Zerknąłem kątem okna na męża, słuchając jego słów, do tańca? Nie jestem widoczny dla ludzi, jak więc chciałby mnie zaprosić do tańca? Ludzie by gadali, że jest szalony, a on by za chwile w to uwierzył, już ja go znam dobrze, że poszedłem do domu, nim wpadł na ten głupi pomysł.
- Nic się nie stało, chciałem wracać już do dzieci nic poza tym - Wyjaśniłem, skupiając się na pracy, nie chcąc przypadkiem stracić palca albo nawet dwóch to nie skończyłoby się dla mnie najlepiej.
- Na pewno? Nie brzmisz, jakbyś faktycznie tego chciał - Wyznał, stając obok mnie, tak jakby chciał zobaczyć moją twarz, która nic szczególnego nie ukazywała.
- Naprawdę chciałem iść do domu do dzieci, mówiłem ci przecież, że nie chce na za długo zostawić Misaki na pani Caityn - Odpowiedziałem, naprawdę mówią to, co myślałem, chciałem już wczoraj wracać do domu, do dzieci mając już dość siedzenia i patrzenia na ludzi. Mój limit został przekroczony, czas było się więc zbierać i tyle.
- No tak - Kiwnął głową, mimo wszystko wciąż uważnie mi się przyglądając, ciekawe co takiego widzi ciekawego, przyglądając mi się intensywnie, ciekawe co chodzi mu po głowie.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem w końcu, odwracając głowę w jego stronę, chcąc zrozumieć, co siedzi mu w głowie i po co lub dlaczego się we mnie tak wpatruje.
- Jesteś dziwnie przygaszony, zastanawiam się dla czego - Wyjaśnił, zaskakując mnie tą odpowiedzią. Przygaszony? Ja? Zmęczony odrobinkę tak, ale przygaszony? Chyba mu się osoby pomyliły, to on ciągle chodzi przygaszony, po tym, co się stało, a ja tylko chce dać mu spokój i przestrzeń. Czując, że tego właśnie teraz potrzebuje.
- Nie jestem przygaszony ani nawet smutny, jestem spokojny i skupiony na tym, co robię, a to dwie inne sprawy - Oznajmiłem, wracając do krojenia warzyw, w końcu wypadałoby zrobić jakiś obiad, tym bardziej że Sorey wstał na tyle późno, aby nie opłacało się robić mu już śniadania, za godzinę obiad powinien wytrzymać.
Mój mąż nie skomentował już tego, przygotowując sobie kawę, grzecznie czekając na obiad. Dziś serwowałem warzywa na patelni, szybkie i dobre danie, które każde z nas lubiło, mimo że ja i Yuki nie musimy jeść czasem wspólnie zjemy z naszymi członkami rodziny. Mam tylko nadzieje, że Emma też lubi warzywa, bo o to w sumie nie zapytałem.
Dziś właśnie był ten dzień, gdzie wspólnie usiedliśmy przy stole, zjadając obiad. Pilnując, aby Misaki nie bawiła się jedzeniem, co często jej się zdarzało. Dzieciaki te starsze dosyć szybko uporały się z obiadem, dziękując i uciekając na dwór, niech się bawią, puki mogą, przyjdzie taki czas, że i na to nie będzie już chwili.
- Jak czuje się Alisha w nowej roli? - Podpytałem, kiedy to dzieci zniknęły z kuchni, nie chcąc przy nich o tym rozmawiać.
- Trzyma się, nie mając w sumie wyboru - Wyjaśnił, spokojnie jedząc posiłek. Takie sytuację powodując u mnie głębokie przemyślenia, nie wyobrażam sobie być człowiekiem, który później będzie zaobrączkowany, z osobą której nie kocham. Dziadek chciał tego samego, chciałbym miał żonę, dziewczyna piękna, mądra i utalentowana, brak jakichkolwiek was a mimo to nie potrafiłem jej pokochać, już dawno mając zajęte miejsce w sercu.
- To trochę smutne - Wyszeptałem, karmiąc małą, naprawdę współczując królowej. Co prawda na początku ni przepadałem za Alishą, z czasem jednak nawet ją polubiłem, a teraz gdy została zmuszona do ślubu, z człowiekiem którego nie zna i nie kocha, współczuje jej jeszcze bardziej.
- Czasem dobro poddanych jest ważniejsze od własnych pragnień - Słysząc te słowa, czułem jeszcze większe współczucie, biedna dziewczyna oby życie z nim nie było pełne smutku i uczucia samotności, bo i to powoduje żal, żal do Boga, który nie ma z tym nic wspólnego, jednocześnie odwrócenie od niego, a to najgorsze co mogłaby uczynić.
- Oby ten mężczyzna był dla niej dobry, zasługuje na dobrego męża - Stwierdziłem, stawiając mają na ziemi, która już zdążyła się najeść, chcąc się bawić, życie dzieci jest takie proste, czasem chciałbym znów być dzieckiem biegającym po ruinach z przyjacielem nieprzejmującym się jutrzejszym dniem.. Piękne czasy, które nigdy już nie wrócą.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz