Dlaczego Mikleo od razu miał takie negatywne podejście? Nawet nie powiedziałem mu szczegółów, a on od razu myśli, że to coś niebezpiecznego. Znaczy, trochę racji ma, ponieważ dobrze płatne prace wymagają trochę ryzykowania swoim życiem i zdrowiem, i to właśnie takie propozycje rozważam, bo potrzebujemy pieniędzy, ale Miki jeszcze o tym nie wie, a już takie pochopne wnioski wyciąga. Ja wiem, że zazwyczaj on z naszej dwójki był tym, który widział świat w szarych barwach, a ja byłem tym optymistą, ale na przestrzeni lat troszkę się to pozmieniało. Aktualnie miałem wrażenie, że Miki przejął moją rolę optymisty, a ja jego.
- Cóż, od kiedy mamy demona na karku, to każde wychodzenie z domu jest niebezpieczne – odpowiedziałem wymijająco, nie chcąc za bardzo mówić mu, co to za prace. Im mniej wie, tym bardziej jest spokojny. I tak ma już wystarczająco dużo na głowie, więcej mieć nie musi. A ja sobie dam radę, jak zawsze zresztą.
- Sorey, wiesz dobrze, że nie to miałem na myśli – powiedział tym swoim nieznoszącym sprzeciwu głosem.
- Wiem, że za dużo się martwisz, kochanie. Widziałem dzisiaj u jednego z krawców idealny strój dla ciebie, wyglądałbyś w nim iście królewsko. Tylko najpierw muszę na niego zarobić. I sprawdzić, jakie masz wymiary, bo ten egzemplarz, który widziałem na wystawie, będzie raczej na ciebie za duży... – zacząłem, uważnie się mu przyglądając. Wizualnie faktycznie tamten strój wyglądał dla kogoś z nieco większym ciałem, a Miki jest strasznie drobny. I że on się bał, że przytyje w te kilka dni, jak był człowiekiem... niesamowite, jak to Mikleo potrafi wszędzie wypatrzyć problemy, nawet tam, gdzie ich nie ma.
- Nadal uważam, że przeznaczanie pieniędzy na strój dla mnie jest bezcelowe. Mógłbyś je odłożyć na coś ważniejszego, jak na remont do pokoju Misaki – a ten znowu swoje... to jego gadanie już troszkę zaczynało mnie irytować. Ja wiem swoje i tak łatwo mu nie odpuszczę. I tak powinien się cieszyć, bo on w tym stroju będzie wyglądał cudownie, a ja raczej jak pajac. I mnie będą widzieć wszyscy, a jego tylko wybrani, więc naprawdę nie ma na co narzekać.
- Miki, to jest bardzo ważna uroczystość, więc musisz być odpowiednio ubrany. I uczesany. Dopilnuję tego, byś był najpiękniejszy na weselu zaraz po pannie młodej – obiecałem mu, biorąc łyk gorącej herbaty. To teraz tylko wypić, zjeść i spać, nie wiem, jak Miki, ale ja byłem padnięty. Pomagałem dzisiaj w kuźni i muszę przyznać, trochę mnie po tym mięśnie bolały.
- Czemu dopiero po pannie młodej? – spytał jakby trochę zaskoczony moimi słowami.
- Bo to jej najważniejszy dzień w życiu i musi być najpiękniejsza. Ale w moim osobistym rankingu zawsze będziesz na pierwszym miejscu – wyszczerzyłem się do niego głupkowato, na co Mikleo parsknął śmiechem. I w ten sposób trochę odbiegliśmy od tematu mojej pracy, o co mi od początku chodziło. Czasem jednak mam jakieś przebłyski geniuszu. Jestem głupi, owszem, ale czasem potrafię zaskoczyć i innych, i siebie.
- Już mi tak tu nie słódź, tylko jedz i do łóżka, nim wpadnie ci jeszcze więcej głupich pomysłów – odparł w decydowanie lepszym humorze, stawiając przede mną talerz z kanapkami.
Właściwie, to zjadłbym coś ciepłego i bardziej sytego, bo w końcu nie jadłem dzisiaj obiadu, ale nie zamierzałem wspominać o tym Mikleo. Byłem mu bardzo wdzięczny za te kanapki, w końcu nie musiał mi nic przygotowywać, a nie chciałbym mu przypadkiem sprawić przykrości. Jutro siedzę w domu, więc coś sobie sam przygotuję. Czas, bym ja zajął się domem, a Miki sobie troszkę odpoczął.
- Właściwie, nie widziałem dzisiaj Edny. Wszystko z nią w porządku? – spytałem, nagle zdając sobie sprawę z tego małego szczegółu. Rano jak wychodziłem, to chyba spała, bo była jeszcze całkiem wczesna godzina, ale teraz...? Spodziewałem się, że mnie przywita tym swoim pełnym pogardy głosem, a tu tylko Miki. Znaczy, mi to do szczęścia wystarczało, ale trochę niepokoił mnie fakt, że jej tu nie było.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz