Przyznać musiałem szczerze, że byłem zaskoczony, czując jednocześnie lekkie zażenowanie, po raz kolejny zapominałem o rocznicy, to znaczy może i bym o tym pamiętać, gdyby było to dla mnie aż takie ważne. I nie chce, aby to źle zabrzmiało, ale dla aniołów rocznice nie miały zbyt wielkiego znaczenia tak jak I urodziny wieczne życie przy osobie, którą się kocha. Wystarczyło, a każdy dzień był świętem.
- Ja.. Ja dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć. Nic nie mam dla ciebie - Wyznałem, czując wstyd, ostatnio ciągle miałem coś na głowie Misaki, Yuki, Codi, a nawet czasem Coco, która przychodziła, gdy Sorey spał. Do tego wszystkiego musiałem pilnować czystości w domu i dbać by mój mąż miał jedzenie, gdy tylko wstanie. To wszystko naprawdę zajmowało dużo czasu, chociaż i bez tego zapominałem o prezencie na rocznicę lub o niej samej. I to mój ukochany człowiek nazywa się złym mężem, a co ja mam w taki wypadku powiedzieć?
- Dlaczego? Nie podoba ci się? Za tani tak też myślałem - Słysząc jego wypowiedzi, poczułem się jeszcze gorzej, rany tak się stara, a ja nie mam dla niego nic, bardzo mi z tego powodu wstyd.
- Nie, to nie o to chodzi, przecież wiesz, że pieniądze nie mają dla mnie znaczenia. Prezent jest piękny i kosztował na pewno za dużo. A ja, cóż jest mi po prostu głupio, bo sam nic dla ciebie nie mam - Wyznałem, patrząc na piękny srebrny łańcuszek z równie piękną srebrną zawieszką w kształcie skrzydła, on naprawdę się postarał, naprawdę kochany facet.
- Dałeś mi już największy skarb na świecie - Nie rozumiejąc, o co mu chodzi, uniosłem brew ku górze, zastanawiając się, co takiego mu podarowałem. - Naszą córkę, to najpiękniejszy prezent, który mogłem kiedykolwiek w życiu dostać - Wyznał, dostrzegając mojego niezrozumienie, podchodząc do mnie, całując delikatnie moje usta.
Byłem mu bardzo wdzięczny za te słowa, okres ciąży kosztował mnie naprawdę wiele wyrzeczeń, musiałem rezygnować z tego, co kocham, jednocześnie dbając o to, by nic nie stało się wtedy mojej małej gwiazdeczce znajdującej się w moim ciele. Później nastała czas powodu, straszy ból trwający kilka godzin, po pogodzie wcale lepiej nie było nocne wstawanie i karmienie, przyjemne nie było dopiero, teraz gdy mała jest trochę większa mam odrobinkę więcej czasu dla siebie, a i to zdarza się nie za często. Mimo wszystko to mała dziewczynka, potrzebując uwagi, jednocześnie nie można zapomnieć o Yukim, chłopiec może i nie jest naszym biologicznym synek, jednakże traktowany jest tak, jakby nim był. Naprawdę cieszę się, że mam rodzinę z tak cudowny, chociaż czasem głupiutkim człowiekiem, jak on.
- Kocham cię - Wyszeptałem, wtulając się w jego ciało, potrzebując jego obecności częściej niż ją mam a pomyśleć, że kiedyś życie było takie proste.
- Ja ciebie też kocham moja mała owieczko - Wyszeptał, gładząc mnie po włosach. Ta chwila mogłaby naprawdę trwać wielki.. - Chodźmy, przygotowałem dla nas kolację - Sorey przerwał ciszę, ciągnąc mnie do kuchni, gdzie przygotowany był już kurczak, szczerze przyznam, zaskoczyło mnie to, mój mąż żadne, kiedy brał się za gotowanie może też dlatego, że zawsze robiłem to ja, nieważne na pewno będzie dobre.
- Naprawdę się postarałeś - Zaskoczony usiadłem do stołu, dostrzegając moje ulubione wino. Postarał się świece, wino, kurczak i nawet Coco z kokardką, kotka wyglądała pięknie i jakoś tak nie mogłem się jej oprzeć, tym bardziej że sama wskoczyła mi na kolana, prosząc o uwagę, więc jak mógłbym jej odmówić.
Mój mąż, widząc moje zachowanie, od razu zaśmiał się, nie ukrywając zadowolenia, no tak on doskonale wie, że lubię tego kota i ja to doskonale wiem, a mimo to nie pokazuje tego, ponieważ nie chce przyznać mu racji.
- Proszę cię, nie komentuj - Poprosiłem, odstawiając kotkę na ziemię, nie chcąc, aby jej sierść znalazła się w jedzeniu. - Jak zaplanowałeś to wszystko pod moim nosem, tak bym o tym nie miał zielonego pojęcia? - Spytałem zaciekawiony, wciąż nie dowierzając w to wszystko, co się wokół mnie dzieje, niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz