czwartek, 19 maja 2022

Od Soreya CD Mikleo

Przyznam, jego słowa mnie zaskoczyły. Byłem przekonany, że powie mi, że to głupota i zaciągnie mnie do łóżka, jak to zrobił ostatnio, ale zamiast tego tylko mi powiedział, że to głupi pomysł i poszedł spać sam. Zachował się trochę jak nie on, ale to lepiej dla mnie. Zapalę sobie światło, wezmę jakąś książkę, zrobię sobie herbatę i jakoś to będzie. Tylko ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie o jaki trening mu chodziło? Zapomniałem o czymś? Czy dopiero teraz mnie o tym poinformował? Trening jest zawsze dobrą rzeczą, tylko pod warunkiem, że choć trochę zna się wroga, a my go raczej nie znamy. A konkretniej, to ja go nie znałem, poza tym, że jest silny. Jak tak sobie sięgnę pamięcią, to Miki chyba z nim walczył, tylko wtedy ja jeszcze nie za bardzo kontaktowałem... to w takim wypadku wszystko ma sens. 
Miki poszedł na górę, a ja zacząłem przygotowywać się do warty. Dla niego może być to głupie, ale ja będę czuł się lepiej psychicznie, jeżeli popilnuje rodziny przez całą noc. Kto wie, może demon jakoś wykorzysta fakt, że nikt się go nie spodziewa, i postanowi jakoś nas zaskoczyć? Szczerze, wolałbym, aby nic się nie stało tej nocy, niż gdyby faktycznie coś miało się zdarzyć. I mam nadzieję, że znajdziemy sposób, aby uwolnić Junko od demona. U Miki’ego nie było to możliwe, no ale z tego, co wiem, to Miki nie zawierał z nim żadnej umowy. Pewnie przez moje słowa była zdesperowana i dlatego się na to zgodziła... jak zawsze wszystko jest moją winą. Czasem miewam wrażenie, że całemu światu byłoby lepiej beze mnie. Nie są one jakoś bardzo częste, ale jednak występują... to raczej nie najlepiej o mnie świadczy.
Usiadłem na fotelu z cichym sykiem. Przez poobijane ciało jeszcze wszystko mnie bolało i nawet takie wręcz trywialne czynności, jak siadanie, sprawiały mi trochę bólu. Zerknąłem przez okno upewniając się, czy wszystko jest tak, jak być powinno. Żadnych podejrzanych kształtów, żadnego dziwnego uczucia, cisza, spokój i delikatnie kołyszące się drzewa. Miałem nadzieję, że niedługo spadnie jakiś deszcz, ponieważ było zdecydowanie za sucho, a w takich warunkach łatwo o pożar. 
Byłem bardziej zmęczony, niż podejrzewałem, ponieważ w pewnym momencie zasnąłem nad książką. Obudziła mnie dopiero Coco, która wskoczyła mi na kolana z cichym miauknięciem, zrzucając tym samym książkę. Kiedy kotka zauważyła, że się przebudziłem, zeskoczyła na podłogę, zrobiła kilka kroków i obejrzała się na mnie, by sprawdzić, czy idę. Przetarłem dłonią zmęczoną twarz i wstałem z fotela, by zobaczyć, o co chodzi kotce. Standardowo wyjrzałem przez okno, tak na wszelki wypadek, i zamarłem. Byłem pewien, że pomiędzy drzewami widziałem bladą twarz Junko z tymi czarnymi, demonicznymi oczami, ale po kilku mrugnięciach tak po prostu zniknęła. Czy ona naprawdę tam stała, czy może mam już przewidzenia...? Serafiny tak czysto teoretycznie powinny ją wyczuć, więc do tej pory zdążyłyby jakkolwiek zareagować. Najwidoczniej odzywają się we mnie wyrzuty sumienia i zmęczenie. 
Poszedłem za Coco, która zaprowadziła mnie do sypialni, czym mocno mnie zaskoczyła. Wskoczyła na łózko i spojrzała na mnie wyczekująco. Czy ona właśnie każe mi iść spać...? Nie dość, że najpierw Mikleo mnie poganiał do spania, to teraz robi to własny kot. Naprawdę z chęcią położyłbym się spać, ale nie jestem pewien co do Junko na zewnątrz, Co, jeżeli nic mi się nie przewidziało...?
- Sorey? Czemu się nie położysz? – słysząc zaspany głos męża jedynie westchnąłem cicho. Jeszcze jego obudziłem, to kompletnie nie było moim zamiarem. 
- Wydawało mi się, że coś widziałem za oknem, dlatego jeszcze chwilkę was popilnuję – powiedziałem cicho, nie podając mu żadnych szczegółów, bo i po co? Skoro to coś zniknęło, to nie ma co tego roztrząsać. 
- Co takiego? – dopytał, nagle podnosząc się do siadu. – Niczego nie wyczuwam. Jesteś pewien, że...
- Mówiłem, że mi się wydawało – przerwałem mu, czując lekką ulgę. Skoro on nic nie wyczuwał, to musi być coś na rzeczy i to były tylko moje przewidzenia. 
- Co takiego widziałeś? – spytał łagodnie, kładąc mi dłoń na ramieniu. 
- Junko, albo raczej demona... sam już nie wiem. To nie jest takie ważne – wyjaśniłem, chcąc już wstać, ale Mikleo nie pozwolił mi na to, nadal trzymając swoją dłoń. 
- Wydaje mi się, że się zadręczasz i jesteś zmęczony, i stąd takie przewidzenia. Nic się nie dzieje, możesz się położyć na resztę nocy – mówił, tym razem delikatnie próbując mnie przekonać do snu. 
- Nie mamy pewności, co jeżeli faktycznie.... – Mikleo nie pozwolił mi dokończyć, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. 
- Jesteśmy bezpieczni, skarbie. Chodź, połóż się ze mną – dodał, ciągnąc mnie ze sobą na łóżko. Nie mając innego wyboru, położyłem się z nim, wtulając się w jego ciało, bardzo zmęczony. W sumie, jak tak leżę na brzuchu i trochę tak na Mikim, to ciało mnie tak bardzo nie boli. 
- Myślisz, że uda się nam pokonać demona, nie krzywdząc przy tym Junko? – spytałem cicho, będąc już tak trochę na granicy snu. Mimo wszystko dręczyła mnie ta sprawa, dziewczyna może i nie zachowała się w porządku wobec naszej dwójki, próbując mnie poderwać pomimo tego, że wiedziała, iż mam męża, ale czy za takie szczeniackie zachowanie powinna być od razu zabijana? Gdybym tylko jej wtedy nie odprowadzał, albo nie zgodził się na tą opiekę nad dziećmi, albo wcześniej ostrzegł ją przed demonem, teraz nie byłaby w niebezpieczeństwie... chyba znowu odzywa się ta część mnie, która wcześniej sprawiła, że Lailah wybrała mnie na pasterza. Zdecydowanie powinienem nieco mniej przejmować się obcymi dla mnie ludźmi, ale jakoś tak nie potrafiłem. 

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz