Byłem pewien, że iluzja nałożona na dwa obiekty, z czego jeden był wielki i ciągle się przemieszczający, trochę mnie wymęczy, ale nie podejrzewałem, że aż tak. Mimo wszystko byłem z siebie dumny, co jak co, ale to było całkiem trudne zadanie. Owszem, wiedziałem, że mu podołam, ale sądziłem, że będę bardziej oszołomiony i zmęczony po tym wszystkim. Tymczasem dopiero teraz, czyli po zmroku zacząłem odczuwać większe zmęczenie nic zazwyczaj. Może następnym razem pójdzie mi jeszcze lepiej...? To także bardzo dobry sposób na naukę, dzięki temu staję się bardziej wytrzymalszy. Iluzja także potrafiła być bardzo potężną bronią, no ale to takiego poziomu nie aspiruję. Wystarczy mi, że będę tylko w jakikolwiek spokój potrafił się bronić, bez spopielenia wszystkiego wokół.
- Chyba lepiej, aby był przy tobie ktoś odpowiedzialny, byś przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy – odpowiedziałem, poprawiając jego koszulę, która tej nocy służyła mi za piżamę. Ten ostatni raz mogę bez problemu z niej pokorzystać, bo później już będę się wstydził, że ktoś poza moim narzeczonym mnie w niej zobaczy, bo na przykład wyjdę do łazienki i przypadkowo spotkam kogoś na korytarzu. Tu teoretycznie też mogło mi się to zdarzyć, ale łazienka była naprzeciwko pokoju Taiki’ego, więc szybko bym się ukrył. A to nie są już te czasy, kiedy koszulki chłopaka dokładnie zasłaniały moje ciało...
- Hej, przecież jestem dorosły – burknął, odrobinkę obrażony.
- Ale nikt nie powiedział, że odpowiedzialny. Poza tym, dzięki mnie oszczędzisz jakieś półtorej godziny – uśmiechnąłem się niewinnie, podchodząc do niego, by pocałować go szybko w usta. Znaczy, taki miałem zamiar, ale Taiki położył mi ręce na biodrach i przyciągnął mnie bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Najwidoczniej w ostatnim czasie trochę brakowało mu mojej bliskości i drobnych czułości, a ja z chęcią mogłem mu to dać. – Dlatego proszę mnie jutro obudzić.
- Jak sobie moje kochanie życzy – obiecał, całując mnie w wierzch dłoni.
Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa, w końcu ktoś musi przypilnować to duże dziecko, by sobie krzywdy nie zrobiło przy tych drobnych naprawach. Poza tym, byliśmy sami, więc to też by jakiś sposób na spędzenie ze sobą czasu. Ostatnio troszkę nadrobiliśmy ten stracony czas, ale jak to my, nigdy w pełni nie nacieszymy się sobą. Znaczy, przynajmniej taką miałem nadzieję, bo to jednocześnie oznacza, że nigdy się ze sobą nie znudzimy, a rutyna potrafi rozbić nie jeden trwały związek, a nasz... cóż, nie wiem, czy jesteśmy ze sobą specjalnie długo. Niedługo wbije nam drugi rok znajomości, ale razem byliśmy około półtora roku. Nie jestem pewien, czy dla według innych długi staż, ale dla mnie było to naprawdę dużo. I będzie jeszcze dłużej, ponieważ ja partnera zmieniać już nigdy nie zamierzam.
Położyłem się do łóżka, cicho wzdychając zmęczony całym dzisiejszym dniem. Niby nic nie zrobiłem, bo tylko zobaczyłem nasz nowy, tymczasowy dom i upewniłem się, że podczas powrotu nikt i nic nie będzie w stanie go zobaczyć, ale jednak już miałem dosyć na dzisiaj. Jedyne, czego chciałem, to wtulić się w ciało mojego ukochanego i przespać spokojnie całą noc.
- Chyba jednak planowanie ślubu i wesela będziemy musieli odłożyć na później. Jak zwykle wszystko muszę zepsuć – westchnął cicho Taiki, kładąc się obok mnie.
- Wiesz, planować możemy zawsze. A kiedy już wszystko się uspokoi, bo na pewno się uspokoi, to wtedy wrócimy i wdrożymy te plany w życie. Zorganizujemy takie wesele, jakie tylko sobie wymarzysz – wyszeptałem cichutko, gładząc go po policzku.
- Nie mam pojęcia, co ja bym bez ciebie zrobił – odpowiedział, wpatrując się we mnie z uwielbieniem, czego już nie do końca rozumiałem. Nie powiedziałem ani nie zrobiłem niczego niezwykłego, by tak się we mnie wpatrywał.
- Proste, zginąłbyś – zaśmiałem się cichutko i wtuliłem się w jego ciało. Nie mówiłem poważnie, byłem przekonany, że Taiki da sobie beze mnie świetnie radę, ale pożartować zawsze można. Wszystko powolutku się układało, wszyscy jesteśmy bezpieczni i teraz wystarczy tylko przeczekać, aż wszystko się uspokoi. Może nie będziemy musieli za długo się ukrywać, bo król sam z siebie ustąpi tron swojemu synowi, albo tak po prostu umrze ze starości...? Z tego co kojarzę, to trochę lat na karku już ma, a ludzie za długo nie żyją.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz