że dziewczyna nie chciała tego ślubu, ale tak jakby nie miała wyjścia. Dla Mikleo to było nie do pomyślenia, by brać ślub z kimś, kogo się nie kocha, no ale on był aniołkiem, który miał bardzo proste myślenie o świecie i nie wiedział, jak bardzo skomplikowany i zdradziecki potrafił być świat arystokracji i jak wiele oczekują po tobie, kiedy jesteś kimś ważnym. 
- Pamiętaj tylko, że nie możemy tam siedzieć za długo, Misaki może się zacząć denerwować – usłyszałem, kiedy kierowaliśmy się w stronę katedry. Swoją drogą, to była ta sama katedra, w której Miki walczył z demonem o odzyskanie kontroli nad swoim ciałem i o której zdewastowanie zostałem potem oskarżony przez tutejszego kapłana... czasem naprawdę dobrze jest mieć za przyjaciółkę królową kraju. Mam tylko nadzieję, że ten kapłan mnie nie pozna, jestem przekonany, że nie byłby za bardzo zadowolony z mojej obecności w tym miejscu. 
- Najwyżej ty wyjdziesz wcześniej, a ja jeszcze trochę zostanę z Alishą – odpowiedziałem, nie widząc w tym żadnego problemu. I tak Miki’ego nikt nie widzi, a ludzie z pewnością by gadali, gdybym przypadkiem wyszedł za wcześnie.
- I mam cię zostawić samego z tymi wszystkimi ludźmi? Nie mogę, nie wiadomo, co im może strzelić do głowy, kiedy zobaczą samotnego przystojnego mężczyznę – mówiąc to uśmiechnął się do mnie zadziornie, ale mnie nie było za bardzo do śmiechu.
- Nie jestem przystojny, nie jestem samotny i nie jestem tu dla ludzi, ale dla Alishy, więc nie musisz się o mnie zamartwiać – powiedziałem całkowicie poważnie i nagle zamilkłem, ponieważ byliśmy blisko katedry. Od tej pory będę musiał komunikować się z mężem telepatycznie, by nie dawać ludziom dodatkowego powodu do plotkowania. 
Weszliśmy do katedry, gdzie już wszyscy się zebrali. Jako, że z przodu wszystkie miejsc były zajęte, stanęliśmy sobie z tyłu, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Znaczy, pewnie gdyby Miki był widoczny, na pewno wzbudzałby zainteresowanie, ponieważ wyglądał przepięknie, a ja raczej... cóż, normalnie, tylko po prostu trochę bardziej odświętnie. I bardzo dobrze, nie chciałem się za bardzo wyróżniać pośród tłumu. Jestem tu tylko po to, by udzielić przyjaciółce wsparcia mentalnego, ponieważ wiem, że to nie jest dla niej łatwe. 
Po ceremonii zaślubin wszyscy goście skierowali się do zamku. Przyznam szczerze, nie kojarzyłem żadnego z zaproszonych gości. Domyślałem się, że zaproszeni zostali ludzie z dwóch królestw, no ale bez przesady... a jednak nagle mignęła mi w oddali znajoma twarz, ale nie przyjaźnie znajoma, ponieważ była to Yui. To chyba jednak wolałbym nikogo stąd nie kojarzyć, chociaż czysto teoretycznie, z Yui nigdy nie miałem kontaktu. I bardzo dobrze, bo mieć nie chcę i nie będę. 
Kiedy nadeszła nasza kolej, podszedłem do pary młodej, życzyłem wszystkiego najlepszego i wręczyłem drobny podarunek przepraszając za nieobecność mojej niewidzialnej żony, która musiała zostać z chorymi dziećmi. Alisha, starając się ukryć uśmiech, wyraziła smutek że nie może się z nią spotkać i wskazała mi miejsce, gdzie mogłem usiąść. Były to miejsca najbliżej pary młodej, po stronie Alishy, czyli prawie że w centrum uwagi. A tak bardzo chciałem uniknąć zainteresowania...
~ Ile już naliczyłeś osób, które mnie nie lubią? – spytałem telepatycznie Mikleo, podczas kiedy pan młody wygłaszał jakieś przemówienie o tworzeniu nowej historii, czy coś w ten deseń. Nie wiem, jak z jego charakterem, ale przynajmniej z twarzy nie wyglądał najgorzej. Oby także był dobrym człowiekiem, Alisha zasługiwała na szczęście. 

<Aniele? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz