Czyli Mikleo nie był za bardzo za tym pomysłem... To już sam za bardzo nie wiedziałem, co zrobić. Musiałem zacząć spędzać więcej czasu z rodziną, która właśnie tego potrzebowała. Mówił mi o tym Miki, Yuki, a nawet mała Misaki wydawała się być coraz bardziej spragniona mojej uwagi. Jeżeli dalej będę tak pracował, bardzo oddalę się od swojej rodziny, jeden wolny dzień w tygodniu i jakieś dwie godziny dzienne dla dzieci zdecydowanie nie wystarczy. Poza tym właśnie, to dla dzieci, a dla męża? Muszę coś z tym zrobić, tylko co... może powinienem rozejrzeć się za inną pracą? Tylko teraz pytanie, gdzie mógłbym znaleźć pracę z taką płacą... Alisha mi kilka razy proponowała, bym pracował u niej w gwardii królewskiej. Nie wiem, jeszcze porozmawiam z Alishą, i ze swoim szefem, może jak mu coś wspomnę, ze chcę zmienić pracę, bardziej pójdzie mi na rękę...? Nad tym jeszcze pomyślę.
Podczas odprowadzania Junko do jej małego domku, ta cały czas nieprzerwalnie trajkotała o wszystkim i o niczym. Nie odzywałem się za dużo z dwóch powodów: nie za bardzo się przysłuchiwałem temu, co mówiła, bo mówiła za dużo, a po drugie ona odpowiadała sama sobie. Ja tylko pilnowałem, by bezpiecznie dotarła do domu. Czasem niby to przypadkiem jej ręka dotykała mojej dłoni, ale za każdym razem, kiedy tak się działo, od razu odsuwałem swoją dłoń.
- Nie musisz się udawać, twojego męża tu nie ma – powiedziała za którymś razem, czym mocno mnie zdenerwowała. Nie chciałem być niemiły, ale chyba musiałem jej dobitnie powiedzieć, że nie powinna o niczym takim myśleć, bo to nigdy się nie stanie.
- To nie ma znaczenia, ponieważ niczego nie udaję. Junko... nic między nami nie będzie. Dlatego proszę, abyś skończyła z tymi niby przypadkowymi dotykami oraz zalotami. Czuję się przez to nieswojo, i nie tylko ja, mojego męża to także bardzo denerwuje – odparłem, dalej idąc przed siebie. Zauważyłem jednak, że Junko się zatrzymała, dlatego zrobiłem to samo, patrząc na nią z wyczekiwaniem. Ona naprawdę była w szoku, czego nie do końca zrozumiałem. To naprawdę była aż taka szokująca prawda?
- Ale... jak to? To ty mnie nie podrywałeś? – spytała, a ja byłem w szoku, że kiedykolwiek tak sobie o mnie pomyślała?
- Kiedy niby twoim zdaniem cię podrywałem? – odpowiedziałem pytaniem, marszcząc brwi.
- No jak wtedy złapałeś mnie w pasie, i oddałeś mi swój płaszcz, i odprowadziłeś mnie do domu, ciągle przytulając, i jak się do mnie uśmiechałeś... – kiedy zaczęła wymieniać te wszystkie rzeczy, wprawiała mnie w jeszcze większe osłupienie. Czy normalnie ludzie uważają takie rzeczy za podryw i ja czegoś nie rozumiem, czy ta dziewczyna za dużo sobie dopowiada? Staram się być po prostu miłym człowiekiem i co z tego mam? Miej człowieku dobre serce.
- Wtedy cię złapałem i później trzymałem przez całą drogę, bo miałem wrażenie, że zaraz upadniesz. I uśmiechałem się, bo chciałem być po prostu miły... Junko, ja już mam osobę, którą kocham. I nigdy bym jej nie zdradził. W ogóle zaoferowałaś opiekę nad Misaki, bo naprawdę chciałaś się odwdzięczyć, czy może chciałaś mieć więcej szans na poderwanie mnie? – spytałem, przyglądając jej się uważnie. Kiedy zauważyłem, jak zagryza wargę, poznałem odpowiedź. – Skoro tak, to wydaje mi się, że najwyższa pora, aby zakończyć naszą współpracę...
- Nie! Ja... naprawdę czuje, że powinnam ci się odwdzięczyć, w jakikolwiek sposób.
- Dobrze. Ale proszę cię, nie próbuj już więcej mnie podrywać – poprosiłem, na co pokiwała smutno głową. Poza smutkiem, coś jeszcze zmieniło się w jej zachowaniu i postawie, tylko nie do końca wiem, co. Ale wiem, że to mi się podoba, coś było nie tak. Coś... niepokojącego.
- Myślę, że stąd już bezpiecznie dotrę do domu – odparła i minęła mnie ze wzrokiem wbitym w ziemię. Wydala się być dziwnie zdeterminowana... albo to mi się coś dzieje ze wzrokiem.
Dzisiaj po powrocie do domu znowu zastałem Mikleo obudzonego. Tym razem nie spał dwie godziny, a całą noc, sądząc po jego podkrążonych oczach. Niemalże od razu podszedłem do niego i przytuliłem go mocno, co Miki od razu odwzajemnił. Coś musi być na rzeczy, skoro znowu nie śpi. Mógł mieć jeszcze nerwicę, no ale nie ma żadnego powodu, by się jej nabawił...
- Znowu miałeś wrażenie, że ktoś obserwuje dom? – spytałem cicho, gładząc go uspokajająco po plecach.
- Tak. Tym razem było gorzej. Teraz wyczuwałem niebezpieczeństwo, było tam coś, co było w stanie skrzywdzić mnie i dzieci – wyznał, czym bardzo mnie zaniepokoił.
- Nadal wyczuwasz to niebezpieczeństwo?
- Odeszło kilka minut przed tym, jak przyszedłeś. Wczoraj było podobnie – czyli w jakiś sposób to płoszyłem. Albo po prostu to człowiek je płoszył, a anioł przyciągał. Helion to nie mógł być, bo one nie boją się ludzi.
- Od jutra będę patrolował ten teren, więc już więcej nie będziesz musiał się bać. Zrobię ci może gorącej herbaty na uspokojenie, co ty na to? A potem się położymy – zaproponowałem, nie przestając gładzić go po plecach. Skoro nie spał całą noc, zajmę się dzisiaj trochę domem, by Miki mógł się wyspać... nawet dobrze, że Junko dzisiaj przychodzi zająć się Misaki, bo nie wiem, czy dałbym sobie radę po całej nocy na nogach...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz