Zmartwiony, zmęczony i przerażony cieszyłem się, że mój mąż wrócił do domu, to coś zniknęło od razu po jego pojawieniu się, dając nam spokój pewnie aż do jutrzejszego dnia. Ta dziwna energia pojawia się każdej nocy, gdy mój mąż wychodzi z domu, a to martwi mnie jeszcze bardziej. Jestem aż z dwójką dzieci, do tego coś stoi pod domem i nie ma dobrych zamiarów, zaczyna mnie to niepokoić coraz to bardziej.
- Tak, napije się gorącej herbaty - Przyznałem, przecierając dłonią zmęczone od braku snu oczy, teraz gdy Sorey jest przy mnie, odczuwałem spokój, której brakowało mi przez całą noc oby ten ktoś lub to coś więcej się tu nie pojawiło. Nie chcę z nikim walczyć, ale jeśli będę musiał, zrobię to bez mrugnięcia okiem. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić moich bliskich lub odebrać sobie córki, dopóki żyje i tu jestem, będę czuwał nad bezpieczeństwem całej mojej rodziny.
- Chodź ze mną - Chwytając moją dłoń, zaprowadził mnie do kuchni, zdając sobie najwidoczniej sprawę z tego, że nie chce zostać teraz sam, bojąc się tego, co nieznane i trochę przerażające.
- Jak minęło ci w pracy? - Spytałem, siadając przy stole, chcąc zmienić temat i nie myśleć o tym czymś lub kimś.
- Szczerze mówiąc, bardzo spokojnie dziś nie wyjątkowego się nie wydarzyło, odprowadziłem Junko do domu, a później zacząłem patrol z chłopakami- Wyjaśnił, stawiając przede mną kubek z gorącą herbatą.
- Junko, właśnie o której dziś będzie? - Spytałem, z ciekawości byłem zmęczony I naprawdę wiele bym dał, by ktoś zajął się Misaki, bym mógł odpocząć, nie dam rady czuwać kolejnej nocy bez odpoczynku, tym bardziej że od kilku dni nie umiem za dobrze sypiać w nocy, jednak nic nie mówię mężowi, by go nie martwić, i tak już ma dużo na głowie z powodu pracy i rodziny nie wspomnę już o dziewczynie, z którą tylko on rozmawia, bo ja nie specjalnie mam na to ochotę.
- Prawdopodobnie o dziesiątej pod warunkiem, że w ogóle przyjdzie - Tą drugą część zdania powiedział już ciszej, obawiając się, że je usłyszę, no cóż, usłyszałem.
- Dlaczego miałbym nie przyjść? - Spytałem zaciekawiony, a jednocześnie trochę zaskoczony, widać przecież, że na niego leci, więc na pewno przyjdzie.
- Ona myślała, że jestem nią zainwestowany - Wyjaśnił czy w ogóle mnie nie zaskoczył, w końcu było to widać z kilometra, że coś do niego ma i to coś, czego mieć nie powinna do zajętego faceta.
- Na prawdę? Kto by się tego spodziewał, no ja na pewno nie - Sarkazm aż sam wylewał się z moich ust bez najmniejszego opamiętania.
Sorey westchnął tylko, nie komentując moich słów, a to może i lepiej nic mądrego z tego by nie wyszło, ja mam swoje zdanie na ten temat, on ma swoje.
Herbatkę wypiłem dość szybko, chcąc pójść już spać, byłem zmęczony i tak szczerze cieszyłem się, że mogłem położyć się spać, wtulając w ciało męża, od razu tak wszystko stawało się prostsze.
Przebudziłem się kilka godzin później, znów czując tę niepokojącą energię, wystraszony, że to coś znów wróciło, wstałem z łóżka, wychodząc z pokoju, mój mąż jeszcze spał, a ja musiałem sprawdzić, czy naszym dzieciom nic nie grozi, na szczęście dzieci spały całe i zdrowe odetchnąłem z ulgą, schodząc na dół do salonu, musiałem wyjść na podwórze, aby sprawdzić, czym jest, to coś, co ciągle wraca i dlaczego nie odpuszcza, nim jednak zdążyłem to zrobić, ktoś zapukał w drzwi. Pierwszy raz tak dziwnie przerażony otworzyłem je, odczuwając ulgę, dopiero gdy dostrzegłem za nimi trzy serafiny, by już za chwile poczuć niepokój, czemu przybyli tu tak nagle i to we troje? Co się dzieje.
- Cześć? - Zacząłem, wpuszczając ich do środka.
- Nie przynosimy ci dobrych wieści, demon o imieniu Armes zapragnęła mocy Misaki, już wie, że to dziecko z legend i chce wam je odebrać - Powiedział serafin poważnym głosem.
- Haha, prima aprilis już była - Burknąłem, mając wrażenie, że mnie okłamują, oni jednak patrzyli na mnie, z jakiej powagę nigdy w ich oczach nie wiedziałem. - Wy nie żartujecie - Dodałem, ciszej siadając na kanapie, więc to dlatego czuje, że coś nas obserwuje, czeka na odpowiedni moment, by zaatakować i zabrać nam dziecko. Przerażony tą myślą zacząłem nerwowo bawić się palcami.
- Musicie być ostrożni, w każdej chwili może przysłać swego posłannika, który będzie chciał was zabić, by odebrać wam dziecko - Słowa Laila wcale mnie nie pocieszyły, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej zmartwiły, naszej córce grozi niebezpieczeństwo nam zresztą też czy my możemy żyć normalnie chociaż raz?
- Lailah? Edna? Zaveid? Co wy tu robicie? - Głos zaspanego Soreya rozszedł się po pokoju, pewnie obudził się na chwile i chciał sprawdzić, czy wszystko jest ze mną w porządku i byłoby, gdyby nie to, że ktoś chce nas zabić.
Pani jeziora widząc, że nie bardzo mam teraz głowę do opowiadania mu o tym, co mi powiedziano, sama zaczęła opowiadać co i jak uświadamiając męża w tym, w czym i ja przed chwilą zostałem uświadomiony.
- Co mamy robić? - Zmartwił się, bardzo patrząc na anioły.
- Nałożę czar ochronny na ten dom, starajcie się nikogo nieznajomego nie wpuszczać, nie możecie być pewni czy to aby na pewno człowiek, czy tylko coś przypominającego człowiek - Poprosiła Laiah, używając swoich mocy, aby zabezpieczyć nasz dom przed demonami i innymi potworami, może przynajmniej to zniechęci potencjalnego wroga.
Serafiny jeszcze chwile byłby z nami, prosząc byśmy nie panikowali, ależ oczywiście nie ma się co przejmować, to tylko jakiś demon chce zabrać nam córkę i nas zabić nic wielkiego.
- Pójdę do Misaki - Zwróciłem się do męża, gdy serafiny opuściły nasz dom, a mała zaczęła płakać, wolałem teraz mieć ją na oku, tym bardziej że coś tam nie coś wiem o demonach i zdecydowanie ten nie odpuści tak łatwo.
~ Nie ma co się bać obronie dzieci i tego dużego dzieciaka też - Słysząc demona w sobie, westchnąłem głośno.
- Aleś ty łaskawy - Bąknąłem, idąc po schodach do pokoju, małej mówiąc do demona na głos, czasem zapominając, że w tym domu to ja sam nie jestem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz