O co chodziło Mikleo, nie rozumiałem. Co Coco mu takiego zrobiła? Gdyby była brudna, to rozumiem, ale dokładnie ją wykąpałem i teraz nawet pomimo tego, że jej sierść nie jest jeszcze najlepszej kondycji, aż miło się było do niej przytulić. Jak mięciutka będzie, kiedy w końcu będzie odkarmiona i zdrowa... Ale i tak najbardziej chciałbym się przytulić do męża. Kot kotem, ale to jego kocham najbardziej i to przy jego boku chcę się budzić i zasypiać aż do końca swoich dni. Co mu odbiło, nie wiem. Czy on znowu jest zazdrosny o kota...? O Lucjusza był, tylko nigdy nie powiedział na głos. I też zachowywał się podobnie: fochał się, jeżeli musiał odpowiadał mi tylko jednym słowem, oraz spał na ziemi... Znaczy, teraz nie spał na ziemi, tylko najpewniej poszedł do salonu, no ale nie chce ze mną spać, podobnie jak wtedy. I co ja robiłem w takim przypadku? Absolutnie nie przejmowałem się jego humorkiem. I teraz postąpię podobnie. W końcu mu przejdzie, musi się tylko przyzwyczaić do Coco, a jak odkryje jej wspaniałość, to na pewno pokocha ją tak mocno, jak ja i dzieci. Poza tym, sam się zgodził na kota, pytałem go nawet dwa razy, więc teraz nie powinien być zły.
– Nie przejmuj się nim, przejdzie mu. Musi się tylko do ciebie przyzwyczaić, daj mi trochę czasu – odezwałem się do kotki, głaszcząc ją po łebku, na co od razu zamruczała. Jest u nas dopiero jeden dzień, a już jest taka wdzięczna i kochana. – Zostań tu – dodałem, wstając z łóżka. Nie mogę pozwolić, by Miki spał na kanapie, musi się wyspać, a później będzie narzekał, że go plecy będą boleć. Albo gorzej, nie będzie narzekał, a i tak będzie odczuwał ból. Na to pozwolić nie mogłem.
Tak jak podejrzewałem, Mikleo poszedł na kanapę, a kiedy tylko zauważył mnie w salonie, odwrócił się do mnie plecami. Westchnąłem cicho na jego zachowanie. Ja wiem, że według anielskich lat jest jeszcze aniołem, ale umówmy się, z nas dwóch to on jest tym dojrzalszym. Szkoda, że w tym momencie tego nie ukazuje.
– Powiedz mi Miki, co ty wyrabiasz? – spytałem cicho, patrząc na niego z delikatnym rozbawieniem. O co on był zazdrosny, nie mam pojęcia. Ja miałem o co, ale on zdecydowanie nie.
– Śpię, daj mi spokój – burknął, nakrywając głowę kocem.
– Kanapa nie nadaje się do dłuższego spania, później cię będą mięśnie boleć. Chodź do łóżka – najpierw poprosiłem grzecznie, siadając na brzegu materaca i kładąc dłoń na jego udzie.
– Łóżko już jest zajęte przez kota – wymamrotał ledwo słyszalnie. Jak nie chce po dobroci, spróbuję siłą. Ja bez niego w nocy nie usnę, a muszę wcześnie wstać. Plus muszę uratować jego biedne plecy od bólu.
Bez słowa wziąłem go na ręce, razem z kocem, w który był opatulony. Od razu usłyszałem cichy okrzyk sprzeciwu, ale przypomniałem mu, że ma być cicho, bo dzieci śpią, więc przynajmniej ochrzaniał mnie po cichu. I tak sobie nic z tego nie robiłem, więc nie wiem, po co to robił. Kiedy położyłem go na wygodnym łóżku, od razu się do niego przytuliłem, by mi nigdzie nie uciekł.
– Kocham cię – wyszeptałem, po czym ucałowałem go w kark i wtuliłem się w jego ciało. Nie otrzymałem od niego odpowiedzi zwrotnej, co odrobinkę mnie zasmuciło, w końcu do tej pory zawsze mi odpowiadał, a ja uwielbiałem słyszeć z jego ust "też cię kocham", no ale to nic. Przeżyję ten jeden raz.
Kiedy rano się obudziłem, Miki'ego nie było obok mnie. Za to Coco dalej spała w moich nogach i uniosła łebek, kiedy tylko ja się podniosłem. Zadowolony podrapałem ją za uszami i zszedłem na dół, by przywitać się z rodziną. Tak jak podejrzewałem, Miki nadal był na mnie obrażony, i nie odpowiedział na moje "dzień dobry". Cóż, przynajmniej się nie odsunął, jak go pocałowałem w policzek.
– Chciałbym zabrać dzisiaj Misaki na targ – odezwałem się niby od niechcenia, robiąc sobie kawę. – Kupić ci coś? – dopytałem, kiedy dalej się nie odzywał.
– Nie – burknął, przygotowując Misaki kaszkę.
I tyle by było z rozmowy. Westchnąłem cicho, popijając swoją kawę. I tak mu kupię nową koszulę do spania, bo ta, w której śpi teraz, jest już zdecydowanie za stara. I może sobie jeszcze jedną, widziałem ostatnio taką całkiem spoko, niebieska w kratę, więc jeżeli nie będzie jakoś specjalnie droga. No i oczywiście także rzeczy dla kota, w końcu po to tam głównie idę. A jak wrócę, pójdę z Coco do weterynarza. Ale najpierw muszę jej zrobić jedzenie, a sam zjem później, jak już wrócę, bo na razie i tak nie jestem głodny.
<Mój ofochany aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz