Zaspany nie do końca wiedziałem, co działo się wokół mnie, co było dla mnie dziwne to, to że mój mąż stał nade mną, wpatrując się we mnie. Zerknąłem na siebie, gdy Sorey poszedł się wykąpać, od razu rozumiejąc, o co chodzi. Stara koszula, której miałem już nie nosić, no cóż, co na to poradzę, lubię ją, poza tym śpię sam, więc nie powinien wnikać, w czym i dlaczego przy nim w końcu śpię w tamtej nowej koszuli, tak jak sobie tego życzy.
Ziewając cicho, przewróciłem się na drugi bok, dostrzegając kotkę wskakującą na nasze łóżko. Niby I nie chciałem, aby kot z nami spał jednakże tym razem miałem zrobić wyjątek, kotka pilnowała dzielnie mojego człowieka, więc tym razem mogłem zrobić wyjątek.
Niby to od niechcenia pogłaskałem kotkę po łebku, spokojnie czekając na męża, który zjadł się w łóżku, kilka może kilkanaście minut później, przytulając się do mnie, zadowolony z jego obecności ułożyłem się trochę wygodniej, ponownie wracając do snu, było w końcu za wcześnie na rozpoczęcie nowego dnia, jeszcze trochę czasu mam nim naszą małą gwiazdą postanowi się zbudzić.
Nad ranem, gdy słońce leniwie wznowiło się nad horyzontem ja i moja mała córeczka już nie spaliśmy, bawiąc się w salonie, nim pojawił się Yuki chcący pójść do Emmy, oczywiście było jeszcze trochę, na to za wcześnie dlatego poprosiłem chłopca, by troszeczkę pomógł mi w pracach domowych, a gdy godzina była bardziej odpowiada, pozwoliłem mu pójść, nic mu nie będzie, jest ranek i panujący wokół spokój nie wróży niczego złego. Wieczorem, gdy nadejdzie czas, odbiorę chłopca, aby ten sam nie wracał, bądź co bądź wieczory zdarzają się być niebezpieczne.
Zajmując się moim małym skarbem, postanowiłem zabrać ją nad wodę, by tam trochę się z nią pobawić, było ciepło, a więc nie widziałem problemu, aby spędzić trochę czasu nad wodą, poza tym Misaki będąc na moich rękach, niczego sobie nie zrobi ani na nic głupiego nie wpadnie. Nim jednak to uczyniliśmy, wraz z pomocą mojej małej dziewczynki zrobiliśmy obiad, tacie by miał c o jeść, gdy wstanie dopiero wtedy, mogąc wyjść na dwór.
Tak jak mogłem przypuszczać, nasza mała gwiazda za wszelką cenę chciała wejść do wody, nie mogąc więc jej odmówić, jednocześnie nie mogąc puścić jej samej, wszedłem do wody, pozwalając jej zamoczyć troszkę w wodzie rączki, wciąż było za zimno, na kąpiel dlatego nie mogłem pozwolić, aby przypadkiem zmoczyła coś jeszcze w końcu to małe dziecko i do tego pół człowiek nie chciałbym, aby się przeziębiła i to jeszcze z mojej winy.
- Wystarczy już tego dobrego - Zwróciłem się do dziecka, wychodząc z wody, puszczając małą, dopiero gdy byliśmy wystarczająco daleko od wody, dbając o jej bezpieczeństwo.
Misaki z uśmiechem na twarzy i dumą dreptała przed siebie, nie przejmując się upadkami, dziewczyna bardzo chciała być samodzielna, a ja nie próbowałem jej tego zabronić, dopóki nie robi sobie krzywdy, może próbować, samodzielnie poznając się na własnych błędach, a mim to ja zawsze będę obok, by pomóc jej wstać dając szansę próbować.
Mała mimo kilku potknięć o własnych siłach wróciła do domu zmęczona, ale szczęśliwa, kochane dziecko tak niewiele wymaga od życia.
- Tata! - Krzyknęła, wyciągając rączki do góry, widząc Soreya schodzącego po schodach na dół, najwidoczniej już się wyspał, a że w domu nikogo nie było, miał cisze i spokój.
- Dzień dobry gwiazdeczko - Sorey wziął małą na ręce, szeroko się do niej uśmiechając. - Dzień dobry owieczko - Tym razem zwrócił się do mnie, podchodząc bliżej by ucałować moje usta. - Gdzie byliście?
- Nad wodą - To była krótka, odpowiedz, po której mój mąż spojrzał na mnie jak na trochę nieodpowiedzialnego rodzica. - Mała nie pływała, jest za zimno, wiem o tym - Burknąłem, trochę obrażony za to, że mógłby mieć mnie za tak nieodpowiedzialnego rodzica.
Mój mąż odetchnął z ulgą, uśmiechając się do mnie przepraszająco, no tak i on, jak zwykle myśli, że to coś da, oczywiście da, ale na głos mu tego nie powiem.
- Nie ważne. Chodź, odgrzeję ci obiad - Zmieniłem temat, wchodząc do kuchni, uważając na kotkę, która plątała się pod nogami, zwracając bardzo na siebie uwagę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz