sobota, 7 maja 2022

Od Soreya CD Mikleo

 Szczerze mówiąc, to ani trochę nie chciało mi się wstawać. To nie tak, że nie kochałem moich dzieci i nie chciałem, by wracały do domu. Po prostu miło było spędzić trochę czasu sam na sam, ale tak naprawdę sam na sam, a nie ze śpiącą Misaki w swoim pokoiku. No i też absolutnie nic mi się nie chciało. Wczorajszy wieczór, jak i dzisiejszy ranek nieco dały mi w kość. Faktycznie, nadrobiliśmy zaległości, które namnożyły się przez moje nocki w pracy, ale jednocześnie mnie to trochę wymęczyło. Najwidoczniej już nie te lata... Za to Miki nie wyglądał, jakby miał dosyć. Powiedziałbym nawet, że jeszcze ma ochotę, ale ze względu na mnie nic już nie mówił. Anioły miały naprawdę niesamowitą kondycję. I libido. 
Po kilkunastu minutach w końcu podniosłem się z łóżka, by umyć się i przebrać, chociaż strasznie nie miałem na to ochoty. Wszystko robiłem powoli i ociężale, nie wiem, jak ja dzisiaj będę funkcjonował w pracy. Najchętniej bym sobie dzisiaj odpuścił, no ale rodzinę za coś trzeba wyżywić. I zrobić remont. I tak będę pracował do urodzin Misaki, bo w końcu nie odpuszczę sobie urodzin dziecka. 
– Czyli ta koszula już raczej do mnie nie wróci – zauważyłem rozbawiony, wchodząc do kuchni. W sumie, to byłem całkiem zadowolony ze swojej pracy; większość jego ciała była pokryta drobnymi znamionami, czy to malinkami, śladami po zębach, a nawet siniakami. Nie wiem, czy to dobrze, że coraz częściej tak po prostu daję się ponieść przy stosunkach, ale Miki nie narzekał. W sumie, to kiedy on narzeka...? Ano właśnie. 
– Jeżeli ci ją oddam i założysz ją do pracy, na pewno ją czymś ubrudzisz. Nie mogę pozwolić, by taka śliczna rzecz się zmarnowała – odpowiedział, zalotnie bawiąc się materiałem i odkrywając tym samym odrobinkę więcej swojego uda. W sumie lepiej nawet, by spał w tej koszuli niż tamtej starej. A i ona bardzo mu pasowała, jak w sumie wszystko, co na siebie założy, ale jak to się mówi, ładnemu we wszystkim ładnie. Najwyżej sobie kupię jeszcze jedną, to dla mnie nie koniec świata. – Proszę – dodał, stawiając na stole gorącą, cudownie pachnącą kawę i równie przepyszne kanapki. – Wypadałoby jeszcze tu posprzątać po wczorajszej kolacji. Zmęczony? – dodał, zauważając moje ociężałe ruchy. 
– Raczej rozleniwiony – poprawiłem go, nie chcąc przypadkiem wyjść na mięczaka. W końcu co innego mógłby sobie o mnie pomyśleć, gdyby dowiedział się, że zmęczyły mnie trzy z rzędu poranne stosunki i kilkanaście wczorajszych. – Nie wiem, jak ja dzisiaj dam sobie radę w pracy. 
– To idziesz dzisiaj do pracy? – spytał zaskoczony, na moment przerywając sprzątanie. Powinienem mu pomóc, a nie się nad sobą użalać. 
– Cóż, jak zauważyłeś, w pokoju Misaki przydałby się remont. I już powoli trzeba będzie jej kupować nowe ubranka. Yuki także rośnie, więc i jemu trzeba będzie coś kupić. I jak dobrze kojarzę, ty też nie masz za wiele ubrań – dodałem, dokładnie się mu przyglądając. Co prawda, kupiłem mu kilka rzeczy, w których mogły chodzić na co dzień, ale to o raczej za mało, jeżeli tak porównać to do ilości sukienek w naszej szafie. 
– Mnie wystarcza w zupełności to, co mam. Słuchaj... a nie dałoby się zrobić tak, byś pracował w dzień, a na noc wracał do domu? Mam wrażenie, że nie widuję cię całymi dniami. A tak miałbym cię chociaż na noce – zaproponował, co mnie zaskoczyło. Sądziłem, że woli, kiedy pracuję w nocy, a w dzień, jeżeli mam siłę i czas, czasem mu pomagam. W końcu to dla niego wziąłem właśnie tę zmianę. 
– Naprawdę wolałbyś, bym pracował na dzienną zmianę? – zauważając jego kiwnięcie głową, kontynuowałem. – W tym miesiącu nie jest to możliwe, bo grafik już został ustalony... Ale na przyszły miesiąc może udałoby mi się coś załatwić – powiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Nie byłem pewien, czy to będzie takie łatwe, wszyscy w końcu woleli pracować na dzienną zmianę, ale może uda mi się jakoś pójść na kompromis z szefem.
– Dziękuję – powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
– Jeszcze niczego nie załatwiłem, więc nie dziękuj mi tak szybko – odpowiedziałem rozbawiony. – Dobrze, więc co mam robić? – spytałem, kiedy już zjadłem kanapki i wstałem od stołu. Wczoraj jakoś nie myśleliśmy o tym, by posprzątać te świeczki czy pozmywać naczynia, nie wspominając już o tym, że jak się kochaliśmy się bez większego opamiętania, zdarzyło nam się chociażby zrzucić książki z półki... no, także jest co posprzątać i nie mogę pozwolić, by Miki robił to wszystko sam, nawet jeżeli z chęcią zdrzemnąłbym się na godzinę lub dwie. Kurde, to brzmi, jakbym był już naprawdę starym człowiekiem...

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz