środa, 1 czerwca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Zmartwiony i pełen obaw wyszedłem z naszej sypialni, schodząc po schodach na dół do okna, gdzie stała już Edna przyglądając się demonowi znajdującemu się za oknem w gąszczu drzew. Drań chciał nas wystraszyć, najwidoczniej świetnie się przy tym bawiąc, nie za bardzo przejmując się ciałem swojego nosiciela, które cale było już pobijane i krwawiło gdzieniegdzie. I takie o to są układy z demonem, sama tego chciała, nikt jej nie zmuszał do samo destrukcji. I teraz my będziemy musieli ją ratować, jednocześnie niszcząc to, co znajduje się w niej samej, a to może już nie być takie proste.
- Powinniśmy tam iść pokazać mu gdzie jego miejsce - Odezwała się zbulwersowana Edna mająca ochotę na bliższy kontakt z demonem, nierozsądne przecież nie mamy z nim najmniejszych szans bez pomocy innego demona. Mormo jest we mnie i może nam pomóc, jednakże wolałbym oszczędzać ciało, na tyle na ile jest to możliwe, unikając wszelakich kontaktów z tym demonem, puki nie jest to konieczne.
- Nie rób głupstw, on tylko na to liczy - Wyznałem, obserwując uważnie każdy ruch demona, który doskonale wiedział o tym, że go obserwujemy, nie specjalnie się tym przejmując.
- W takim razie co mamy zamiar zrobić? - Spytała, nie odrywając wzroku tak jak i ja od demona.
- Obserwujemy go na razie i zobaczymy, co zrobi - Wyznałem, nie za bardzo chcąc, wychodzi za drzwi, demon nie może się tu zbliżyć przez tarczę nałożoną przez Lailah, dlaczego więc sami mamy się mu wystawiać? To by było nielogiczne. Prawie że samobójcze z naszej strony a jak dobrze wiadomo ani ja, ani Edna nie chcemy popełniać samobójstwa nie tylko dlatego, że to grzech, ale i dlatego, że to głupota.
- Bezczynność coś w twoim stylu - Burknęła, mimo wszystko wciąż stojącą w miejscu, niby to ja jestem człowiekiem, bezczynnym a sama specjalnie nie jest chętna do wyjścia i stanięcia twarzą twarz z demonem..
Nic nie mówiąc, już na głupie docinki Edny trwałem tak w spokoju i opanowaniu, nim demon zniknął, nie zbliżając się do domu. Przypominał nam o sobie i zniknąłby znów pojawić się prędzej czy później, lecz już nie dziś.
Mimo to dzisiejszej nocy żadne z nas nie zmrużyło już oka, bojąc się potwory tego, który mógłby zabrać nam dziecko.

Rano w dość ponurych nastawieniach każde z nas zajęło się codziennym obowiązkami, niewyspanie robiło swoje, dla tego tak bardzo nalegałem, by mój mąż położył się spać tym bardziej że dziś za kilka godzin chce iść do pracy i powinien być wypoczęty i gotowy na każde nawet te najbardziej niebezpieczne symulacje.
Sorey, chociaż bardzo niechętnie w końcu wykonał moją prośbę, najwidoczniej moje narzekanie podziałało, zmuszając go do odpuszczenia sobie sprzeciw stawiania się mojej osobie i dobrze niech nawet nie próbuję mi się w takich sytuacjach sprzeciw stawiać, to nigdy na dobre mu nie wychodziło i chyba oboje doskonale o tym wiemy.
Pozostając samemu w kuchni, zająłem się przygotowywaniem obiadu dla męża i córki pomijając naszą trójkę, doskonale wiedząc, że i tak żadne z nas nic nie zje, bo nie musi, bycie aniołem ma czasem swoje plusy..
Troszeczkę zmęczony usiadłem na krześle, tępo wpatrując się w okno, szukając za nim zagrożenia, którego nigdzie nie dostrzegłem, demon był i znów znikł. Drań tylko nas straszy, byśmy przypadkiem o nim nie zapomnieli, tak jakbyśmy w ogóle mogli.
Wzdychając cicho, odwróciłem głowę w stronę wejścia do kuchni, dostrzegając męża stojącego w progu. Wyglądał już lepiej po tym, jak chociaż na chwilę zamknął oczy, oby tylko czuł się, tak dobrze, jak wyglądał.
- Jak się czujesz? - Spytałem, by upewnić się, czy aby wszystko z nim w porządku.
- Dobrze, teraz jednak to ty powinieneś odpocząć - Wyznał, całując mnie w czubek głowy.
- Tak wiem, później położę się na chwilę - Obiecałem, uśmiechając się do męża. - Przygotowałem ci obiad, nie wiem tylko na którą dokładnie masz iść do pracy, dlatego nie zrobiłem ci jeszcze jedzenia do pracy - Wyznałem, zmieniając trochę temat, woląc zająć się nim niż sobą samym.

<Pasterzyku?c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz