Chcąc bardzo odwdzięczyć się mężowi za ten przyjemny wieczór i piękny prezent dlatego właśnie chciałem, aby suknia, którą założę, była tą, którą zobaczyć będzie dziś chciał, pytanie tylko którą, trochę ich w końcu było. Naturalnie znając mojego męża, najlepsza byłaby suknia ślubna lub ta niebieską balowa w obu przesadnie zjadał mnie wzrokiem, nie żeby Inn sukienki były gorsze, jednakże te dwie bardzo wypadły mu w oko a ja musiałem zdecydować co założyć, aby spełnić jego oczekiwania przynajmniej w taki sposób mogąc się mu odwdzięczyć.
- Zaczekaj tu chwilę - Poprosiłem, całując jego usta, nim wstałem z jego kolan. To był całkiem przyjemny wieczór, który jeszcze się nie kończył, brak dzieci w domu pozwalał nam troszeczkę poszaleć, a to całkiem miła odmiana, gdy jest się ciągle wzorowym rodzicem dającym ciągły przykład dzieciom.
Powoli bez większego pośpiechu skierowałem się do naszego sypialni, gdzie otwierając szafę, kilkukrotnie przejrzałem naszą szafę, wyciągając najodpowiedniejszą suknię, w której mój mąż na pewno zechce mnie zobaczyć.
Potrzebując trochę czasu, zasłużyłem piękną białą suknię na swoje ciało, pozwalając sobie na rozpuszczenie włosów i założenie welonu. Wszystko wyglądało idealnie, gdy patrzyłem w lustro, prawie tak jakbyśmy naprawdę brali ślub.
- Sorey - Zawołałem męża na schody, chcąc, aby patrzył na mnie, ciesząc swoje oczy.
Boso by nie ubierać butów utrudniających mi zejście po schodach, powoli dumnym krokiem pokonywałem schodek za schodkiem, napawając się spojrzeniem męża, którego wzrok wypowiadał więcej niż tysiące słów, tego oczekiwałem, niech patrzy i podziwia, co posiada na własność.
- Co wybrałem odpowiednią suknię? - Spytałem, dopiero gdy stanąłem przed nim, bawiąc się w dłoniach materiałem sukni.
- Miałem nadzieję, że tę suknię wybierzesz - Wyznał, kładąc dłonie na moich pośladkach, podrzucając mnie do góry, w tej chwili chwyciłem go nogami w pasie, nie chcąc spaść, obejmującą jego szyję dłońmi chcąc być jak najbliżej jego ust.
Tak też się stało, nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku, a ciała opadły na kanapę, oboje byliśmy bardzo zachłanni, pragnąc wzajemnej uwagi, którą dawaliśmy sobie w każdy możliwy sposób, kochając się w prawie każdym możliwym miejscu w domu, nadrabiając to, czego nam przez ten czas brakowało, jednocześnie dając mężowi szanse nacieszyć wzrok suknią, której długo nie chciał ze mną zdjąć. Nie rzeczy mi to przeszkadzało, mogłem kochać się i w niej. Przyznam jednak, że dużo lepiej było mi, gdy już ją ze mnie zdjął, a ja mogłem zadbać o niego, jeszcze lepiej, odwdzięczając mu się za wszystko, co dziś był w stanie dla mnie zrobić, dając od siebie tyle, ile tylko mogłem dać, męcząc męża do białego rana i ze wzajemnością, bo i on sam bardzo chciał mojej uwagi, dostając jej tyle, ile tylko było mu potrzeba.
Przebudziłem się późnym rankiem lub wczesnym popołudniem niw mając ochoty wstać, dzieciaków nie było, a co za tym idzie, obowiązków też nie dlatego chyba tak przyjemnie było sobie poleniuchować, niczym nie musząc się przejmować.
- Dzień dobry skarbie - Usłyszałem zaspane głos męża przytulającego się do mnie.
- Dzień dobry wyspany? - Nie czekając na odpowiedź, złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Zdecydowanie - Wymruczał, odrywając się od moich ust, gładząc mnie po boku. - Ktoś tu chyba wciąż odczuwa niedosyt - Dostrzegł gdy moje ciało zadrżało pod wpływem jego dotyku.
- Ciebie ostatnio ciągle mi mało - Przyznałem, bez ostrzeżenia okrakiem siadając na biodrach męża. To wystarczyło, by Sorey zrozumiał, czego chcę, zmieniając nasze ostatnie godziny bez dzieci w bardzo przyjemne godziny pełne miłości, intymności i czułości. Ach moglibyśmy częściej oddawać dzieci, by mieć chociaż jeden dzień, jeden może być w miesiącu całkowicie dla siebie.
Zadowolony z udanego wczorajszego dnia i rozpoczętego dzisiejszego założyłem nową koszulę męża, która bardzo mi się spodoba, przyznam, taką mógłbym zamieniać na tę starą, pod warunkiem, że tamtej nie wyrzuci. Podzieliłem się nawet tymi przemyśleniami z mężem, gdy wyznał, że wyglądam zjawiskowo w tej koszuli, tylko kiedy ja dla niego tak nie wygląda? No właśnie chyba nie było takiego momentu. Cały Sorey do niego jestem bóstwem, będąc tylko zwykłym aniołem.
- Tak możesz mi mówić, a spełnię każde twoje życie - Wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - A teraz zmykaj się ubrać, a ja w tym czasie zrobię co go jedzenia i picia, musimy jakoś wyglądać przed odebraniem dzieciaków - Przypominałem mu, poprawiając koszulę, którą miałem na sobie potem ją przebiorę, ala na razie jest moja i to nie podlega żadnej dyskusji.
<Pastrzyku? C:>
- Zaczekaj tu chwilę - Poprosiłem, całując jego usta, nim wstałem z jego kolan. To był całkiem przyjemny wieczór, który jeszcze się nie kończył, brak dzieci w domu pozwalał nam troszeczkę poszaleć, a to całkiem miła odmiana, gdy jest się ciągle wzorowym rodzicem dającym ciągły przykład dzieciom.
Powoli bez większego pośpiechu skierowałem się do naszego sypialni, gdzie otwierając szafę, kilkukrotnie przejrzałem naszą szafę, wyciągając najodpowiedniejszą suknię, w której mój mąż na pewno zechce mnie zobaczyć.
Potrzebując trochę czasu, zasłużyłem piękną białą suknię na swoje ciało, pozwalając sobie na rozpuszczenie włosów i założenie welonu. Wszystko wyglądało idealnie, gdy patrzyłem w lustro, prawie tak jakbyśmy naprawdę brali ślub.
- Sorey - Zawołałem męża na schody, chcąc, aby patrzył na mnie, ciesząc swoje oczy.
Boso by nie ubierać butów utrudniających mi zejście po schodach, powoli dumnym krokiem pokonywałem schodek za schodkiem, napawając się spojrzeniem męża, którego wzrok wypowiadał więcej niż tysiące słów, tego oczekiwałem, niech patrzy i podziwia, co posiada na własność.
- Co wybrałem odpowiednią suknię? - Spytałem, dopiero gdy stanąłem przed nim, bawiąc się w dłoniach materiałem sukni.
- Miałem nadzieję, że tę suknię wybierzesz - Wyznał, kładąc dłonie na moich pośladkach, podrzucając mnie do góry, w tej chwili chwyciłem go nogami w pasie, nie chcąc spaść, obejmującą jego szyję dłońmi chcąc być jak najbliżej jego ust.
Tak też się stało, nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku, a ciała opadły na kanapę, oboje byliśmy bardzo zachłanni, pragnąc wzajemnej uwagi, którą dawaliśmy sobie w każdy możliwy sposób, kochając się w prawie każdym możliwym miejscu w domu, nadrabiając to, czego nam przez ten czas brakowało, jednocześnie dając mężowi szanse nacieszyć wzrok suknią, której długo nie chciał ze mną zdjąć. Nie rzeczy mi to przeszkadzało, mogłem kochać się i w niej. Przyznam jednak, że dużo lepiej było mi, gdy już ją ze mnie zdjął, a ja mogłem zadbać o niego, jeszcze lepiej, odwdzięczając mu się za wszystko, co dziś był w stanie dla mnie zrobić, dając od siebie tyle, ile tylko mogłem dać, męcząc męża do białego rana i ze wzajemnością, bo i on sam bardzo chciał mojej uwagi, dostając jej tyle, ile tylko było mu potrzeba.
Przebudziłem się późnym rankiem lub wczesnym popołudniem niw mając ochoty wstać, dzieciaków nie było, a co za tym idzie, obowiązków też nie dlatego chyba tak przyjemnie było sobie poleniuchować, niczym nie musząc się przejmować.
- Dzień dobry skarbie - Usłyszałem zaspane głos męża przytulającego się do mnie.
- Dzień dobry wyspany? - Nie czekając na odpowiedź, złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Zdecydowanie - Wymruczał, odrywając się od moich ust, gładząc mnie po boku. - Ktoś tu chyba wciąż odczuwa niedosyt - Dostrzegł gdy moje ciało zadrżało pod wpływem jego dotyku.
- Ciebie ostatnio ciągle mi mało - Przyznałem, bez ostrzeżenia okrakiem siadając na biodrach męża. To wystarczyło, by Sorey zrozumiał, czego chcę, zmieniając nasze ostatnie godziny bez dzieci w bardzo przyjemne godziny pełne miłości, intymności i czułości. Ach moglibyśmy częściej oddawać dzieci, by mieć chociaż jeden dzień, jeden może być w miesiącu całkowicie dla siebie.
Zadowolony z udanego wczorajszego dnia i rozpoczętego dzisiejszego założyłem nową koszulę męża, która bardzo mi się spodoba, przyznam, taką mógłbym zamieniać na tę starą, pod warunkiem, że tamtej nie wyrzuci. Podzieliłem się nawet tymi przemyśleniami z mężem, gdy wyznał, że wyglądam zjawiskowo w tej koszuli, tylko kiedy ja dla niego tak nie wygląda? No właśnie chyba nie było takiego momentu. Cały Sorey do niego jestem bóstwem, będąc tylko zwykłym aniołem.
- Tak możesz mi mówić, a spełnię każde twoje życie - Wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. - A teraz zmykaj się ubrać, a ja w tym czasie zrobię co go jedzenia i picia, musimy jakoś wyglądać przed odebraniem dzieciaków - Przypominałem mu, poprawiając koszulę, którą miałem na sobie potem ją przebiorę, ala na razie jest moja i to nie podlega żadnej dyskusji.
<Pastrzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz