piątek, 6 maja 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo wydawał się być bardzo zadowolony z mojego pomysłu, co wziąłem za dobry znak. Nie było perfekcyjnie, miałem tę świadomość, że po prostu mogłem to rozegrać lepiej. W końcu, na urodziny kupiłem mu przepiękny pierścionek z białego złota, a tu po prostu taki zwykły, srebrny naszyjnik... cóż, na następną rocznicę postaram się jeszcze bardziej. Nie mogę go w końcu zawieść. Jeszcze nie wiem, co zrobię na następny rok, ale będzie mi trudno przebić coś takiego. Chyba, że kurczak okaże się kompletną klapą i będzie nie do zjedzenia, to wtedy już nieco łatwiej. 
- Po prostu planowałem to od dłuższego czasu. I trochę też liczyłem na to, że ci się zapomniało, bo to też mi ułatwiło sprawę – wyszczerzyłem się do niego głupkowato, wyjmując z piecyka gorącego kurczaka. Pachniało dobrze, nawet bardzo dobrze, ale czy tak samo smakowało, to już nie wiedziałem. Najwyżej Coco i Codi będą mieli wyżerkę, a ja umrę ze wstydu i następnym razem skorzystam z propozycji Alishi. – Przygotowywałem kurczaka według receptury kucharza Alishy. Jakby było niedobre, to nie jedz, pierwszy raz robię coś takiego... o mój boże, ale ja głupi jestem – odezwałem się, nagle zdając sobie sprawę z beznadziejności tej sytuacji. Przecież on nie lubi jeść... czemu ja o tym nie pomyślałem wcześniej? Przecież ciągle mi o tym mówi, a ja znowu pomyślałem o nim jak o człowieku... – Wiesz, jeżeli nie chcesz, to nie jedz. Trochę mi się zapomniało i...
- Sorey. To pachnie tak pięknie, że stałem się głodny. Dlatego proszę, nałóż mi troszkę, bo aż mi ślinka cieknie – poprosił, uśmiechając się do mnie uroczo. 
W takim wypadku jedyne, co mogłem zrobić, to nałożyć troszkę i sobie, i mi. Przyznam, że troszkę się stresowałem. Nie za wiele gotowałem, albo robiłem kaszki dla małej, albo jakieś bardzo, ale to bardzo proste dania, ale kurczak? To robiłem pierwszy raz, a moje umiejętności gotowania raczej słabe były. Nałożyłem nam po troszku, po czym, usiadłem i czekałem na jego werdykt. Serce waliło m jak oszalałe, że aż głupio mi było. Niby taki głupi kurczak, a strasznie bałem się, że nie zasmakuje Mikleo... Jestem naprawdę beznadziejnym mężem. Za mało i za późno zacząłem myśleć, na następny raz zacznę się zastanawiać wcześniej. I mam nadzieję, że wpadnę na coś naprawdę niesamowitego, na coś, na co Mikleo zasługuje. 
- Czemu nie jesz? – spytał mój mąż, patrząc na mnie uważnie. 
- Bo nie wiem, czy ci smakuje – powiedziałem, nadal przyglądając się mu z uwagą. 
- Smakuje. I to bardzo. Brakuje mi tylko czegoś do picia – przyznałem, na co zaśmiałem się cicho. Właśnie, wino... obym chociaż z tym trafił. Wydaje mi się, że powinno być dobre, uwielbiał je, kiedy był człowiekiem, i podobne także sprawiłem mu na urodziny, i także wydawało się mu smakować. 
Reszta wieczoru upłynęła nam całkiem przyjemnie. Kurczak poszedł prawie cały, więc najwidoczniej nie wyszło mi tak źle. Jeżeli chodzi o wino, to właśnie otwieraliśmy drugą butelkę – dobrze, że miałem nieco więcej wina, bo miałem jeszcze w piwniczce dwie butelki – i Mikleo nie miał dość. Jego policzki było delikatnie zaróżowione i odrobinkę plątał mu się język, ale poza tym nie było z nim źle. Swoją drogą, byłem ciekaw, czy można upić anioła. Jeżeli tak, to jak na razie całkiem dobrze mi idzie. 
- Jest może coś, co mógłbym zrobić dla mojego najukochańszego męża? – spytał w pewnym momencie Mikleo, wstając ze swojego krzesła, by usiąść na moich kolanach. – Naprawdę się postarałeś  - wyszeptał mi do ucha, po czym delikatnie je ucałował. Zachowywał się jak pijany, czyli jednak w jakimś stopniu alkohol na niego działał. 
- Wiesz, jest pewna rzecz, której od dawna dla mnie nie robiłeś – przyznałem, jeżdżąc dłonią po jego udzie. – Dawno nie ubierałeś dla mnie sukienki – dodałem, całując go w kark. 
- W której chciałbyś mnie zobaczyć? – dopytał, śmiejąc się cicho. 
- Cóż, masz całkiem spory wybór, więc pozostawiam go tobie – powiedziałem, uśmiechając się do niego niewinnie. Chyba najbardziej chciałbym go zobaczyć w sukni ślubnej, albo tej balowej, no ale aktualnie moje oczy ucieszą się każdą sukienką. Jakby się nad tym zastanowić, to kiedy ja ostatni raz widziałem go w sukience...? To chyba było jeszcze przed ciążą... kilka miesięcy. To dosyć sporo, więc byłem z siebie dumny, że tak długo wytrzymałem. Szkoda, że częściej nie możemy tego robić. Może jak dzieci będą większe, będziemy sobie mogli pozwolić na takie zabawy...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz