poniedziałek, 9 maja 2022

Od Shōyō CD Taiki

 No tak, Taiki miał całkowitą rację, trzeba było znaleźć lokum dla słabszych, dziecko nie może przecież spać na zewnątrz, bo na pewno nabawi się chorób i przez to mógłby umrzeć. Oby tylko Taiki szybko coś znalazł. Przyznam, byłem trochę zdenerwowany i martwiłem się o mojego narzeczonego, wpakował się w niezłe kłopoty, ale ja zawsze będę przy nim, niezależnie od tego, jak źle będzie. W sumie, to nie potrafiłbym zachować się inaczej, za bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie w tym momencie życia bez niego. Nie jestem pewien, czy to dobrze o mnie świadczy, czy też nie, ale Taiki nie wydawał się narzekać, więc nic nie zmieniałem w swoim zachowaniu. 
- Zacząć cię pakować? – spytałem, nie spuszczając z niego wzroku. 
- Nie wydaje mi się, abym tak szybko znalazł jakieś lokum... ale mógłbyś, to chociaż to jedno miałbym z głowy. Pamiętaj, tylko najpotrzebniejsze rzeczy. A, i nie wiem, kiedy wrócę. Mogę przyjść w nocy, albo jutro rano, więc nie czekaj na mnie i idź spać. Nie ma sensu, byś czekał na mnie bóg wie ile. 
- To nie ma znaczenia, bo i tak będę na ciebie czekał. Jak zawsze, zresztą – powiedziałem zgodnie z prawdą, uśmiechając się do niego delikatnie. Taiki położyl swoje obie dłonie na moich policzkach, a następnie złączył nasze usta w dość zachłannym pocałunku, czym lekko mnie zaskoczył.  Znaczy, dość często lubił mnie tak całować bez ostrzeżenia, ale i tak za każdym razem mnie zaskakiwał. 
- Jesteś najsłodszym liskiem pod słońcem – powiedział, uśmiechając się do mnie szeroko. 
- Tak, czasem mi to powtarzasz. Proszę, uważaj na siebie – dodałem, kiedy Taiki zaczął szykować się do wyjścia. 
- Spokojnie, tylko idę szukać tymczasowego mieszkania, to nie jest niebezpieczne, do zobaczenia – powiedział na odchodne i wyszedł z domu. 
Ponieważ, że wszyscy się pakowali i szykowali do opuszczenia domu, i ja zacząłem pakować do swojego malutkiego plecaczka najpotrzebniejsze rzeczy. Ja nie miałem tego problemu, nigdy nie miałem za wiele rzeczy, bo rodzice nie kupowali mi ich za wiele, i teraz to troszkę się na mnie odbija. Ale to może nawet i lepiej, dzięki temu jeszcze miałem trochę miejsca w plecaku, dzięki czemu będę mógł do niego spakować jeszcze jakieś akcesoria dla zwierzaków. Tak w sumie, dziwnie się czułem, opuszczając ten dom. Nie spędziłem w nim może całego życia, ale jednak trochę czasu też w nim spędziłem. Ten budynek był mi domem bardziej niż mój prawdziwy, rodzinny dom... ale przy odrobinie szczęścia nie opuszczamy go na zawsze, tylko na jakiś czas. Może w nowym miejscu nie będzie tak źle... zmiana otoczenia czasem dobrze wpływa na człowieka. Na mnie na przykład wpłynęła dobrze, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Przy Taikim otworzyłem się na ludzi, powoli uczę się żyć w społeczeństwie, co po takim długim czasie izolacji, jaki zafundowali mi rodzice, było dosyć ciężkie. Nadal się uczę, ale chyba teraz już nie jest ze mną aż tak źle. Nadal zdarzają się rzeczy, których jeszcze nie do końca rozumiałem, ale powoli nadrabiam te braki. 
Kiedy skończyłem pakować siebie, zabrałem się za pakowanie mojego narzeczonego, co było cięższe niż początkowo sądziłem. Nie miałem pewności, które rzeczy były dla Taiki’ego najważniejsze, a tych miał całkiem sporo, ale jak już mu obiecałem, że to zrobię, to to zrobię. Dopilnowałem, by w torbie znalazło się wszystko, co wydawało mi się potrzebne: coś do spania, jakieś ubrania na co dzień, ubrania na nieco lepsze, bardziej uroczyste okazje... Nie byłem pewien, co zrobić z namalowanym małym rodzinnym portretem stojącym na szafce nocnej. To wydawało się dosyć ważne dla niego, jestem pewien, że to dzięki niemu jeszcze pamięta, jak wyglądali jego rodzice. Z drugiej strony, przecież mamy zamiar tu wrócić... mimo tego schowałem malunek wraz z ramką do torby. Nie był wielki, więc nie zajmował za wiele miejsca, a w razie czego Taiki może go przecież wyjąć. 
Po pakowaniu zarówno siebie, jak i Taikiego chciałem zejść na dół i coś zjeść, ale było bardzo ciemno. Wiedziałem, że zajęło mi to dużo czasu, ale żeby aż tyle, że już wszyscy poszli spać...? Owszem, Koda, Łatka i Vivi już dawno spały w pokoju Taiki’ego, ale myślałem, że po prostu były znudzone, w końcu nie zwracałem na nie w ogóle uwagi, zbyt bardzo zajęty pakowaniem... no nic, to nie będę w takim razie oświetlał całego dołu, by zrobić sobie herbatę i dwie kanapki.. Poczekam na mojego narzeczonego, to może zjemy coś razem...? Zakładając, że wróci w nocy. Nie no, powinien wrócić, przecież nie będzie szukał mieszkania w środku nocy, to nawet możliwe nie jest. 
Pełen wiary usiadłem na schodach, przywołałem sobie niewielkie światełko, by nie siedzieć w całkowitej ciemności, i czekałem. Oby nie wpakował się jeszcze w jakieś dziwne kłopoty, do których ma w końcu taki talent... czasem chyba faktycznie przesadzam, Taiki ma rację, za bardzo się o niego martwię, on jest dorosłym mężczyzną i na pewno da sobie radę w życiu, a moim zadaniem jest go wspierać i zawsze przy nim być. Jak już tak na niego czekam, to mogłem sobie chociaż jakiś koc wziąć, bo tu całkiem chłodno jest... albo nie, jeszcze bym zasnął, a jak jest mi zimno, to tak szybko nie usnę, a chciałbym bardzo być przytomny, gdy wróci. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz