Kiwnąłem głową, doskonale rozumiejąc jego dzisiejsze samopoczucie, Sorey dawno nie pracował w tak ciężki sposób fizycznie, dlatego jego ciało może odczuwać zakwasy, których wcześniej w ogóle nie odczuwał. Na szczęście mój mąż ma anioła, który potrafi leczyć i masować a w tym wypadku wydaje mi się, że to potrzebne a może niepotrzebne a przydatne by jego ciało nie cierpiało niepotrzebnie.
- Dasz radę, wieczorem rozmasuje twoje mięsnie - Obiecałem, starając się nie odwracać za bardzo głowy od pracy, by nie zrobić sobie krzywdy.
- Doskonale chyba wiesz, że nie musisz tego robić prawda? - Zwrócił mi uwagę, zwracając się do mnie tak, jakbym był zmuszany do pomocy, a przecież sam tego chce, po co więc ta cała przemowa o tym, co mogę, a czego nie mogę lub raczej nie muszę, nie wiem, czasem naprawdę nie rozumiem, dlaczego aż tak się wzbrania, skoro nie musi.
- Tak, jak najbardziej zdaje sobie z tego sprawę, nie muszę, jednakże chce, dlatego sam to proponuje czyż nie? - Po mojej wypowiedzi mój mąż kiwnął głową, nie drążąc dalej tematu, który moim zdaniem i tak nie miałby najmniejszego sensu, ja na jego nieszczęście jestem uparty i nie odpuszczam tak łatwo i chyba to już doskonale wie.
W milczeniu przygotowałem obiad, stawiając go przed mężem, wołając Misaki i Yuki, ego, bo o ile to pierwsze zjeść musi tak to drugie może nie chcieć, dlatego wolałem dopytać, by być tego pewnym. Nie chciałbym, by któreś z moich dzieci poczuło się poszkodowane.
I tak oto w rodzinnej atmosferze zjedliśmy wspólny posiłek, na który skusili się wszyscy. Kilka minut jedzenia sterta sprzątania.
Bez narzekań, bo i pomoc zacząłem sprzątać, nie przyjmując pomocy męża, on to powinien się położyć i odpocząć po pracy lub pobawić się z dziećmi ja sobie doskonale sam poradzę.
Na szczęście w końcu wyszedł z kuchni, idąc do dzieci, z którymi warto było nadrobić stracony czas.
Resztę dnia upłynęła nam całkiem spokojnie, z powodu gorąca przebywaliśmy w domu a nocą, gdy zrobiło się chłodniej, dzieci spały, a mąż poszedł zażyć długiej kąpieli, wróciłem na dach, obserwując gwiazdy, rozmawiając z naszym stwórcą, wiejący wiatr przysyłał mi jego słowa, ja z chęcią odpowiadałem, ostatnimi czasy słyszałem jego głos c oraz to częściej nadchodzi mrok, demony w nich uwięzione zmieniają ludzi niewierzących w kamień, już niedługo żaden niedowiarek nie będzie bezpieczny. Zdając sobie z tego sprawę, wiedziałem, że niewierzący powinni uwierzyć jak jednak to uczynić? Tego nie wiedziałem.
Wzdychając cicho, rozprostowałem mięśnie, wracając do sypialni, gdzie znajdował się już mój mąż.
- Znów byłeś na dachu? - Dopytał z ciekawości.
- Tak, szum wiatru mnie relaksuje - Stwierdziłem, siadając na łóżku za mężem. - Rozluźnij się - Dodałem, zaczynając delikatnie rozmasowywać jego biedne mięśnie, chcąc mu pomóc, by niepotrzebnie nie cierpiał, po co ma jutro cierpieć z bólu, skoro mogę mu pomóc, to nic trudnego krótki masaż i będzie po wszystkim.
- Od kiedy szum wiatru cię uspokaja? - Spytał zaskoczony.
- Od wtedy, gdy słyszę w nim głos naszego pana - Wyjaśniłem, do porządku wmasowując jego ramiona i plecy.
- Słyszysz głosy? - Nie rozumiał, pewnie znów myślał, że jestem chory, gdy nie byłem, słyszałem głos boga, od zawsze jak każdy inny anioł nigdy jednak o tym nie mówiłem, nie czują takiej potrzeby.
- Nie głosy a głos, głos mojego pana a waszego stwórcy - Wyjaśniłem, kończąc to, co zacząłem.
- W porządku już nie powinno boleć, a teraz idź już spać, nie chce, byś jutro nie mógł przeze mnie wstać - Dodałem, składając delikatny pocałunek na jego ramieniu, kładąc się do łóżka, nakrywając ciało kołdrą, nie byłem jeszcze zmęczony, dlatego postanowiłem poczytać książkę, aby czymś się zająć, nie chcąc przeszkadzać mężowi we śnie, teraz najważniejsze, aby się wyspał, musi być wypoczęty do pracy, bo tylko to jest najważniejsze.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz