Nie rozumiałem, o co mu chodzi, nie robiłem niczego złego, tylko rozmawiałem nie moja wina, że chłopak starał się mnie zainteresować, przecież to i tak nic by nie dało, nie wybrałbym nikogo innego, nie zdradziłbym męża, bo sam doskonale wiem, jak strasznie boli zdrada, a nawet jeśli bym nie wiedział, nie uczyniłbym czegoś tak potwornego, moja natura by mi na to nie pozwoliła.
Wzdychając cicho, stałem jeszcze kilka chwil w miejscu, zastanawiając się, co powinienem zrobić, wrócić do domu? Tylko po co? Mój mąż i tak nie będzie ze mną teraz rozmawiać, mimo to powinienem chyba wrócić do domu. Życie ludzkie jest trudniejsze, niż mógłby sobie wyobrażać, lub to mój mąż jest za bardzo o mnie zazdrosny, nie rozumiem tylko czemu, nigdy go nie zdradziłem, nigdy nie dałem powodu do zazdrości, a może jednak dałem tylko, a o tym nie wiem? Muszę z nim porozmawiać, by był pewien tego, że jestem tylko jego i nigdy nie odejdę, przysięgałem a dla anioła przysięga warta więcej niż życie.
Zmęczony i trochę w tym wszystkimi pogubiony nie wróciłem tak od razu do domu, musząc troszeczkę pomyśleć, co powinienem teraz zrobić. Wrócić i przeprosić za to, że... Że co, uśmiechałem się do sprzedawcy? To źle? Nie powinienem był tego robić? Moja mina miała być skwaszona? Nic z tego nie rozumiem.
Do domu wróciłem dwie godziny później, nie mając żadnej ciekawej książki, w końcu nie miałem pieniędzy, aby jakąkolwiek książkę zakupić, trochę szkoda nie mam już nic ciekawego do czytania.
Cicho wzdychając, dostrzegłem mojego męża siedzącego w kuchni, najwidoczniej wciąż był na mnie zły, gdyż nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, czytając jakąś książkę.
- Sorey - Odezwałem się, chcąc zwrócić uwagę męża. Niestety nie zadziałało, Sorey musiał być na mnie naprawdę zły. - Kochanie przepraszam - Podszedłem do niego, kładąc dłonie na jego ramionach, starając się zwrócić uwagę męża.
Mój mąż spojrzał na mnie, nic jeszcze nie mówiąc, najwidoczniej chciał jeszcze troszkę mnie przytrzymać, bym odczuł karę, która zdecydowanie mi się należała. Nie powinienem był pozwalać tak zachowywać się tamtemu chłopakowi, gdybym jasno dał mu do zrozumienia, że nie życzę sobie tego zachowania, wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Nie chciałem cię zdenerwować, bardzo przepraszam - Próbowałem go przeprosić, patrząc prosto w jego oczy.
- Za co? - Spytał, czego kompletnie nie zrozumiałem, co za co? Chyba trochę się pogubiłem.
- Słucham? - Zaskoczony wciąż nic nie rozumiejąc, odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Za co mnie przepraszasz?
- Za co? - Powtórzyłem, zaskoczony siadając obok mojego męża.
- Nie masz pojęcia, za co mnie przepraszasz? - Zadając to pytanie, uniósł brew ku górze, zamykając książkę, aby całą swoją uwagę skupić na mnie.
- Wiem, oczywiście, że wiem. Przepraszam za to, że moje zachowanie było niewłaściwe, nie powinienem was ignorować, skupiając się na sprzedawcy, pozwalając mu ze mną firmować - Ze skruchą stałem przed mężem, czując się jak mały chłopiec, który coś przeskrobał i zasługuje na karę.
- I?
- I obiecuję, że już więcej nie będę rozmawiał z żadnym chłopakiem ani dziewczyną całkowicie skupiając się na tobie, przyjmując każdą karę, na którą sobie zasłużyłem - Zapewniłem, siadając mężowi na kolanach, kładąc dłonie na jego ramionach, delikatnie całując jego usta, mając nadzieję, że chociaż troszeczkę udało mi się go udobruchać.
<Pasterzyku? C:>
Wzdychając cicho, stałem jeszcze kilka chwil w miejscu, zastanawiając się, co powinienem zrobić, wrócić do domu? Tylko po co? Mój mąż i tak nie będzie ze mną teraz rozmawiać, mimo to powinienem chyba wrócić do domu. Życie ludzkie jest trudniejsze, niż mógłby sobie wyobrażać, lub to mój mąż jest za bardzo o mnie zazdrosny, nie rozumiem tylko czemu, nigdy go nie zdradziłem, nigdy nie dałem powodu do zazdrości, a może jednak dałem tylko, a o tym nie wiem? Muszę z nim porozmawiać, by był pewien tego, że jestem tylko jego i nigdy nie odejdę, przysięgałem a dla anioła przysięga warta więcej niż życie.
Zmęczony i trochę w tym wszystkimi pogubiony nie wróciłem tak od razu do domu, musząc troszeczkę pomyśleć, co powinienem teraz zrobić. Wrócić i przeprosić za to, że... Że co, uśmiechałem się do sprzedawcy? To źle? Nie powinienem był tego robić? Moja mina miała być skwaszona? Nic z tego nie rozumiem.
Do domu wróciłem dwie godziny później, nie mając żadnej ciekawej książki, w końcu nie miałem pieniędzy, aby jakąkolwiek książkę zakupić, trochę szkoda nie mam już nic ciekawego do czytania.
Cicho wzdychając, dostrzegłem mojego męża siedzącego w kuchni, najwidoczniej wciąż był na mnie zły, gdyż nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, czytając jakąś książkę.
- Sorey - Odezwałem się, chcąc zwrócić uwagę męża. Niestety nie zadziałało, Sorey musiał być na mnie naprawdę zły. - Kochanie przepraszam - Podszedłem do niego, kładąc dłonie na jego ramionach, starając się zwrócić uwagę męża.
Mój mąż spojrzał na mnie, nic jeszcze nie mówiąc, najwidoczniej chciał jeszcze troszkę mnie przytrzymać, bym odczuł karę, która zdecydowanie mi się należała. Nie powinienem był pozwalać tak zachowywać się tamtemu chłopakowi, gdybym jasno dał mu do zrozumienia, że nie życzę sobie tego zachowania, wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Nie chciałem cię zdenerwować, bardzo przepraszam - Próbowałem go przeprosić, patrząc prosto w jego oczy.
- Za co? - Spytał, czego kompletnie nie zrozumiałem, co za co? Chyba trochę się pogubiłem.
- Słucham? - Zaskoczony wciąż nic nie rozumiejąc, odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Za co mnie przepraszasz?
- Za co? - Powtórzyłem, zaskoczony siadając obok mojego męża.
- Nie masz pojęcia, za co mnie przepraszasz? - Zadając to pytanie, uniósł brew ku górze, zamykając książkę, aby całą swoją uwagę skupić na mnie.
- Wiem, oczywiście, że wiem. Przepraszam za to, że moje zachowanie było niewłaściwe, nie powinienem was ignorować, skupiając się na sprzedawcy, pozwalając mu ze mną firmować - Ze skruchą stałem przed mężem, czując się jak mały chłopiec, który coś przeskrobał i zasługuje na karę.
- I?
- I obiecuję, że już więcej nie będę rozmawiał z żadnym chłopakiem ani dziewczyną całkowicie skupiając się na tobie, przyjmując każdą karę, na którą sobie zasłużyłem - Zapewniłem, siadając mężowi na kolanach, kładąc dłonie na jego ramionach, delikatnie całując jego usta, mając nadzieję, że chociaż troszeczkę udało mi się go udobruchać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz