Ja nie byłem zazdrosny, w żadnym wypadku byłem tylko odrobinkę przewrażliwiony. Na balu będzie mnóstwo ładnych ludzi, a to nigdy nie wróży niczego dobrego, tym bardziej że mój mąż jest przystojnym mężczyzną i nawet jeśli on tego nie widzi, to widzą to inni, a to wystarczy, aby któryś z gości na zamku zapragnął jego uwagi.
- Nie będę dopytywał Alishy, ponieważ nie jestem zazdrosny - Burknąłem, nie patrząc mu w oczy, uciekając wzrokiem wszędzie tam, gdzie tylko by go nie było.
Sorey zaśmiał się, słysząc moje słowa, kładąc dłoń na moich włosach, głaszcząc mnie po nich jak po głowie małego dziecka, doskonale wiedząc, że to lubię.
- Ty nigdy nie jesteś zazdrosny, zapomniałem - Zaśmiał się, odrobinkę nabijając się ze mnie, nic w ty wypadku nie wydarzyło się nowego, Sorey zawsze się ze mnie nabija, gdy jestem zazdrosny, a ja z godnością to znoszę, nie dając się sprowokować.
- Bardzo zabawne - Westchnąłem ciężko, patrząc na niego z widocznym współczuciem głupek z niego no naprawdę. Mimo to kocham go nad życie i nie chciałbym na jego miejsce nikogo innego.
- Wiem, jestem zabawny - Wyznał, całując mnie w czoło, biorąc ode mnie małą. - A właśnie miałem pytać skąd Coco znalazła się na dworze daleko od domu w mojej pracy? - Zapytał, tuląc do siebie dziecko, które powoli zasypiało zmęczone dzisiejszy wysiłkiem.
- To dosyć proste wypuściłem ją - Oznajmiłem, nie rozumiejąc pytania. W końcu sama, by nie wyszła.
- Dlaczego? Przecież mogło jej się coś stać - Zmartwiony i trochę może niezadowolony z powodu mojego zachowania wziął kotkę na ręce, niepotrzebnie się o nią martwiąc.
- Strasznie się darła, Misaki nie mogła spać poza tym to kot, który przeżył ulice, nic mu nie będzie - Wyjaśniłem, nie martwiąc się o kotkę, nie w tej sprawie chciała wyjść, to wyszła, koniec tematu.
Mój mąż westchnął cicho, na szczęście nie drążąc już tematu, bo i po co odpowiedziałem mu na pytanie i wystarczy. I tak musiałem już powoli iść po Yuki'ego, póki Sorey jest jeszcze w domu, później mogę mieć problem z zabraniem ze sobą małej.
Mój mąż, dowiadując się o tym, co robię. Postanowił, że to on pójdzie po chłopca, a ja zostanę w domu z już zasypiający powoli dzieckiem. No cóż, jeśli miał siłę i ochotę to, czemu nie ja sam przynajmniej będę miał czas dla siebie..
I tak o to mijały kolejne dni, Yuk wychodził do Emmy lub trenował ze mną, tym razem uważając, by mnie nie skrzywdzić, Misaki chodziła coraz to więcej, próbując wszędzie się wspiąć i wszystkiego dotknąć miałem więc nie lada wyzwanie, by się nią zająć nie mogąc nawet na chwilę spuścić z niej wzroku, bo już chciała coś zrobić. To zdecydowanie ma po tatusiu i on za dzieciaka wszystko musiał dotykać, niejednokrotnie z tego powodu narażając nas na niebezpieczeństwo. Tu na szczęście jest w dom nic się jej nie stanie i dobrze, bo nie wybaczyłbym sobie krzywdy swojego dziecka.
Sorey natomiast jak to on pracował każdej nocy, wracając nad ranem, czasem nawet przychodząc później, nie powinien, a wszystko to z powodu tak długiej nieobecności do tego wszystkiego znów widywaliśmy się tylko przez chwilę, gdy budził się, jadł obiad, trochę ze mną porozmawiał, poszedł po chłopca i znów do pracy miałem wrażenie, że współpracownicy mojego męża spędzają z nim więcej czasu niż ja sam c o jednak miałem zrobić mała rosła jak na drożdżach i już za chwilę łóżeczko będzie za małe a wiele innych rzeczy niepotrzebnych, remont, nowe meble, łóżeczko i ubranka też kosztują, dlatego nie mam o nic pretensji, chociaż przyznam, czasem jestem zmęczony byciem jednym dostępnym rodzicem przez prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Dziś jak zwykle zajmowałem się domem, a mój mąż odsypiał nockę, w tym czasie Yuki bawił się z Misaki, dziś nie idąc najwidoczniej do Emmy, no cóż, pewnie pójdzie jutro dla mnie żaden kłopot przynajmniej mam czas przygotować coś do jedzenia moim dwóm ukochanym istotą.
Sorey dziś ku mojemu zaskoczeniu wstał znacznie wcześniej, najwidoczniej wrócił wcześniej lub już się wyspał jedno z dwóch na pewno.
- Dzień dobry - Przywitałem się z nim, nakładając od razu jedzenie na talerz. - Proszę zjedz - Dodałem, stawiając jedzenie na stole.
- Dzień dobry - Odpowiedział zaspany, siadając przy stole, witając się z dzieciakami, które przyszły do kuchni. - Jakie plany na dziejesz popołudnie - Dopytał, gdy dzieciaki pobiegły do salonu, bawiąc się ze zwierzakami.
- Nie mamy żadnych - Przyznałem, nakładając jedzenie dla małej, musząc i ją nakarmić. - Zastanawiałem się trochę nad nowym pokojem małej, w końcu Misaki rośnie jak na drożdżach i za chwilę jej łóżeczko będzie za małe, nie mówiąc o ubraniach. Może to czas powoli odświeżyć jej pokój co o tym myślisz? - Spytałem, z ciekawością stawiając miseczkę z kaszką na stole, idąc po małą.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz