Nie do końca rozumiałem, po co kogokolwiek ze mną wysyłać. Fakt, wcześniej zrobiłem lekką głupotę idąc do Junko, ale bronią mnie dwa fakty. Pierwszy z nich to to, że nie wiedziałem, iż dziewczyna zawarła umowę z demonem. Gdybym wiedział, nigdy bym się nie zbliżył do jej domu, może i jestem głupi, ale doskonale wiedziałem, że sam z demonem w życiu nie dałbym sobie rady. A drugi z tych faktów jest taki, że chciałem dobrze. Jedyne, czego chciałem, to upewnić się, że nic głupiego nie wpadło jej do głowy. No i teraz już wszyscy wiemy, że wpadło, i to chyba jeden z najgorszych pomysłów, na jaki mogłaby wpaść...
- Jedyne, co chcę zrobić, to szybkie zakupy, nie ma w tym niczego głupiego – próbowałem się bronić, ponieważ nie za bardzo chciałem, aby Edna ze mną szła. Jestem dorosłym człowiekiem, potrafię samodzielnie zrobić zakupy, nie potrzebuję do tego opiekunki.
- Już wczoraj miałeś zrobić zakupy i oboje dobrze wiemy, jak to się skończyło – przypomniał mi, na co napuszyłem niezadowolony policzki. Rany, raz mi się zdarzyło zostać obezwładnionym przez demona, po co to cały czas powtarzać?
- Ale dzisiaj zamierzam iść prosto na targ – dalej uparcie trzymałem się swego, mimo wszystko starając się zachować spokojny i cichy ton głosu. W końcu malutka powolutku usypiała, a ja nie chciałem jej wybudzać. Najwyższa pora spać, w końcu jest to bardzo ważne w życiu niemowlaka. Dzięki temu będzie rosnąć, Miki mało spał i dlatego jest teraz taki... nie za bardzo wysoki.
- Owszem, a Edna tego dopilnuje – na jego słowa westchnąłem cicho. Ale mam jeszcze jednego asa w rękawie, który może go przekonać.
- Pragnę tylko zauważyć, że Edny tutaj nie ma. W takim razie położę małą do łóżeczka i będę się zbierał...
- Poczekasz grzecznie tutaj, dopóki nie wróci – słysząc ton jego głosu wiedziałem, że muszę go posłuchać. To była kompletna głupota, zmarnuje czas nie tylko ja, ale i Edna.
Westchnąłem cicho i odchyliłem głowę do tyłu, przymykając oczy. Przecież to było kompletnie niepotrzebne, za bardzo się mną przejmuje. To nasza córeczka jest w niebezpieczeństwie, dlatego ja powinienem być jego najmniejszym zmartwieniem. Zresztą, mnie i tak nic nie będzie; w tym momencie w mieście jest bardzo dużo ludzi, wątpię, że demon będzie chciał mnie zaatakować przy tylu światkach. Wszystko przemawia za tym, by puścić mnie samego, tylko Mikleo musi postawić na swoim, jak zwykle.
Edna w końcu wróciła do domu, cała i zdrowa. Skoro jej spacer minął bez żadnych niespodzianek, na pewno mój wypad na rynek także będzie bezproblemowy...
- Edna, będę miał do ciebie prośbę – zaczął Mikleo, biorąc ode mnie małą. – Przypilnujesz Soreya podczas zakupów? – czemu użył słowa „przypilnować”? To brzmi źle w jego ustach...
- Nie jestem jego niańką, by go pilnować, jest twoim mężem, nie moim. Poza tym, jak już teraz tak usiadłam, to już nie chce mi się wstawać – chwała lenistwu Edny, dzięki niemu wyruszę sam.
- No to obawiam się, że będę musiał iść sam... – odpowiedziałem niby to ze smutkiem, ale z trudem kryjąc uśmiech.
- Jeszcze nie skończyłem. W takim razie zostałabyś z dziećmi?
Edna stwierdziła, że w sumie to mogłaby, skoro i tak śpią. Ech, a było tak blisko... Mikleo zaniósł małą na górę i już po chwili mogliśmy wychodzić. W tym momencie Mikleo mógł sobie odpocząć przed treningiem, który będzie miał miejsce po tym, jak już wrócimy. A tak będzie musiał za mną chodzić i przysłuchiwać się moim wszystkim rozmowom, a to jest w końcu raczej nudne, bo sam nie będzie mógł nic zrobić. To i tak lepiej, niż gdyby ludzie mogli go widzieć. Dzięki temu nikt mi go nie będzie podrywał.
- Na pewno nie wolisz w tym momencie się przespać i odpocząć? – zapytałem po raz ostatni, zanim wyszliśmy z domu.
- Nie byłbym w stanie spać wiedząc, że znów wpadniesz na coś głupiego – odpowiedział, poprawiając swoje włosy. Swoją drogą, mógłby się przebrać. Cały dzień trenował, przewracał się na ziemię i nawet trochę krwawił. Ja wiem, że nikt go nie widzi poza mną, ale właśnie dla mnie mógłby się przebrać.
- Marnujesz tylko czas, dam sobie radę, naprawdę – powiedziałem, po raz ostatni próbując go przekonać do zmiany planów.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz