Nieobecność Misaki zauważyłem po kilku chwilach, mała bawiła się w salonie zabawkami i nagle zniknęła. Szczerze powiedziawszy, w pierwszym momencie odczułem lęk, nie wiedząc, gdzie jest moje dziecko, rozglądając się po salonie, słysząc po chwili jej uroczy śmiech.
- A ty co tam robiłaś? - Spytałem, dostrzegając naszą małą córeczka schodzącą po schodzącą z tatą.
- Tata jeść - Zawołała do mnie, a więc to tak. Widziała, że robię obiad, a więc to doskonały czas na obudzenie tatusia. Chyba ktoś tu jest córeczką tatusia.
Rozbawiony kiwnąłem głową, wracając do kuchni, gdzie nałożyłem na talerz jedzenie dla męża. Dziś trochę sobie pospał, najwidoczniej zmęczony ostatnimi dniami co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało. Na pewno, gdy byłem nieprzytomny, on nie spał, pilnując mnie tak, jakby mógł zrobić cokolwiek, gdybym zaczął umierać.
- Proszę, smacznego - Uśmiechnąłem się ciepło do męża, stawiając talerz przed nim, aby zjadł ciepły posiłek.
- Dziękuję - Wdzięczny zaczął powoli jeść zupę, dokarmiając córeczkę, która mimo na jedzenia się prosiła tatę o jeszcze, najwidoczniej smakowało jej jedzenie lub chciała dotrzymać towarzystwa tacie, to drugie było naprawdę słodkie.
- Smakowało wam? - Obojgu pogłaskałem po głowie, uśmiechając się do nich ciepło. Cieszyłem się, że wszystko było już dobrze, mój mąż wrócił do siebie, a to było najważniejsze.
- Bardzo, prawda księżniczko? - Sorey uśmiechnął się do małej, całując ją w policzek.
- Tak - Mała pokiwała główką, przytulając się mocno do taty, przyjemny widok powodujący szczery uśmiech na moje twarzy. Po tym, co się stało, każde z nas musi dojść do siebie, zbierając się po tym, co się wydarzyło.
- Bardzo się cieszę - Odpowiedziałem, całując ich po głowach, zabierając talerz ze stołu, który następnie umyłem, odkładając na suszarkę.
Teraz był już doskonały czas na poświęcenie uwagi małej, która bardzo tego chciała, a my nie mogliśmy jej odmówić pewnie, gdyby był w domu Yuki i ten, by się z nami bawił, on jednak teraz woli spędzać czas z Emmą, z czym problemu nie mam i ja za dziecka spędzałem czas tylko z moim przyjacielem, który teraz jest moim mężem, może i w ich przypadku tak będzie...
Dzień upłynął nam bardzo przyjemnie i spokojnie bez sytuacji mogących doprowadzić nas do kłótni lub złości takich dni ostatnio bardzo mi brakowało.
Wieczorem, gdy położyłem Misaki spać, a mój mąż szykował się do wyjścia po naszego syna, stanął przede mną, kładąc dłoń na moim policzku.
- Powiedz mi proszę, muszę wiedzieć - Gdy to mówił, uniosłem jedną brew ku górze, niczego nie rozumiejąc co mam mu powiedzieć? Co chce usłyszeć?
- Nie rozumiem, co musisz wiedzieć? - Spytałem, patrząc prosto w jego oczy, naprawdę go nie pojmując, coś się wydarzyło? Coś, o czym powinienem z nim porozmawiać, bo nie rozumiem.
- Pytam o to, co ci zrobiłem, czy krwawiłeś z mojego powodu, zrobiłem ci coś? - Na to pytanie westchnąłem cicho. Podejrzewając, że prędzej czy później zacznie poruszać ten temat, ale teraz gdy ma iść po dziecko? Nie możemy później?
- Sorey porozmawiajmy proszę o tym później, teraz miałeś iść po Yuki'ego.
- Yuki ucieszy się, gdy przyjdę później, a prawdę muszę poznać teraz - Zawzięty jak zawsze patrzył w moje oczy, nie chcąc odpuścić tematu, musiał wiedzieć już teraz, a ja nie mogłem już chyba dłużej tematu odkładać.
- Nic mi nie zrobiłeś, trochę poszarpałeś i krzyczałeś, ale nic po za tym - Przyznałem, podchodząc do niego bliżej, by położyć dłoń na jego policzku. - Nie mam ci tego za złe, nie byłeś sobą, kocham cię i to sobie zapamiętaj. Proszę, nie myśl o tym już, więcej zwątpienie w siebie samego nie pomoże ani tobie, bo on może wrócić, ani nam, bo cię potrzebujemy, tego prawdziwego ciebie każde z nas razem i z osobna - Wyznałem, nie chcąc, aby się załamywał, kochałem go ponad swoje życie i wierzyłem w to, że będzie już dobrze, potrzebuje pewnie czas by dojść do siebie, ale gdy to już nastąpi. Wiem, że będziemy znów szczęśliwą rodziną.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz