Zastanowiłem się chwile nad słowami mojego męża, nie mogąc się nie zgodzić z tym, że potrzeba nam pieniędzy na prezent i remont pokoju małej, ale nowe ubrania dla mnie? Po co to? Przecież mnie i tak nikt w stanie nie będzie ujrzeć no może nikt prócz męża i panny młodej więc czy mam potrzebę strojenia się? Raczej nie wiem jednak, że mój mąż nie odpuści a ja czy tego chce, czy nie będę musiał iść z nim w ładnym stroju, zapewne po to by on sam nie czuł się źle ubrany w tak ładny strój czy coś w ten desant.
- Po co mi ładny strój? - Wyznałem, nie widząc potrzeby marnowania pieniędzy na moją osobę, ubiorę koszulę, białe spodnie i też będę wyglądał ładnie, nie muszę stroić się aż tak ładnie. To bez sensu mnie nikt nie zobaczy, nikt prócz Alishy, ale i ona myślę sobie, nie będzie miała nic przeciwko temu, bym przyszedł na jej ceremonie w koszuli. Czy to zły strój? Myślę, że nie.
- Jak to po co? Musisz się ładnie prezentować - Wyjaśnił, podchodząc do mnie, by niby to od niechcenia troszeczkę pobawić się moimi długimi włosami.
- No dobrze, jeśli odczuwasz taką potrzebę. Idź, tylko uważaj na siebie - Poprosiłem, przytulając się do męża, nie mając zamiaru się z nim kłócić, jeśli bardzo potrzebuje, niech już będzie, mogę się zgodzić na ten strój i dorabianie, to drugie dobrze mu zrobi, mam wrażenie, ze siedzenie w domu mimo wszystko mu nie służy, za bardzo się martwi i to nie potrzebne niech poszuka sobie jakieś pracy i zajmie czymś głowę dla własnego i naszego spokoju.
- Będę, nie musisz się martwić - Zapewnił, całując mnie w czoło, kilka chwil już później zbierając się do wyjścia z domu. Oby tylko nic mu się nie stało, Sorey lubi pakować się w kłopoty i to z własnej głupoty, oboje doskonale to wiemy i oboje to praktykujemy, z tą różnicą, że ja jestem aniołem i moje szanse na przetrwanie są większe niż jego.. - Będę później, do zobaczenia - Zawołał, wychodząc z domu. A więc zostałem sam z dzieciakami. Misaki śpi, a Yuki bawi się w pokoju mam więc czas na odpoczynek lub lepiej pójdę do syna, by spędzić z nim trochę czasu, by w tym wszystkim nie czuł się poszkodowany.
Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, idąc do syna, spędziłem z nim trochę czasu, bawiąc się jak za dawnych czasów, miło jest przy dzieciach znów poczuć się jak ten mały dzieciaczek, który nie musi się niczym martwić, czasem brakuje mi tych dni.
Mój mąż do domu wrócił wieczorem, gdy Yuki i Misaki najedzeni i wykąpani spali w swoich pokojach, a ja relaksowałem się na kanapie, czytając książkę.
- Jesteś już - Zadowolony wstałem z kanapy, witają się z mężem, krótkim pocałunkiem. - Przygotowałem ci kolację, rozbierz się i chodź, opowiesz mi, co znalazłeś lub czy masz już coś na oku - Zachęciłem go, będąc naprawdę ciekaw tego, czy coś ma, jednocześnie ciesząc się, że wrócił do domu cały i zdrowy.
Sorey kiwnął głową, spokojnie zdejmując buty i kurtkę odwieszając ją na haczyku, idąc za mną do kuchni, gdzie chyba troszeczkę zmęczony rozsiadł się na krześle, gdy ja postawiłem na stole kolacje, przygotowując mu jeszcze gorącą herbatę.
- Dziękuję, dzieci śpią? - Zapytał, zerkając na mnie.
- Tak - Odpowiedziałem, stawiając przed nim kubek z herbatę. - To opowiadaj, rozejrzałeś się? Masz coś na oku? - Dopytałem, z ciekawości doskonale wiedząc, jak bardzo mu na tym zależy by w tej chwili gdzieś dorobić.
- Nie ma tu chyba co opowiadać, byłem popytałem mam kilka propozycji szybkiego dorobienia się kilku groszy nic specjalnego - Brzmiał tajemniczo, miałem nadzieje, że to nic głupiego.
- Ale nie jest to nic niebezpiecznego prawda? - Spytałem tak dla pewności, trochę martwiąc się o męża i tymczasową pracę, którą mógł mieć na oku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz