niedziela, 1 maja 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie mogąc mu odmówić, z uśmiechem na ustach odprowadziłem go wzrokiem w stronę łazienki, już nie mogąc doczekać się wspólnej kąpieli, lubiłem ten czas spędzony razem, gdy nic się nie działo, a my mogliśmy być razem, rozmawiając o wszystkim i niczym po prostu niczym się nie przejmować.
Wstałem z łóżka, nie mogąc już doczekać się wejścia z nim do balii, idąc do łazienki, gdzie właśnie wszystko przygotowywał.
- Może ci w czymś pomogę? - Zapytałem, podchodząc do niego, by przytulić się do jego pleców, nie przejmując się tym, że przypadkiem przeszkadzam mu w przygotowywaniu naszej kąpieli.
- Nie musisz, już w sumie wszystko jest gotowe - Odpowiedział, odwracając się w moją stronę, całując moje czoło, bez dodatkowego gadania zdejmując moją koszulkę.
- Wiesz, że mogę się sam rozbierać? - Rozbawiony patrzyłem na męża, gdy ten powoli dobierał się do moich spodni.
- Możesz, to fakt jednakże ja zrobię to zdecydowanie lepiej - Wyznał, nie czekając na moją odpowiedź, dokańczając to, co zaczął. Dzięki temu już po chwili stałem przed nim zupełnie nagi, a on mógł w milczeniu podziwiać moje ciało. No może podziwiać to przesadzone słowo, w końcu zna moje ciało i nie ma w nim niczego do podziwiania, nie pierwszy raz już takiego mnie widzi.
- A ty? Nie rozbierasz się?
- A tak, oczekując - Zaśmiałem się, widząc jego zażenowanie, najwidoczniej tak się skupił na mnie, że całkowicie zapomniał o sobie nic nowego, nic dziwnego, zawsze bardziej zwraca uwagę na mnie niż na siebie samego, a to bardzo źle.
Nie przeszkadzając mu w rozbieraniu się, wszedłem do balii, zanurzając się w gorącej wodzie. Ach jak naprawdę mi tego brakowało, Sorey miał racje to doskonały pomysł, by tu wejść.
Czas spędzony w balii był bardzo przyjemny, fajnie tak po prostu odpocząć w ramionach ukochanego człowieka kończąc z nim w łóżku, gdzie jak zawsze było z nim doskonale, nieważne czy jestem aniołem, czy człowiekiem z nim, oj z nim zawsze jest mi dobrze...

Następny dzień zaczął się dość monotonnie, przygotowywanie posiłku dla małej, przygotowywanie posiłku dla nas samych, posprzątanie po posiłku, zajęcie się małą, zajęcie się Yukim i wreszcie czas dla nas postanowiliśmy, więc odprowadzić chłopca do jego przyjaciółki a sami z córeczką poszliśmy na miasto, jakoś tak nie mogłem się temu oprzeć, te jabłka w karmelu po prostu mnie przyciągały, nie często bowiem miałem okazję samemu muc je zakupić czy też zjeść.
Zadowolony zajadałem się pyszną słodkością, ciesząc się w duchu jak małe dziecko z tej drobnej przyjemności.
- Chcesz? - Chcąc poczęstować męża, słodkością przysunąłem jej bliżej jego twarzy.
- Dziękuję, nie chcę, ty jedz, nie krępuj się - Odmówił, uśmiechając się delikatnie. No cóż, nie to nie przecież nie będę na siłę go karmił więcej dla mnie.
Wzruszając ramionami, wróciłem do spożywania tej cudowne ludzie słodkości, kątem oka zerkając na ludzi, chodzących po ulicznych drużkach skupiających się na codziennym życiu czasem za bardzo się spieszyć a życie jest przecież takie piękne, po co marnować czas na pośpiech.
- Dlaczego ludzie się tak spieszą? - Spytałem, zerkając na męża i córkę, w ogóle tego nie rozumiejąc.
- Nie wiem, chyba po prostu mają to w naturze - Wyjaśnił, na co kiwnąłem twierdząco głową, ruszając w drogę, bardzo chcąc zobaczyć książki znajdujące się nieopodal nas...
Sprzedawcą był młody przystojny chłopak nie tak przystojny, jak mój mąż, ale przystojny i co jeszcze było ciekawe, dużo wiedział o ruinach i tajemniczych zaginionych wyspach najwidoczniej nie tylko lubił czytać się i zwiedzać milo, że ktoś tak obeznany w tej sprawie zajmuje się sprzedażą książek, o których ma pojęcie. Zafascynowany opowiadaniami chłopaka słuchałem go z zapartym tchem, zapominając na chwilę o bożym świecie...

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz