Mikleo był wycieńczony, i było to po nim widać. Chyba za bardzo go trochę z tym treningiem przycisnąłem, powinienem wcześniej to zakończyć. Pocałowałem go w policzek, odpowiadając cichutko „ja ciebie też”, pozwalając mu zasnąć. Miki zdecydowanie na to zasługuje, ja nie byłem aż tak bardzo zmęczony, więc trochę zajmę się dziećmi i domem. Ale najpierw muszę poczekać, dopóki Mikleo nie zaśnie twardym snem, a sądząc po jego zmęczeniu, długo mu to nie zajmie.
Po kilku minutach wyczułem, że mój mąż już zasnął. Ostrożnie wziąłem go na ręce, starając się go nie wybudzić, po czym zaniosłem go do naszej sypialni. Niech odpoczywa, póki może, nie wiadomo jeszcze, jak długo będzie ten spokój trwał, dlatego niech korzysta z takich chwil jak najwięcej. Przez moment jeszcze zastanawiałem się, czy nie powinienem go przebrać w jakieś przede wszystkim czyste oraz wygodniejsze ubrania, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Bałem się, że podczas zdejmowania jego rzeczy jeszcze go obudzę... cóż, jak się sam przebudzi, to na pewno zmieni swoje rzeczy, jeśli będzie tego chciał.
- Proponuję, byś położyła się spać na łóżku. Po takiej pozycji później strasznie bolą plecy – odezwałem się cicho do Edny, kiedy zszedłem na dół z małą. Dziewczyna wyraźnie usypiała na kanapie, zapewne także zmęczona. Oboje dzisiaj zdecydowanie przesadzili z treningiem.
- Ktoś musi was pilnować – wyburczała, przecierając dłonią zmęczone oczy.
- Racja, ale jak będziesz zasypiać na stojąco, to niewiele zdziałasz. Albo jak będą cię boleć plecy. Połóż się, a jakby było coś nie tak, obudzę was – zaproponowałem, pozwalając Misaki pochodzić sobie po salonie.
Edna jeszcze coś mamrotała pod nosem, ale w końcu zgodziła ze mną i poszła spać. Może po tym zrozumieją, że nie należy przesadzać z treningami... chociaż, nie powinienem się tak przemądrzać, w moim życiu był taki okres, że ćwiczyłem do upadłego i jeszcze bardziej, co za zdrowe do końca nie było. Cóż, ale to już było i teraz jestem odrobinkę mądrzejszy i już wiem, że nie powinno się tak robić. I kto mi to wbijał do głowy? Mikleo. Szkoda, że dzisiaj trochę mu się o tym zapomniało.
Do wieczora starałem się po równo poświęcać uwagę zarówno jednemu dziecku, jak i drugiemu, co nie było takie łatwe. Musiałem jednak dopilnować, aby oba Serafiny wypoczęły, dlatego starałem się najlepiej jak mogłem. Późnym wieczorem położyłem dzieci spać, odrobinkę wykończony po całym dniu roboty. Znaczy, prawie je położyłem, została mi jeszcze Misaki, ale jej wystarczyło przeczytać kilka rozdziałów. Swoją drogą, ostatnio coraz szybciej udaje mi się ją położyć do snu, chyba trochę nabieram w tym wprawy.
Po niecałych dwudziestu minutach Misaki usnęła, dlatego ostrożnie przeniosłem ją do jej łóżeczka, by tam okryć ją kocykiem. Przez moment jeszcze wpatrywałem się w jej spokojnie śpiącą twarzyczkę. Jak wiele istot będzie jeszcze chciało ją nam odebrać? Najpierw dziadek, teraz ten demon... kto będzie następny? I dlaczego? Co takiego Misaki im zrobiła?
Upewniłem się, że wszystko jest w porządku, i odwróciłem się, by wyjść z pokoju i pójść do łazienki, by zmyć z siebie brud z całego dzisiejszego dnia. Dopiero wtedy zauważyłem Mikleo opartego o framugę drzwi, już wykąpanego i ubranego w moją koszulę w kratę. I pomyśleć, że specjalnie dla niego kupiłem taką samą koszulę, w której spał przez jakieś dziesięć lat, a on woli tę... czasem rozumiemy się bez słów, a czasem mam wrażenie, że ani trochę go nie znam.
- Długo tu stoisz? – spytałem, z jakiegoś powodu czując się dziwnie. Miałem nadzieję, że nie stoi tu jakoś specjalnie długo, to byłoby troszkę niezręczne.
- Odkąd zacząłeś czytać Misaki – powiedział, podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich ramionach. Czyli praktycznie cały czas...
- Mogłeś dać mi znać, że tu jesteś, pewnie się trochę wynudziłeś – odpowiedziałem, całując go w policzek. Najpierw wynudził się na rynku, a teraz obserwując, jak usypiam dziecko.
- Nie, miło jest patrzeć, jak opiekujesz się dziećmi – odpowiedział, na co zmarszczyłem brwi. Nie wiem, co takiego jest fajnego w obserwowaniu mnie, kiedy po prostu wykonuję swoje obowiązki, ale niechaj mu będzie.
- Jak się czujesz? Lepiej już? – dopytałem pamiętając, że po treningu Mikleo nie dość, że był zmęczony, to jeszcze trochę poobijany przeze mnie i Ednę. Nie powinien jeszcze spać? Bo moim zdaniem zdecydowanie powinien. A ja może jeszcze chwilę posiedzę i upewnię się, że nic nie czai się na nasz dom. Niby jest spokojnie, ale jak dla mnie jest za spokojnie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz