Byłem zmęczony tym wszystkim, od dziecka musiałem uważać na demony, które zawsze czegoś chciały od aniołów, na moje nieszczęście byłem „ostatnim” żyjącym lub bardziej, wolnym serafinem wody, którego zawsze ktoś ścigał, dziś moją rolę przejmuje Misaki, która okazuje się dzieckiem z przepowiedni, nasz spokój chyba już zawsze będzie czymś zakłócony.
Cicho wzdychając, zgodziłem się z mężem, doskonale wiedząc, że ten i tak nie odpuści, jak zawsze musi postawić na swoim w takich sprawach.
- Dobrze, w takim razie pójdę położyć się na chwile, zabrać małą? - Spytałem, dostrzegając śpiące dziecko w ramionach swojego taty.
- Nie, sam ją za chwilę położę, idź spać, przyda ci się odpoczynek - Odparł, uśmiechając się delikatnie, od razu w odpowiedzi kiwnąłem głową, zgadzając się z nim, idąc do sypialni, im szybciej w końcu się położę, tym szybciej się obudzę, zamieniając rolami z mężem, on również był bardzo zmęczony i dla tego moim zdaniem to on powinien iść pierwszy spać, jeśli jednak nie chce i upiera się przy swoim, nie będę się z nim kłócił, tracąc na to czas i energię jeszcze zdążę stracić dużo energii na demona, który prędzej czy później się tu zjawi.
- Boże miej nas w swojej opiece - Wyszeptałem, zmartwiony kładąc się na poduszczę.
~ Bóg i opieka nie w tym świecie chyba - Zadrwił demon, którego zignorowałem. Mormon był demonem i nie umiał akceptować tego, że modłę się do Boga, ale jak jako anioł miałbym tego nie robić? To Bóg jest moim panem i stworzycielem a demon tylko pasożytem żyjącym w moim ciele.
- Zamilcz - Uciszyłem demona, zamykając swoje oczy, ignorując już słowa demona, pozwalając sobie na spoczynek.
Ponownie oczy otworzyłem godzinę może dwie później, czując się już znaczni lepiej, anioły szybciej regenerują się niż ludzie, dlatego czasem naprawdę nie żałuje tego, kim jestem.
- Sorey? - Zawołałem nie za głośno, zdając sobie sprawę z tego, że Misaki śpi, a ja nie za bardzo chciałem ją budzić, niech śpi, dopóki może niech odpoczywa, bo świat nie jest łatwy i już wkrótce pozna go na własnej skórze.
- Tutaj - Zawołał, z kuchni stojąc przed oknem, ciekawe czemu się tak przyglądał, czyżby coś tam ujrzał? Niczego nie czułem, dlatego zmartwiłem się jeszcze bardziej, gdy podszedłem do niego.
- Wszystko w porządku? - Spytałem, przytulając się do pleców męża.
- Tak, miałem tylko wrażenie, że coś było w lesie - Zaczął, odwracając się w moją stronę - Chyba mi się tylko wydawało - Dodał, dostrzegając strach w moich lawendowych oczach.
- To coś może przypominało kudłatą bestię, z wielkimi rogami, kopytami, ogonem stojącą na dwóch łapach z długimi pazurami? - Dopytałem, tak by upewnić się, czy tylko jedna bestia od kilku dni pojawia się pod naszym domem.
- Tak, chyba to widziałem w lesie, czy właśnie ten demon prześladuje was od kilku dni? - Dopytał, zmartwiony patrząc na mnie.
- To nie demon, raczej wysłannik demona, bestia stworzona do terroryzowania aniołów czy innych istot magicznych, pewnie chce za pomocą bestii zabrać Misaki, a jeśli to mu się nie uda, sam osobiście się tu zjawi - Wyjaśniłem, podejrzewając, że właśnie taki plan ma demon, one nigdy same rąk nie brudzą, jeśli nie muszą, wysyłając bestie mające na celu skrzywdzić lub zabić ich przeciwników bez ich ingerencji w walkę.
- Rozumiem, w takim wypadku dziś pójdę do pracy i porozmawiam z szefem o moim zwolnieniu - Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, oczywiście wiedząc, że powinien to zrobić, by jednocześnie się uchronić przed bestią, która i jego może zaatakować w drodze do pracy, w drodze z pracy lub w samej pracy nie wiem jednak, czy do końca dobrze robi, nie chce, by przez nas stracił pracę, my sobie poradzimy, w końcu w domu nic nam nie grozi, ale mu może zacząć w pracy co za skomplikowana sytuacja.
- Dobrze, nie myśl o tym dziś, idź odpocznij, a ja zajmę się domem.. A tak właściwie Junko się zjawiła? - Spytałem, tak z ciekawości.
- Właśnie nie chyba za ostro ją potraktowałem - Jak zwykle czuł się winny cały on zawsze wszystkiemu winien.
- Daj spokój dla niej może i lepiej, że do nas nie przyszła ta bestia, mogłaby ją zaatakować - Pocieszyłem go, patrząc w jego oczy. - Idź odpocznij, przygotuje obiad, a jeśli coś będzie się działo, od razu cię obudzę, obiecuje - Dodałem, głaszcząc go po policzku, dostrzegając jego zmęczenie, lepiej niech odpocznie, póki w ogóle może, nigdy nie wiadomo, co jeszcze sprowadzi na nas los.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz