środa, 11 maja 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Westchnąłem cicho po usłyszeniu jego wypowiedzi, nie o to mi chodziło, prosząc go, aby zmienił tryb pracy, miało to być lepsze dla nas jako jego rodziny, ale i dla niego jako osoby pracującej w tej sytuacji nie jestem pewien czy tak będzie. Nie neguje tego, że sobie nie poradzi, po prostu nie chce, by jego organizm z tego powodu zwariował, a do tego może dojść, jeśli zbyt długo będzie pracował w takim trybie, chyba lepiej niech już zostanie na tych nockach, przynajmniej będzie czuł się lepiej niż gdyby miał tydzień w tydzień inną zmianę.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł, chciałem, abyś pracował na jedną zmianę, biorąc pod uwagę to, jak mógłbyś się czuć po zmianach tak dziwnie mieszanych, jak te, może lepiej zostań już na tych nockach, z dwojga złego lepiej mieć jedną zmianę i jakoś funkcjonować niż mieć dwie i męczyć się z powodu moich zachcianek, to był głupi pomysł, pracuj lepiej tak jak dotychczas - Wyznałem, po przemyśleniu całej tej sytuacji, tak w sumie to dam sobie radę bez jego wsparcia, najważniejsze by on sam dobrze się czół po pracy a w takim trybie czuć się dobrze na pewno nie będzie i tego jestem pewien, dlatego lepiej pozostawi ten temat, tak jak jest..
- Miki, nie patrz w tej sytuacji na mnie, spójrz na naszą rodzinę, będę miał przynajmniej jeden tydzień dla was po pracy czyż nie? - Chwycił moje dłonie, całując ich wierzch, zwracając moją uwagę, tym samym nie pozwalając mi skupić się na przygotowaniu mu kanapek do pracy, najwidoczniej bardzo chcąc w tej chwili mojej uwagi, by temat dopiąć do samego końca mogąc uznać go za zamknięty.
- Sorey, właśnie przede wszystkim powinienem patrzeć w tej sytuacji na ciebie, to ty będziesz się męczył przez ten zmienny tryb życia nie ja i dzieci. I oboje doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w końcu nie wytrzymasz i będziesz miał już dość tej pracy, a nie o to mi chodziło, gdy prosiłem cię o rozmowę z szefem - Wyjaśniłem, odwracając się w stronę blatu, chcąc wrócić do pracy, którą zacząłem, mój mąż zaraz wychodzi, a ja nie mogę wypuścić go do pracy bez jedzenia, jaki byłby ze mnie mąż, gdybym to uczynił.
- Za bardzo się o mnie martwisz - Stwierdził, opierając głowę na moim ramieniu, dłonie kładąc na moich biodrach, przyglądając się temu, co robię, poświęcając mi tym samym troszeczkę swojej uwagi, ciekawe jak długo ta chwile będzie trwała, pewnie za chwile pojawi się Junko, z nie wiadomo kąt, tym swoim obrzydliwie słodkim głosem mówiąc "Sorey, a czy mogę to i tamto..." Ja nie wiem, czy wytrzymam z nią, chociażby ten tydzień pierwszy dzień był ciężki a za mną jeszcze cztery.
No i wywołałem wilka z lasu, bo nim zdołałem odpowiedzieć mężowi na jego słowa, pojawiła się Junko w naszej kuchni z małą, co było dziwne, nie miała położyć Misaki spać?
- Próbowałam położyć, spać Misaki, ale bardzo tego nie chciała, ciągle powtarzając, „mama, tata” - Odezwała się tym swoim piskliwym głosem. No tak bawić się z nią może, ale położyć, spać już nie będzie umiała, nie znając całego rytuału.
- W porządku już ją zabieram - Zwróciłem się do dziewczyny, pakując kanapki dla męża. - Proszę to dla ciebie - Dałem mu pojemnik z jedzeniem, pochodząc do Junko, aby zabrać od niej moją córeczkę, która od razu mocno się do mnie przytuliła.
- Idziemy już? - I znów ten piskliwy głos, co za dziewczyna ona udaje taką słodką prawda?
- Tak, porozmawiamy jutro do zobaczenia - Ucałował naszą dwójkę, zbierając się z Junko do wyjścia.
- Uważaj na siebie - Zawołałem za nim, jak zawsze się o niego martwiąc.
- Będę, do jutra - Odpowiedział, wychodząc z dziewczyną z domu. I tyle by było z dzisiejszego dnia. Moim obowiązkiem było położenie spać jeszcze dzieciaki sprawdzić, czy dom jest zamknięty, a dopiero później sam mogłem położyć się do łóżka, tej nocy nie mogąc jednak spać, wciąż czując czyjąś obecność pod domem, co gorsza, i demon znajdujący się we mnie wyczuwał niebezpieczeństwo, musiałem czuwać, by nikt nie skrzywdził naszych dzieci, nie wiadomo w końcu, co czyha w ciemności i dlaczego czuję obecność tego czegoś już tak długo, zbyt długo..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz