sobota, 7 maja 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zerknąłem na męża, biorąc od niego talerz z kubkiem, kończąc powoli zmywanie po wczorajszym posiłku, nie do końca wiedząc, co Sorey mógłby zrobić, mycie naczyń już prawie za mną wystarczy jedynie posprzątać świeczki, książki i suknie, która walała się po ziemi, lepiej by dzieci jej nie zobaczyły, moglibyśmy mieć problem z odpowiedzią na nie.
- Cóż, możesz pokładać książki leżące na ziemi i schować suknie do szafy, resztę już ogarnę sam - Zaproponowałem, na co Sorey bez większego gadania zgodził się, idąc do salonu, robiąc to, co do niego należało. Dzięki temu dom w ciągu godziny wyglądał tak, jak wyglądać powinien.
- Dziękuję za pomoc i za ten cudowny wieczór - Mimo że wiedziałem, co zaraz usłyszę od męża, chciałem mu podziękować za wszystko, co dla mnie robi, naprawdę bardzo starając się o mnie. Czy ja już nie wspominałem przypadkiem, że to cudowny człowiek? Chyba wspominałem i zdania nie zmienię, nie chce nikogo innego na jego miejsce nigdy, już zawsze będę nosił go w sercu aż po kres moich wiecznych dni.
- Nie dziękuj mi głuptasie to mój obowiązek, by ci pomagać, obraz dbać o ciebie najlepiej jak tylko mogę - Tego się właśnie spodziewałem usłyszeć cały Sorey dla niego on sam nigdy nie będzie tak cudownym człowiekiem, jakiego ja widzę a szkoda, bo gdyby to zobaczył, zrozumiałby wreszcie, za co tak bardzo go kocham i dlaczego jest tym jedynym człowiekiem, któremu podporządkowałem całe życie, mimo że anioły wody nigdy tak nie robią. Ja jednak zamiast wolności chce jego, młodego czy starego bez różnicy chce tylko jego wyjątkowego i kochanego w całej swojej okazałości.
- Nie muszę, jednakże bardzo chcę i dziękuję - Wyznałem, przytulając się do niego, czując odwzajemniony gest, zamknąłem na chwile oczy, trwając tak kilka chwil do chwili, w które usłyszałem ciche ziewnięcie, które mój mąż bardzo starał się ukryć. - Ktoś tu chyba jest zmęczony czyż nie? - Rozbawiony spojrzałem na twarz męża, który za wszelką cenę chciał ukryć przede mną zmęczenie, nie odpowiadając na moje pytanie. - Rozumem, w taki razie chodź, położymy się na chwilę - Dodałem, chwytając go za rękę, chcąc zaciągnąć w stronę sypialni, gdzie moglibyśmy zamknąć na kilka chwil oczy.
- Nie możemy, mieliśmy przecież iść po dzieciaki - Zauważył, gotów jako wzorowy rodzic już iść po dzieci.
- Spokojni, kochanie nie ma co się śpieszyć. Misaki może zostać u Alishy i Lailah jeszcze trochę. Lailah sama powiedziała mi wczoraj, że małą możemy odebrać wieczorem, bo wcześniej nam jej nie odda a Yuki, sam wiesz, że lubi siedzieć u Emmy i nie będzie chciał już teraz wracać do domu - Moje słowa podziałały, Sorey odpuścił, zgadzają się ze mną i bardzo dobrze po nim od razu widać, że potrzebuje więcej snu, najwidoczniej troszeczkę za bardzo go wymęczyłem, co jednak poradzić nie mam go co noc przy sobie więc później, gdy już go mam troszeczkę mi odbija może jeśli uda mu się pracować za dnia mój organizm uspokoi się, a ja nie będę tak spragniony jego bliskości i uwagi.
Ciesząc się spokojem, mając oboje z mężem czas na wypoczęcie nie tylko po wczorajszym dniu, ale po całym ciężkim tygodniu nim znów w domu nastanie chaos. Zabawne w tym wszystkim było to, że i po przebudzeniu nie bardzo chciało nam się iść po dzieciaki, chyba troszeczkę za bardzo rozleniwiliśmy się i teraz nic nam się nie chciało. Musieliśmy jednak wsiąść się za siebie i pójść po dzieci nim mój ukochany mąż ruszy do pracy, zarabiając na rodzinę.
Mimo okropnego lenistwa, które nam doskwierało, przygotowaliśmy się do wyjścia, odbierając dzieciaki, jedno po drugim mimo wszystko ciesząc się z ich obecności, nieważne bowiem jak bardzo rodzicielstwo męczy, rodzice zawsze będą tęsknili za swoimi pociechami.
Bycie rodzicem to fajna sprawa szkoda tylko, że prawie zawsze wszystko jej na mojej głowie.
Nie narzekając, bo dlaczego bym miał przygotowałem jedzenie dla męża, gdy tylko znaleźliśmy się w domu, dając mu nacieszyć się dziećmi, naprawdę mając nadzieję na to, że zacznie pracować za dnia a noce spędzać wreszcie z nami w domu.
- Idź z Bogiem i uważaj na siebie - Jak zawsze martwiłem się o niego, nie chcąc, aby coś mu się stało, niech wraca cały i zdrowy do domu gdzie czeka jego rodzina, która go kocha i potrzebuje.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz