niedziela, 15 maja 2022

Od Soreya CD Mikleo

Czułem się... cóż, sam do końca nie wiem jak. Chciałem im pomóc w walce z biesem, ale i jednocześnie wiedziałem, że nie dam sobie rady z demonem. To okropne uczucie; chcesz pomóc, ale wiesz, że twoja obecność tylko zaszkodzi innym więc musisz czekać... podobnie się czułem, kiedy musiałem uciekać, a Miki musiał zostać walczyć. I że ze wszystkich ludzi i wygnańców Mikleo zakochał się akurat we mnie. Po tej akcji jestem przekonany, że znalazłby sobie zdecydowanie lepszych partnerów niż ja. 
Zaprowadziłem Ednę do łazienki, która znajdowała się na parterze, przygotowałem dla niej pokój , bo po takiej walce na pewno była zmęczona, a następnie poszedłem do tej łazienki na górze, czyli tej przy naszym pokoju, w której znajdował się Mikeo. Niby oboje mówili, że nic się nie stało i że to tylko siniaki, ale nie wierzyłem im. W sensie, jeżeli Edna tak twierdziła, to niech jej będzie, ja tam nie będę sprawdzał, czy kłamie, czy też nie, ale jak chodzi o Mikleo, to już zupełnie inna historia. On jest moim mężem i mam prawo się o niego martwić. 
- Nie wydaje mi się, aby siniaki tak wyglądały – odezwałem się, kiedy po wejściu do łazienki zauważyłem zadrapanie na jego udzie. 
- Dopiero teraz to zauważyłem – powiedział, ale dobra, powiedzmy, że mu wierzę. 
- Pokaż mi no to – odezwałem się, podchodząc do niego. Dawno temu dał moc uzdrawiania, więc dobrze byłoby go użyć. Na sobie nie lubiłem tej mocy używać, odrobinkę czułem się z tym źle; to tak, jakbym trochę oszukiwał; normalny człowiek musiał żyć z takimi ranami, podczas kiedy u mnie wystarczył jeden dotyk i już wszystko było ze mną w porządku. Taka moc trochę rozleniwiałą, dlatego od pewnego czasu nie lubiłem stosować jej na sobie. 
- Szkoda, że dbasz tak o siebie – mruknął Miki, kiedy po jego ranie została jedynie blizna. 
- Ty jesteś dla mnie ważniejszy – powiedziałem zgodnie z prawdą, całując go w kącik ust nie za bardzo przejmując się tym, że jest cały we krwi. Znaczy, prawie cały we krwi, w końcu usta ma czysta. – Pomogę ci się umyć – dodałem delikatnie się uśmiechając. 
Pewnie nie potrzebował mojej pomocy, ale i tak pomogłem u obmyć ciało i włosy z krwi. Oczywiście wcześniej upewniłem się, że z dziećmi wszystko w porządku; zarówno Misaki, jak i Yuki oraz zwierzaki uspokoili się, od kiedy tylko Mikleo i Edna pokonali bestię. Niewiele zajęło mi również, aby po tym uśpić córeczkę, a Yuki obiecał, że zaopiekuje się siostrą. To bardzo ułatwiało mi sprawę, chociaż w tej jednej kwestii. 
- Gotowe – powiedziałem cicho, całując go w jeszcze mokry czubek w głowy. – Teraz możesz się położyć, zasługujesz na to – dodałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Wykonał kawa dobrej roboty, tylko ja nie zrobiłem kompletnie nic, dlatego moja pora, abym coś zrobił w tej kwestii. 
- Ty także powinieneś pójść spać, póki jest bezpiecznie. Trochę czasu minie, zanim demon stworzy nową bestię. 
- Właściwie, powinienem zobaczyć, co z Edną. I jak się czują dzieci – odparłem, naprawdę tak czując. Ednie wskazałem tylko łazienkę oraz jej sypialnię, ale nie wiedziałem, jak się czuje. Powinienem się bardziej na niej skupić, w końcu także ryzykowała życiem za naszą sprawę, co było bardzo miłe z jej strony, w końcu nie musiała tego robić. Rany, tyle dla nas rezygnuje, a ja mam ją totalnie gdzieś, jestem beznadziejnym rodzicem, mężem oraz gospodarzem.
- Sorey. Mam nadzieje, że nie wyobrażasz sobie niczego głupiego – na jego słowa zgryzłem nerwowo wargę. Czułem, że powinienem mu powiedzieć prawdę, w końcu na to zasługuje, ale jednocześnie czułem, że to jest strasznie głupie. W końcu, to są moje problemy i moje własne wyobrażenia, nie powinienem go tym zadręczać...
- Trochę mam wrażenie, że w tej kwestii jestem niepotrzebny i bezużyteczny. Jestem tylko dla was dodatkowym problemem, który musicie bronić, no ale to nie jest głupota, tylko prawda... no nic, nie odpocznij sobie, a ja zobaczę, co u reszty – dodałem, całując go w policzek i wychodząc w pokoju. Najpierw zobaczę, co u naszego gościa, później zobaczę, co u dzieci, a na koniec wezmę wartę, tak na wszelki wpadek. W końcu muszę się do czegoś przydać, nie może być tak, że nie nadaję się do niczego, muszę coś robić, cokolwiek... chociażby tę głupią wartę. W końcu, to już jest coś.

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz