środa, 4 maja 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie rozumiałem, po co mi nowa koszula, przecież mam już jedną to prawda jest stara, ale mam z nią wiele wspomnień i nie chce zamieniać jej na żadną inną koszulę, bo i niby czemu bym miał, nawet jeśli nowa koszula jest ładniejsza i większa od poprzedniej.
- Absolutnie nic jest naprawdę ładna, tylko nie chce nowej koszuli, w tamtej mi jest dobrze - Wyznałem, oddając mężowi koszulę, której uważnie się przyglądałem.
- Tamta jest stara i może się zniszczyć, a ta jest nowa, a wygląda tak samo - Wyjaśnił, głaszcząc mnie po głowie jak małe dziecko.
- Tylko ja mam sentyment do tamtej koszuli, mam z nią wiele cudownych wspomnień nie chcę jej wyrzucać - Wytłumaczyłem, naprawdę nie potrzebując nowej koszulę, do tamtej bardzo mocno się przywiązałem i zdecydowanie nie chce tego zmieniać.
- Oj skarbie wspomnienia pozostaną w twoim sercu, nie musisz mieć przy sobie starej spranej koszuli, aby posiadać wspomnienia z nią związane, starą wyrzucimy, a nowa będzie przypominała ci o tamtej, w której przeżyłeś tak więc cennych dla ciebie chwil dobrze? - Mówił całkiem mądrze nawet zbyt mądrze jak na niego, niesamowite jak czasem potrafił mnie zaskoczyć.
- Dobrze, dziękuję - Nie mając już więcej argumentów, po prostu zgodziłem się na wyrzucenie starej koszul, mimo że wciąż bardzo ją lubiłem..
Sorey uśmiechnął się do mnie ciepło, całując w czoło, cieszą się z mojego zdecydowania odnośnie wyrzucenia starej spranej koszuli.
- W takim razie skoro wszystko mamy już jasne zabieram Coco do weterynarza, niedługo wrócimy do domu - Zabierając kota pożegnał się z nami, wychodząc z domu. I znów go nie ma jak bardzo to codziennie.
Odkładając jabłko w karmelu na mały talerzyk, postanowiłem zabrać go do kuchni i tak planując tam pójść.
- Chodź Misaki, zrobimy tacie obiad - Zwróciłem się do małej, biorąc ją na ręce, Sorey nic jeszcze nie jadł, a co za tym idzie, musiałem mu coś przygotować, bo on sam zajęty jest wszystkim, tylko nie tym, czym zajęty powinien być, nic w tym dziwnego po prostu już tak ma.
Misaki bardzo dzielnie pomagała mi w przygotowywaniu posiłku dla taty, od razu widać, że wyrośnie na bardzo mądrą dziewczynkę, możemy być z niej dumni.
Sorey do domu wróciłem akurat, gdy skończyliśmy z małą robić wspólny obiad dla niego. W końcu mimo fochów muszę zadbać o męża, by ten nie chodził głodny, słabo mogłoby w końcu być, gdybym ja jako jego mąż nie zadbał o niego tylko dlatego, że jego kot mnie troszeczkę drażni tym, że w ogóle u nas w domu jest.
Sorey wypuścił Coco, a chcąca do niej Misaki została postawiona przez mnie na ziemi, aby móc nacieszyć się kotem. Hym może to nie aż taki nagrody pomysł z tym kotem.
- I co z nią? - Spytałem nie dlatego, że mnie to interesowało a dlatego, że wypadało.
- Wszystko z nią dobrze, jest trochę wychudzona, ale i z tym sobie poradzimy - Wyjaśnił, podchodząc do mnie, składając delikatny pocałunek na moim czole. - To słodkie, że się o nią martwisz - Dodał po chwili, mając chyba na celu lekko mnie rozdrażnić.
- Pytam z powodu Misaki, przywiązała się już do tego kota - Mruknąłem, kręcąc przy tym nosem czy chyba rozbawiłem męża. - Z resztą nieważne siadaj, zrobiliśmy z Misaki obiad dla ciebie - Zmieniłem temat, odwracając się w stronę naczyń.
- Zjem za chwilę najpierw nakarmienia kota - Stwierdził, już chcąc wziąć do rąk saszetki dla kota.
- Siadaj, nie gadaj, ja nakarmię waszą kotkę - Mruknąłem niby to od niechcenia, podając mu obiad, który miałem nadzieję, że mu zasmakuje, następnie zajmując się kotem, pamiętając o małej, która bardzo chciała nakarmić Coco.
- Przekonujesz się do niej - Mój mąż cały czas przyglądał się nam, jedząc powoli obiad, bardziej skupiając się na nas niż na nim.
- Robię to tylko dla małej, nie wyobrażaj sobie za dużo i jedz - Tym razem byłem spokojniejszy, gdy to mówiłem, powoli naprawdę przyzywając się do puchatej kotki, w naszym domu i to znacznie szybciej niż wcześniej podejrzewałem, to chyba zasługa Misaki innego wyjścia nie widzę...

<Pastrzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz