Pokręciłem przecząco głową na jego słowa, nie widząc żadnego problemu w tym, że dzisiaj nie zjem w pracy. Jeden dzień mnie nie zbawi, a jeżeli chcę zajrzeć dzisiaj do Junko oraz pomęczyć mojego szefa, naprawdę muszę już wychodzić. To wcześniejsze wyjście wszystko mi psuje, gdyby nie ono, na pewno spokojnie zdążyłbym sobie przygotować kanapki, ale przecież to nie koniec świata, nie przesadzajmy już.
– Poczekaj pięć minut, zaraz coś ci szybko zrobię – powiedział, znikając w kuchni, kiedy ja powoli zakładałem buty.
– Miki, nic mi się nie stanie, jak przez jeden dzień nic nie zjem – powiedziałem, biorąc do rąk płaszcz. Nie chciałem go na razie zakładać, na zewnątrz było ciepło, zrobię to, jak już zrobi się chłodniej, czyli zapewne na swojej warcie.
– Przypominam ci, że zjadłeś dzisiaj tylko śniadanie, a to zdecydowanie za mało. I nawet nie próbuj mi wychodzić bez jedzenia, bo pożałujesz – dodał takim tonem, że odsunąłem dłoń od klamki. Znałem ten ton i wiedziałem, że zrobiłby mi awanturę i obraził się na mnie, a tego wolałem uniknąć. I tak miał swoje dziwne nastroje z powodu Junko, dlatego wolałbym nie sprawiać sobie więcej kłopotów, niż mam. – Proszę, zrobiłem ci kilka kanapek. Bądź ostrożny i uważaj na siebie. I nie zapomnij spytać szefa o zmianę godzin pracy – powiedział, przychodząc do mnie po prawie dziesięciu minutach.
– Dobrze, mamo, nie martw się o mnie, jestem dużym dzieckiem – zażartowałem sobie, cmokając go w policzek. Może któregoś dnia Mikleo przestanie się tak o mnie zamartwiać i uwierzy, że doskonale sobie sam radę.
Poinformowałem Junko o tym, że od poniedziałku może zacząć pilnować nasze dzieci, i to ma trwać do piątku. Dziewczyna była przeszczęśliwa z tej informacji, obiecała mi, że tego nie pożałuję i będzie się starać, by zapewnić jak najlepszą opiekę naszym dzieciom. Zaproponowałem, że mógłbym jej zapłacić za poświęcony czas, bo jednak będzie miała wyjęte z życia kilka dni i czułem się trochę głupio, że ma u nas tak pracować za darmo, ale kategorycznie odmówiła, twierdząc, że uratowanie jej życia było wystarczającą ceną. Jeśli tak uważa, ja się kłócić nie będę...
Mój szef nie był zadowolony z faktu, że chciałbym zmienić godziny pracy. Nic dziwnego, mało kto chciał pracować na noce. Z początku nie chciał się zgodzić i wspomniałem coś o tym, że nie mam czasu ani dla dzieci, ani dla przyjaciół, trochę mi uległ. Zaproponował mi, bym jeden tydzień robił na dnie, drugi na nocki. Nie brzmiało to zbyt zachęcająco, mój zegar biologiczny już teraz jest rozwalony, a co dopiero przy takim trybie pracy, ale i tak powiedziałem, że się zastanowię. Być może to będzie najlepsza opcja, by spędzać więcej czasu z rodziną.
Do domu wróciłem punktualnie, z czego byłem zadowolony. Mamy jeden dzień, zanim Junko zacznie zajmować się dziećmi, więc może jeszcze uda mi się jakoś złagodzić obawy Mikleo. Chociaż, chyba po naszej ostatniej rozmowie na ten temat trochę się uspokoił... Albo bardzo dobrze udawał, że się uspokoił. Naprawdę nie wiem, czym się przejmuje, jeżeli jego zdaniem Junko zrobi coś nie tak, będzie mógł podziękować jej za współpracę, mam nadzieję, że o tym pamięta. Kiedy wszedłem do pokoju, mój mąż nie spał, a siedział na parapecie i wpatrywał się w okno.
– Miki? Co robisz? – spytałem, przyglądając mu się z uwagą i niezrozumieniem.
– Misaki obudziła z płaczem, więc poszedłem ją uspokoić. I kiedy wyjrzałem przez okno miałem wrażenie, że ktoś był w krzakach i obserwował dom – przyznał, odwracając się w moją stronę. W jego cudownych tęczówkach zauważyłem zmartwienie oraz strach, czemu się nie dziwiłem. Dom był dość spory, więc stanowił łakomy kąsek dla złodziei, a kradzieże i włamania się przecież zdarzały.
– Jesteś pewien? – dopytałem, chcąc się upewnić. Może być za bardzo przewrażliwiony przez tą sprawę z Junko, albo może naprawdę coś być na rzeczy.
– Właśnie nie. Po prostu... mam przeczucie – przyznał, spuszczając wzrok.
– Poproszę o zwiększenie patroli w tej okolicy. Nie martw się, nic się wam nie stanie, obiecuję – powiedziałem, podchodząc do niego i całując go w czoło. Naprawdę zrobię wszystko, by byli bezpieczni, to należy do moich obowiązków i nie mogę ich zawieść.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz