Zmartwiony wziąłem dziecko na ręce, przytulając do siebie, delikatnie głaszcząc po główce.
- Już dobrze mama tu jest - Wyszeptałem, nie przestając gładzić jej główki, bujając delikatnie na rękach.
- Coco - Wydumała, nie przestając płakać, mimo wszystko troszeczkę się uspokajając.
- Wiem, chciałaś nakarmić kotka, moje maleństwo nakarmimy kotka później dobrze? - Misaki spojrzała na mnie, kiwając swoją główką, uspokajając się w moich ramionach, z ulgą mogliśmy oboje z mężem odetchnąć, gdy dziecko spokojnie przytulało się do mnie, już nie płacząc.
- Zdecydowanie lepiej potrafisz zająć się nią niż ja, jestem beznadziejnym ojcem - Sorey chyba nie czuł się najlepiej z tym faktem, chciał pomóc mi w opiece nad dzieckiem, co nie do końca chyba poszło po jego myśli.
- Skarbie ty się niczym nie przejmuj, chciałeś dobrze, a dzieciom zdarza się płakać bez powodu, nic się nie stało, wszystko jest już dobrze, jesteś cudownym tatą, tylko nie wiesz do końca jam uspokoić małą to nic złego, ja zajmuje się nią cały czas i dlatego jest mi prościej ją uspokoić, ale to nie znaczy, że jesteś gorszy. Dbasz o nas, najlepiej jak umiesz, pracujesz, chroniąc i doskonale bawisz się z dzieciakami, dając im mnóstwo radości, nie we wszystkim można być ideałem - Przypominałem mu, całując w usta, wszystko jest już dobrze, nie ma się czym przejmować.
Sorey nic już nie powiedział, cicho wzdychając, wszystko było dobrze wiec i nie ma o czym mówić.
Posadziłem Misaki na krzesełku, wyganiając Coco, by tym razem mała skupił się na jedzeniu. Pilnując, aby znów nie oddała jedzenia żadnemu zwierzakowi.
- Zjadłaś ładnie? - Zwróciłem się do córki, zabierając miseczkę i łyżeczkę po jedzeniu, odstawiając do zlewu, wyciągając ją z krzesełka, pozwalając troszeczkę pobawić się ze zwierzakami.
- I po wszystkim - Odetchnąłem z ulgą, siadając na krześle, chcąc odetchnąć, karmienie małej to nie taka prosta sprawa i teraz wie to nawet Sorey, oby tylko to nie zniechęciło, pierwsze koty za płoty gorzej być nie może.
- Nie wiem, jak ty to wszystko robisz - Wsłuchując się w słowa męża, łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach. Cóż po prostu jestem z nimi cały czas i wiem. Nie odpowiadając jeszcze na pytanie, poczułem dłonie na moich włosach, najwidoczniej Sorey nie mógł znieść mojego szybkiego upięcia, no cóż, chciałem przyjść tu jak najszybciej, nie miałem czasu na zabawę ze włosami.
- Wiesz, że twoje włosy wyglądają, jakbyś w nocy nie spał? - Oczywiście, że nie spałem, on zresztą też późno poszliśmy spać a wszystko dlatego, że było coś ważniejszego od snu.
- Wiem i nie będę palcem pokazywać przez kogo - Oboje zaśmialiśmy się nim mój mąż, zabrał się za mój włosy.
Bez dodatkowych zbędnych słów mój mąż zabrał się za układanie moich włosów, w tym czuł się najlepiej, a i ja lubiłem, gdy tak się nimi bawił, przynajmniej odstresuje się po tym, co nasza mała córeczka mu sprawiła.
- Gotowe - Nim nawet zdarzyłem się zorientować, moje potargane włosy zmieniły się w piękny warkocz, mój mąż zawsze wie, w czym mi do twarzy.
- Dziękuję - Zadowolony podziękowałem mu, za ładnie zrobione włosy nareszcie nie będą mi przeszkadzać.
- Nie ma za co, przyjemność po mojej stronie przynajmniej w tym jesteś dobry - Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, kładąc dłonie na policzkach.
- Posłuchaj mnie uważnie, jesteś super tatą, który musi tylko trochę spokojniej podchodzić do płaczącego dziecka, nie uspokoisz jej, samemu się boją, następnym razem weź dwa głębokie wdechy, przytul ją i daj się trochę wypłakać, przejdzie jej, tylko musi być przy niej w tej trudnej chwili - Wytłumaczyłem, głaszcząc go po policzku. Chcąc, by uwierzył w siebie. Misaki jest mała i czasem płacze bez powodu od tego jesteśmy właśnie my jako rodzice, by pomóc jej w tej ciężkie u dla niej chwili, nawet jeśli dla nas to błahostka.
<Mężu ukochany? C:>
- Już dobrze mama tu jest - Wyszeptałem, nie przestając gładzić jej główki, bujając delikatnie na rękach.
- Coco - Wydumała, nie przestając płakać, mimo wszystko troszeczkę się uspokajając.
- Wiem, chciałaś nakarmić kotka, moje maleństwo nakarmimy kotka później dobrze? - Misaki spojrzała na mnie, kiwając swoją główką, uspokajając się w moich ramionach, z ulgą mogliśmy oboje z mężem odetchnąć, gdy dziecko spokojnie przytulało się do mnie, już nie płacząc.
- Zdecydowanie lepiej potrafisz zająć się nią niż ja, jestem beznadziejnym ojcem - Sorey chyba nie czuł się najlepiej z tym faktem, chciał pomóc mi w opiece nad dzieckiem, co nie do końca chyba poszło po jego myśli.
- Skarbie ty się niczym nie przejmuj, chciałeś dobrze, a dzieciom zdarza się płakać bez powodu, nic się nie stało, wszystko jest już dobrze, jesteś cudownym tatą, tylko nie wiesz do końca jam uspokoić małą to nic złego, ja zajmuje się nią cały czas i dlatego jest mi prościej ją uspokoić, ale to nie znaczy, że jesteś gorszy. Dbasz o nas, najlepiej jak umiesz, pracujesz, chroniąc i doskonale bawisz się z dzieciakami, dając im mnóstwo radości, nie we wszystkim można być ideałem - Przypominałem mu, całując w usta, wszystko jest już dobrze, nie ma się czym przejmować.
Sorey nic już nie powiedział, cicho wzdychając, wszystko było dobrze wiec i nie ma o czym mówić.
Posadziłem Misaki na krzesełku, wyganiając Coco, by tym razem mała skupił się na jedzeniu. Pilnując, aby znów nie oddała jedzenia żadnemu zwierzakowi.
- Zjadłaś ładnie? - Zwróciłem się do córki, zabierając miseczkę i łyżeczkę po jedzeniu, odstawiając do zlewu, wyciągając ją z krzesełka, pozwalając troszeczkę pobawić się ze zwierzakami.
- I po wszystkim - Odetchnąłem z ulgą, siadając na krześle, chcąc odetchnąć, karmienie małej to nie taka prosta sprawa i teraz wie to nawet Sorey, oby tylko to nie zniechęciło, pierwsze koty za płoty gorzej być nie może.
- Nie wiem, jak ty to wszystko robisz - Wsłuchując się w słowa męża, łagodny uśmiech pojawił się na moich ustach. Cóż po prostu jestem z nimi cały czas i wiem. Nie odpowiadając jeszcze na pytanie, poczułem dłonie na moich włosach, najwidoczniej Sorey nie mógł znieść mojego szybkiego upięcia, no cóż, chciałem przyjść tu jak najszybciej, nie miałem czasu na zabawę ze włosami.
- Wiesz, że twoje włosy wyglądają, jakbyś w nocy nie spał? - Oczywiście, że nie spałem, on zresztą też późno poszliśmy spać a wszystko dlatego, że było coś ważniejszego od snu.
- Wiem i nie będę palcem pokazywać przez kogo - Oboje zaśmialiśmy się nim mój mąż, zabrał się za mój włosy.
Bez dodatkowych zbędnych słów mój mąż zabrał się za układanie moich włosów, w tym czuł się najlepiej, a i ja lubiłem, gdy tak się nimi bawił, przynajmniej odstresuje się po tym, co nasza mała córeczka mu sprawiła.
- Gotowe - Nim nawet zdarzyłem się zorientować, moje potargane włosy zmieniły się w piękny warkocz, mój mąż zawsze wie, w czym mi do twarzy.
- Dziękuję - Zadowolony podziękowałem mu, za ładnie zrobione włosy nareszcie nie będą mi przeszkadzać.
- Nie ma za co, przyjemność po mojej stronie przynajmniej w tym jesteś dobry - Słysząc jego słowa, westchnąłem cicho, kładąc dłonie na policzkach.
- Posłuchaj mnie uważnie, jesteś super tatą, który musi tylko trochę spokojniej podchodzić do płaczącego dziecka, nie uspokoisz jej, samemu się boją, następnym razem weź dwa głębokie wdechy, przytul ją i daj się trochę wypłakać, przejdzie jej, tylko musi być przy niej w tej trudnej chwili - Wytłumaczyłem, głaszcząc go po policzku. Chcąc, by uwierzył w siebie. Misaki jest mała i czasem płacze bez powodu od tego jesteśmy właśnie my jako rodzice, by pomóc jej w tej ciężkie u dla niej chwili, nawet jeśli dla nas to błahostka.
<Mężu ukochany? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz