niedziela, 29 maja 2022

Od Mikleo CD Soreya

Dzisiejszy dzień zaczął się naprawdę bardzo miło, śniadanie do łóżka, cała rodzina w kąpiecie i spokój coś, czego najbardziej mi brakowało. Miło tak niczym się nie przejmować przynajmniej przez chwilę nim znów codzienność zapuka do drzwi, przypominając o sobie.
Przebrany w pełen strój zszedłem z Misaki na dół, napotykając na przejściu mojego syna, który nie za bardzo chciał, abym wchodził do kuchni dlaczego? Nie mam pojęcia.
- Yuki? - Nie wiedząc, o co chodzi, spojrzałem na syna, unosząc jedną brew ku górze. - Co się dzieje? - Nim chłopiec zdołał mi odpowiedzieć, pojawiła się przy mnie Edna, która od razu wyciągnęła mnie na podwórko, tłumacząc się ładną pogodą i możliwości zabawy z małą. Nie miałem nic przeciwko, pomysł był całkiem fajny, małą chętnie pobawi się na dworze, Codi pobiegać a ja odpocznę, skoro każdy już stara się mnie do tego przymusić.
Nie myśląc za bardzo, dlaczego Edna sama z siebie wyciągnęła mnie na dwór, rozsiadając się wygodnie na fotelach znajdujących się w ogrodzie, obserwowałem córkę rozmawiać z Edną o wszystkim i niczym konkretnym przynajmniej do momentu, w którym zjawił się mój syn ubrudzony mąką.
- Yuki? Dlaczego jesteś cały brudny? - Spytałem zaskoczony jednocześnie rozbawiony jego wyglądem.
- Przygotowałem z tatą dla ciebie prezent, chodź ze mną - Chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą do domu. Prezent? Jaki prezent? Zaskoczony wziąłem ze sobą Misaki, wchodząc do kuchni, gdzie na stole stało ładnie pachnące ciasto.
- Ciasto? To wy je przygotowaliśmy? - Zdumiony postawiłem małą na ziemi, podchodząc do ciasta, które wyglądało naprawdę smakowicie, miałem nadzieje, że tak samo smakowicie smakowało, jak pachniało i wyglądało.
- Tak - Dumny Yuki podał mi talerzyki, które rozłożyłem na stole. - Pójdę po ciocie - Zawołał chłopiec, wybiegając z domu, na ogród dając nam chwilę.
- Co cię tak naszło na ciasto? - Z czystej ciekawości musiałem zadać to pytanie, mój mąż, mimo że jest cudowny, nigdy nie wpadł na pomysł upieczenia dla mnie ciasta, zazwyczaj trzymał się z daleka od kuchni, czasem tylko przygotowując jakiś obiad, śniadanie lub kolacje a wszystko dlatego, że to ja rządziłem w kuchni, czując taki obowiązek, mój mąż pracuje, to ja powinienem zadbać o dom, dzieci i posiłki.
- To proste chciałbym, abyś dziś nie zabrakło ci niczego i abyś cieszył się swoim świętem - Wyjaśni, rozkładając łyżeczki obok położonych przeze mnie talerzyków. - Kawy?
- Nie dziękuję, ciasto wystarczy - Zapewniłem, siadając przy stole, czekając z niecierpliwością na resztę, aby zjeść przygotowane przez moich bliskich na pewno przepyszne ciasto.
Tak jak się spodziewałem, ciasto było bardzo dobre, może odrobinkę za bardzo przypalone, ale i tak naprawdę dobre, jak na pierwszy raz jestem z nich bardzo dumny.
To święto chociaż trochę dla mnie dziwne przebiegło bardzo przyjemnie, na pewno nie mam na co narzekać.
Wieczorem, gdy dzieci poszły już spać, a Edna zamknęła się w swoim pokoju umyty i zrelaksowany jak ostatnio chyba w ogóle usiadłem na parapecie w sypialni, wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przede mną, czekając na powrót męża z łazienki.
- Jesteś zadowolony? - Spytał, zjawiając się za mną, przytulając do moich pleców.
- Bardzo, dziękuję - Odwróciłem głowę w jego stronę, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. To naprawdę przyjemny dzień, który będę na pewno jeszcze długo wspominał.
- Nie masz za co dziękować - Zapewnił, uśmiechając się do mnie wesoło, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Uważam inaczej - Wyznałem, kładąc dłonie na jego ramionach, które jak mogłem wyczuć, były bardzo spięte, biedaczek powinien się trochę zrelaksować. - Chodź usiąść na łóżku - Zchodząc z parapetu, pociągnąłem go za sobą na łóżko, gdzie posadziłem, siadając za nim.
- Co robisz? - Zaskoczony odwrócił głowę w moją stronę, nic nie rozumiejąc.
- Będę cię teraz masować - Wyjaśniłem, w tym samym czasie zaczynając wykonywać uściski, nie za mocne by go nie bolało i nie za delikatne, aby mimo wszystko był w stanie poczuć, że to masaż, a nie łaskotanie.
- Nie mu.. - Zaczął, szybko przerywając, swoją wypowiedz, relaksując się pod wpływem mojego masażu. I oto kilkanaście minut i masaż był już wykonany, a mięśnie mojego męża były rozluźnione, na czym od początku mi zależało.
- Lepiej? - Zapytałem, odsuwając dłonie od jego ramion, mając nadzieje, że po masażu jego mięśnie poczują się lepiej, bo w końcu na tym najbardziej mi zależało.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz