Nie było to miejsce tak wielkie, jak mój dom, albo dom mojego narzeczonego, ale w naszej sytuacji nie powinniśmy wybrzydzać. Poza tym, nie przeszkadzało mi to, że był to mniejszy dom niż każdy inny, w którym do tej pory mieszkałem. Było bardziej przytulnie, bo jeżeli chodzi o dom Taiki’ego to miałem wrażenie, że był on za duży, a pewno był budowany z myślą, że będzie tam mieszkać chyba kilka pokoleń na raz, ale też miał swoje zalety. Mieliśmy zdecydowanie większą prywatność i istniało mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś by nas usłyszał...
- Najważniejsze jest to, że będziecie bezpieczni – powiedziałem zgodnie z prawdą, uśmiechając się do niego delikatnie. Nic więcej nie ma znaczenia, to i tak najlepsze, co moglibyśmy dostać i gdzie się nawet pomieścimy. – No, i może łóżka są raczej małe, więc będę musiał spać na tobie – dodałem, zmieniając swój uśmiech na bardziej zadziorny.
- Nie no, w środkowej sypialni jest małżeńskie, więc na spokojnie się zmieścimy. Zresztą, to chyba dla ciebie nie problem, w końcu zazwyczaj śpimy w ten sposób – potargał moje włosy, niszcząc tym samym pięć minut mojej porannej pracy, a to było bardzo dużo, bo zazwyczaj rano jedynie je przeczesuję.
- Myślałem, że ten pokój moglibyśmy zostawić twojej cioci i Sachiko – przyznałem szczerze, na szybko poprawiając swoje włosy. Bądź co bądź, jest tu z nami Kim, a jednak chciałbym wyglądać jak najlepiej, bo w końcu tak wypada i tak nakazuje kultura.
- Właściwie, to mam jedno pytanie, tak z czystej ciekawości.... co was łączy? – słysząc za sobą głos dziewczyny podskoczyłem przestraszony, nie spodziewając się tego, że może być za nami. Czy ona słyszała moje wcześniejsze słowa...? Na tę myśl poczułem, jak moje policzki zmieniły kolor na czerwony. Zachciało mi się flirtowania, już nigdy więcej tego nie zrobię, chyba, że będę miał stu procentową pewność, że jesteśmy sami.
- To jest mój przeuroczy narzeczony – odpowiedział Taiki z dziwną dumą, przyciągając mnie bliżej siebie.
- Narzeczony? Naprawdę? – powtórzyła zaskoczona, nie dowierzając jego słowom. Czemu wszyscy są bardzo zdziwieni, kiedy Taiki mówi im, że jest zaręczony? To raczej normalne, że każdy się w końcu kiedyś ustatkuje, to jest część życia, czy jakoś tak. – Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś cię zechce na dłuższą metę tak z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Tak, Karocia jest wyjątkowa – odparł, całując mnie w policzek, podczas kiedy ja nic nie mówiłem czując, że powoli czerwienią mi się uszy. Nie byłem przyzwyczajony do okazywania swoich uczuć tak otwarcie przy kimś obcym. Bardzo dużo czasu minęło, nim w końcu przyzwyczaiłem się do przytulania przy jego cioci oraz Shingo, nie mówiąc już o niewinnych całusach. Teraz chciałem po prostu umrzeć ze wstydu
- Jak z tobą wytrzyma więcej, niż dwa lata, to chylę przed nim czoła.
- Karotka, teraz będziemy mieć drugą rocznicę, co nie?
- O, to nawet nie wiesz, ile razem jesteście, to bardzo urocze...
Sądząc po ich wymianie zdań, byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Ciągle sobie dogryzali i docinali, i jednocześnie robili to w taki przyjacielski sposób. Mogłem być spokojny o mojego narzeczonego, ponieważ widziałem, że Kim nie wpatrywała się w niego tym pożądliwym spojrzeniem, jakim nie raz przyglądały się mu kobiety na imprezach. Chociaż jedna, normalna osoba z jego towarzystwa, myślę, że nawet i ja mógłbym ją polubić. Ale najpierw musiałbym przestać się wstydzić.
- Kiedy możemy się wprowadzać? – spytał w końcu Taiki, kończąc te dziecinne przekomarzania.
- Cóż, jeśli chcecie, możecie nawet dzisiaj. Tylko tak jak mówiłam, kilka rzeczy wymaga naprawy. I lepiej, aby nie padało, bo w niektórych miejscach dach przecieka. O, i jak już tu wszystko zrobisz, możesz wpaść do mnie, też tam mam kilka rzeczy do roboty. Nie patrz tak na mnie, muszę cię jakoś wykorzystać, a że jesteś zajęty, zostaje mi tylko ten sposób – ten tekst już mi się tak średnio spodobał, ale nic się nie odzywałem, by nie wyjść na przewrażliwionego. Najwidoczniej to jest ich jakiś taki dziwny humor, którego ja do końca nie rozumiem.
Zaczęliśmy wracać do domu, a podczas spaceru naszła mnie jedna myśl. Dlaczego my w ogóle idziemy? Przecież Taiki jest smokiem, w mig mógłby nas zabrać z powrotem do domu. Domyślałem się, że nie mógł się zmienić od razu przed domem, bo zostałby zauważony, no ale teraz jesteśmy całkiem daleko...
- Dlaczego nie zmienisz się w smoka? Szybciej by było, jakbyśmy po prostu polecieli do domu – spytałem, patrząc na niego uważnie.
- Bo jest jasno i łatwo zostałbym zauważony na niebie – no dobrze, to miało sens. I to nawet bardzo dużo sensu. Nie dość, że jest ciemny, to jeszcze jest całkiem sporym smokiem. Niby moglibyśmy lecieć ponad chmurami, z dala od ludzkich spojrzeń, no ale jeszcze najpierw trzeba było się wzbić, a później wrócić na ziemię...
- Mógłbym użyć mocy iluzji, by cię ukryć. Albo raczej nas. Dzięki temu zaoszczędzilibyśmy trochę czasu – odpowiedziałem po chwili, ponieważ dopiero wtedy wpadłem na ten pomysł.
- A dasz sobie radę? To chyba wymaga dużo energii, aby ukryć takiego wielkiego gada, jakim jestem – na jego pytanie kiwnąłem głową. Na pewno po locie będę osłabiony, ale byłem pewien swoich umiejętności. U mnie umiejętności iluzji były znacznie lepiej rozwinięte, niż każde inne, bo często musiałem się ukrywać z polecenia ojca, więc nie miałem za wielkiego wyboru. Dobrze, że w końcu te nauki na coś się przydadzą.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz