Odczuwałem niepokój, gdy mój mąż zbyt długo nie wracał do domu, gdzie on był przecież miał tylko zrobić drobne zakupy, dlaczego tak długo nie wraca?
~ Sorey? - Próbowałem skontaktować się z nim za pomocą telepatycznie, mając bardzo złe przeczucie, najpierw troszeczkę się posprzeczaliśmy, a teraz znika bez odzewu i pewnie nie martwiłbym się o niego, gdyby nie wracał przypuśćmy, dwie godziny, doskonale wiedząc ile czasu trwają zakupy, on jednak nie wracał już od kilku godzin, a kontakt z nim nie był możliwy. Co się dzieje i gdzie on jest?
- Mamo gdzie tata? - Yuki wchodzący z Edną do kuchni zadał pytanie, na które i ja chciałbym znać odpowiedź.
- Nie wiem Yuki, poszedł na targ i jeszcze nie wrócił - Wyznałem, podchodząc do okna, by spojrzeć w nie z nadzieją w oczach. Może zaraz wróci, na pewno wróci, przecież to wiem.
- A co jeśli coś mu się stało? - Yuki zasiał we mnie jeszcze większe ziarenko niepewności, musiałem to sprawdzić i spróbować go poszukać.
- Poszukam taty, a ty z ciocią Edną zajmiecie się Misaki dobrze? - Yuki zgodził się, przytulając mocno do moich nóg.
- Zwariowałeś? To niebezpieczne może ci się coś stać - Straszyła mnie, myśląc, że to coś da, mój mąż zniknął, muszę go poszukać.
- Mogło to się coś stać mojemu mężowi - Mruknąłem, wymijając dziewczynę.
- Co, jeśli to pułapka? - Zadała drugie pytanie, na które znałem odpowiedź.
- Tego jestem pewien - Wyznałem, wychodząc z domu, odczuwając strach, ale nie o siebie a o mojego męża co jeśli coś mu się stało? Boże tyle razy mu powtarzałem, dlaczego nie może mnie słuchać.
~ Sorey? - Spróbowałem jeszcze raz, kierując się w stronę miasta, w końcu tam miał iść, mną targ i do domu, dlaczego więc nie wrócił?
~ Miki - Usłyszałem cicho głos męża.
~ Sorey gdzie ty jesteś? - Zmartwiony tylko czekałem na jego odpowiedź. Wiedziałem, on zawsze musi coś głupiego zrobić, tym razem na pewno było tak samo.
~ W jakieś ciemnej piwnicy - Wyznał, ledwo co do mnie mówiąc.
~ W piwnicy? Pamiętasz, kto cię tam zaciągnął?
~ Junko - Ta odpowiedź wystarczyła, abym poczuł złość, po co on tam szedł? Nie miał iść na targ i do domu? Zawsze musi strugać bohatera, a potem ma za swoje.
~ Idę po ciebie - Zapewniłem go. Czując, że i tym razem bez pomocy demona się nie obejdzie, Junko nie była na tyle silna, by być w stanie powalić dorosłego faceta, coś tu mocno nie grało.
~ Nie, Mikleo to jest pułapka, Junko zawarła pakt z demonem - No i niczym mnie nie zaskoczyło, tego to się akurat spodziewałem.
Tym razem nic już mu nie odpowiedziałem on i tak nastawił się na to, bym go nie ratował, no oczywiście, że go posłucham i pozwolę umrzeć, chyba oszalał.
Do domu Junko dotarłem tak naprawdę dzięki demonowi, to on przejmując moje ciało, doprowadził mnie do celu, potrafiąc wytropić każdego człowieka, którego wytropić tylko chciał, wchodząc do domu dziewczyny.
Obserwując wszystko z drugiego planu, nie dostrzegłem niczego niepokojącego, o dziwo nawet dostanie się do męża, było proste, zbyt proste. Coś tu było ewidentnie nie tak.
- Sorey, nic ci nie jest? - Przejmując znów kontrolę nad ciałem, podszedłem do męża, pomagając wstać mu z ziemi, nieźle oberwał, z głowy kapała mu krew i po co mu to wszystko było? Gdyby tu nie przychodził, wszystko byłoby w porządku, a tak zawsze musi coś wymyślić.
- Nie, nie powinno cię tu być, ona tu jest.
- Ci nic nie mów - Poprosiłem, w tym samym momencie czując obecność dziewczyny była tu i to wcale nie tak daleko nas.
- Goście jak ja lubię głupie anioły przychodzące po prostu w moją pułapkę - Słysząc głos demona, pozwoliłem Mormo przejąć kontrolę nad moim ciałem, doskonale wiedząc, że jego moc i moja moc może pokonać demona lub chociaż troszeczkę go osłabić. - Demon? - Dodał, zaskoczony dostrzegając moją przemianę, nie tego się spodziewał, ale to i dobrze mama przewagę, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Mormo w milczeniu przyglądał się dziewczynie, nim ta ruszyła na demona, rozpętując walkę, z której szybko się wycofała.
- To jeszcze nie koniec - Krzyknęła głosem demona, znikając nam z oczu.
Demon nieprzyjęty słowami wroga odwrócił się w stronę człowieka, wzdychając ciężko.
- A trzeba było pchać się tam, gdzie cię nie chcą? - Spytał, nim oddał kontrolę nad ciałem aniołowi, który od razu pomógł wstać mężowi z twardej ziemi.
- Co ty tu w ogóle robiłeś? - Spytałem, zmartwiony pomagając wyjść mu z domu dziewczyny, chcąc już jak najszybciej wrócić do domu, do dzieci, które nie powinny teraz zostawać bez nasze opieki.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz