To chyba nie do końca tak miało wyglądać. Było w końcu jego święto i jeżeli ktoś komuś powinien robić masaż, to ja Mikiemu. Nawet nie zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować, a Miki już zabrał się do roboty. I to na tyle sprawnie, że byłem na tyle rozkojarzony i rozluźniony, że nie potrafiłem powiedzieć nie. Niesamowite, jaką ma nade mną władzę, a przecież nie robi nic takiego, jedynie taki zwyczajny masaż...
- Oczywiście, a to zasługa twoich magicznych rąk – odpowiedziałem z głupkowatym uśmieszkiem, chwytając jedną z jego dłoni i całując jej wierzch.
- Żadna magia, tylko dobrze wykonany masaż – odpowiedział rozbawiony, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Cóż, nic się przecież nie stanie, jeżeli troszkę osłodzę mu życie... fakt, zrobiliśmy dzisiaj z Yukim ciasto, ale było ono beznadziejne. Znaczy, nie może jakoś bardzo beznadziejne, ale na pewno nie idealne, a właśnie takie mało być. Odrobinkę mi się zapomniało i nie wyjąłem na czas, i nie było wyrośnięte tak bardzo, jak chciałem... cóż, na następny raz już mniej więcej będę wiedział, co robić, a czego nie. Co prawda nie mam pojęcia, kiedy będę robił następne ciasto, ale to na pewno nie był mój ostatni raz. Na urodziny Yuki’ego postaram się upiec coś w miarę znośnego...? Ale na wszelki wypadek kupię tort, w razie jakby coś mi nie wyszło.
- Nie, nadal uważam, że trochę mnie oczarowałeś – uśmiechnąłem się do niego szerzej, po czym położyłem się na łóżku, leniwie się rozciągając i przymykając. Było mi tak dobrze... teraz mógłbym bez problemu położyć się spać, ale chyba nie do końca powinienem. Najpierw powinienem upewnić się, jak się czuje Miki, a później... cóż, jeszcze nie wiem. Najchętniej wziąłbym wartę, ale trochę nie wiem, czy jest sens. Ostatnio jest bardzo spokojnie, a jak na to, że mamy demona na karku, nawet za spokojnie. Chyba czeka, aż popełnimy jakiś błąd, dzięki któremu mógłby zabrać nam Misaki. – Jak się czujesz? – dopytałem, otwierając oczy. Pewnie jeszcze chwila i bym zasnął.
- Chyba zdecydowanie lepiej, niż ty – odpowiedział, kładąc się przy moim boku. – Więc co, idziemy się myć i spać?
- A może ominiemy tę część z myciem się i od razu pójdziemy spać? – zaproponowałem, nie mając ani siły ani nawet ochoty wstawać z łóżka, a co dopiero dojść do łazienki i napełnić balię gorącą wodą. Czym się tak dzisiaj zmęczyłem, nie mam pojęcia. Tylko upiekłem takie średnie ciasto dla Mikleo, zrobiłem pranie, trochę posprzątałem dom, a to przecież nie było nic takiego...
- A weźmiemy kąpiel jutro rano? – dokończył moją myśl, uśmiechając się do mnie delikatnie.
- Ale ty mi czytasz w myślach – wymruczałem rozbawiony, przytulając go mocniej do siebie.
Miki zaśmiał się cicho i wtulił się w moje ciało. Jak dobrze, że Mikleo zgodził się na moją propozycję, bo naprawdę po tym masażu nie chce mi się absolutnie nic. Nawet nie miałem ochoty na przebranie się, jutro wstanę, to to zrobię, teraz to nie jest takie ważne...
W środku nocy obudziło nas agresywne szczekanie Mikleo, i to nas wszystkich, bo wkrótce po tym można było usłyszeć płacz Misaki. Ja nie za bardzo wiedziałem, co się dzieje, Mikleo pierwszy się ogarnął i podszedł do okna, nawet nie zapalając świeczki. Dopiero ja zrobiłem to po chwili, ponieważ ja niczego nie widziałem w ciemności. Skierowałem świeczkę na Mikleo i nawet w tym nikłym świetle zauważyłem, że Miki jest blady jak ściana.
- Idź uspokój Misaki – rzucił mi tylko i zniknął mi gdzieś w ciemności. Nie zdążyłem się nawet zapytać, o co chodzi i co się dzieje... wyjrzałem przez okno, ale niewiele mogłem zauważyć. Jedyne co, to miałem wrażenie, że coś przemyka pomiędzy drzewami. Czy to był demon...? Dlatego zdecydował się coś zrobić dzisiaj? Miałem nadzieję, że Mikleo nie zamierza wyjść na dwór i z nim walczyć, przecież to byłoby samobójstwo.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz