Miki mógł okłamywać samego siebie, ale ja doskonale wiedziałem, że to nie ze względu na Misaki, a naprawdę powoli przekonuje się do tego puchatego aniołka. Nasza córeczka może być tylko wymówką, by nie przyznawać mi racji, ale ja i tak wiem swoje. I będę wiedział swoje.
Zadowolony z tego, że Mikleo w końcu powolutku się odobrażał, zacząłem skupiać się w końcu na jedzeniu. Tak właściwie, byłem głodny, co raczej było naturalne. Nie jadłem rano, chciałem zjeść po wróceniu z rynku a na koniec wyszło, że jadłem dopiero teraz. No cóż, Coco była najważniejsza, ja byłem zdrowy i w sile wieku, więc jak nie zjem nic przez te kilka godzin, mi się nic nie stanie. Ale Coco już trzeba z jedzeniem pilnować; jeszcze przez ten tydzień musi jeść małe porcje, ale podawane często, a później już dwa, trzy posiłki dziennie powinny jej wystarczać. Idealnie, bo do końca tego tygodnia mam wolne, więc będę mógł tego dopilnować. Później oczywiście też ją będę karmił: po powrocie z pracy oraz przed jej wyjściem. Chciałem jak najbardziej odciążyć Mikleo także z opieki nad kotem, w końcu ja ją chciałem, więc to ja będę się nią zajmował najczęściej, jak tylko będzie mi na to pozwalała praca.
Yuki w końcu wrócił ze spaceru z Codim, oznajmiając to głośnym krzykiem od razu po przekroczeniu progu. Pies, wyczuwając dobre rzeczy, podbiegł do miseczek Coco, by uważnie je obwąchać. Albo raczej chciał je powąchać. Kotka, mimo, że już wszystko zjadła i jedyne, co było w miseczkach, to woda, nie pozwoliła się mu się zbliżyć, cicho sycząc. Codi się tym nie przejął i kiedy zbliżył pysk za bardzo, jego nos został potraktowany ostrymi pazurkami. Nie interweniowałem, bo jak dla mnie kotka postąpiła słusznie, są granice, które zwierzaki muszą sobie sami ustalić. Póki nie leje się krew, nie powinniśmy się wtrącać.
- Coco – odezwał się Yuki nie do końca zadowolony z tego, że jego pies został pokrzywdzony. Cóż, Codi nic nie powiedział kotce, jedynie zapiszczał cicho i się odsunął. Wspaniały mi pies obronny, nie ma co... no dobra, nie powinienem narzekać, lepiej, aby sobie teraz odpuścił, niż zaatakował kotkę.
- Nie krzycz na nią. Codi nie powinien zaglądać do nie swoich misek – powiedziałem spokojnie, kończąc swoje jedzenie.
- Nie musiała go od razu drapać – burknął, uparcie broniąc swojego psa.
- Nie zrobiła tego od razu. Najpierw go ostrzegła, ale to nie pomogło. I on chyba wiedział, że coś zrobił źle, bo się nie stawiał. Poza tym, kupiłem ci jabłka w karmelu – powiedziałem, chcąc choć trochę odsunąć jego myśli od podrapanego nosa jego psa.
Cóż, to podziałało. Yuki od razu skupił się na słodkościach i musiałem mu jeszcze przypomnieć, by zostawił także dla Mikleo, w końcu z tego co widziałem, to jeszcze on nie zjadł swojej porcji. Pewnie za długo zajęło mu przygotowywanie obiadu dla mnie... po co to robił, nie wiem. Przecież miałem wolne, więc na spokojnie bym sobie coś do zjedzenia zrobił. On mógłby się zająć sobą, zrobić sobie gorącą kąpiel, zrelaksować się, odpocząć... pozmywałem po obiedzie, po sobie, i jeszcze także po Misaki, a kiedy już to zrobiłem, poszedłem na górę. Musiałem powiesić w szafie swój nowy nabytek oraz wyrzucić tą starą koszulę. W końcu już wszystko było dogadane, chociaż troszeczkę musiałem na niego naciskać. Gdyby ta stara koszula była jeszcze ładna, to rozumiem, no ale ona nie była ładna. Zdecydowanie najlepsze lata miała już za sobą.
- Naprawdę musisz ją wyrzucać? – usłyszałem za sobą niezadowolony głos Mikleo.
- Już chyba rozmawialiśmy na ten temat – powiedziałem, odwracając się w jego stronę.
- Ale nie musimy jej wyrzucać... niech sobie wisi. Nie zajmuje przecież dużo miejsca – dalej próbował mnie przekonać do swojego zdania. I co ja z nim mam...
- Nie wiem, po co ci jeszcze ona, ale niech ci będzie. Tak swoją droga, nadal jesteś na mnie obrażony? – spytałem, podchodząc i niby o niechcenia okręcając jeden z jego już cudownie długich kosmyków wokół palca. Co jak co, ale ja się troszkę stęskniłem się za jego uwagą Nie mogłem jednak dać tego po sobie poznać. W końcu chciałem, by to Miki przyszedł do mnie spragniony, a nie na odwrót. I ja dam sobie świetnie radę, ale z doświadczenia wiem, że anioły są bardziej zachłanne niż ludzie, więc w razie czego jeszcze trochę na niego poczekam.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz