Kiwnąłem głową, ufając w stu procentach mojej Karotce, jeśli on jest pewny swoich mocy to i ja nie będę ich negował, w końcu przemiana niesie za sobą same plusy, szybszy powrót do domu, szybsze spakowanie się a w moim wypadku raczej sprawdzenie, czy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy na pewno są spakowane, nie zabieram oczywiście całego domu, zabieram ze sobą tylko to, co może być najcenniejsze i to, co może mi się przydać w ciągu tych kilku miesięcy ukrywania się. Mam nadzieję, że po dwóch maksymalnie trzech miesiącach będziemy mogli wracać, nie chciałbym ukrywać się dłużej, niż jest to konieczne..
- Dobrze więc, skoro jesteś pewien swoich umiejętności, możemy lecieć - Odparłem, przybierając smoczą postać. Oczywiście, żeby nie było, nie mówiłem tego w złości, nie chciałem sprawić mu przykrości czy coś w ten desant, wierzę w niego i jego umiejętności po prostu lubię czasem powiedzieć coś głupiego, co nie ma totalnie sensu i on na moje szczęście to rozumie, a nawet powiem więcej, nie obraża się za to i właśnie dlatego jest moim małym lisim słoneczkiem, którego kocham i szanuję ponad każdego innego człowieka.
Teraz mam wrażenie, że i to źle zabrzmiało, na szczęście gadam tylko do siebie, w głowie nie powinno być więc problemów, nikt nie usłyszy, a przynajmniej na pewno nie karotka.
- Wskakuj - Położyłem łeb na ziemi, aby mógł się na mnie wspiąć gotowy do lotu jednocześnie troszeczkę nie do końca pewien czy aby na pewno to bezpieczne, jeśli ktoś zobaczy wielkiego smoka, może próbować go zestrzelić, a szczerze mówiąc strzała w ciele to nic przyjemnego, raz dostałem i wystarczy.
Karotka, rozsiadając się wygodnie na moim grzbiecie, użył mocy iluzji, dając mi sygnał do startu. Nie chcąc go męczyć dłużej, niż jest to konieczne, wzniosłem się w powietrze, skupiając się na drodze, całą resztę pozostawiając mojemu narzeczonemu, od niego w końcu zależy nasze bezpieczeństwo.
Karocia na szczęście nie zawiódł i to nie tak, że w niego nie wierzyłem, po prostu wiem, a raczej podejrzewam, jak ciężko jest panować nad iluzją, gdy trzeba ukryć siebie i wielkiego smoka.
- Dotarliśmy - Odetchnąłem, z ulgą stając na ziemi, pozwalając mu zejść z mojego grzbietu, nim przybrałem znów ludzką formę.
- I co było aż tak źle? - Zaśmiał się mój mały lisek, patrząc na mnie z widocznym rozbawieniem.
- Nie, było super, już dawno nie czułem takiej adrenaliny - Wyznałem, czochrając włosy Karoci, tak wiem, drażni go to ale co poradzę, mnie to bawi i nie mogę się temu oprzeć, aby tego nie robić, no cóż, jestem głupi, nic na to nie poradzę.
Mój narzeczony w odpowiedzi pokiwał tylko z niedowierzaniem głową, zaciągając mnie do domu, gdzie na dzień dobry wpadła na nas ciocia, wypytując o szczegóły domu i tego, kiedy mamy się przeprowadzać. Sama Kim zaproponowała, by wprowadzić się jeszcze dziś, ja jednak myślę, że zrobimy to jutro wieczorem, by nie wzbudzać podejrzeń, z rana pójdę tam by przygotować dość do możliwego zamieszkania tam a wieczorem, gdy będzie wystarczająco ciemno, ruszymy w drogę, nie wzbudzając podejrzeń.
Moja ciocia zgodziła się na mój pomysł, idąc do swojego pokoju, by spakować ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy, co i my uczyliśmy, sprawdzając moją torbę, wyciągając z niej mnie potrzebne rzeczy i wkładając te bardziej potrzebne. I taki o to sposobem w ciągu godziny byliśmy już gotowi ze wszystkim, mając czas na odpoczynek.
- Jutro z rana pójdę przygotować dom, na naszą przeprowadzę, budzić cię czy wolisz zostać w domu i odpocząć? - Spytałem, odstawiając spakowane torby na bok, szczerze powiedziawszy, mając już dość tego wszystkiego, niech to już się skończy i wszystko wróci do normy, tylko na to liczę..
<Karocia? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz